Marek Wawrzynowski: Lech ma jakość. Nie ma charakteru [FELIETON]

Nasza jedyna eksportowa drużyna, która zdołała wywalczyć sobie grę w fazie grupowej europejskich pucharów, obecnie w ekstraklasie będzie walczyć o utrzymanie. Tylko 5 punktów dzieli Lecha od strefy spadkowej. To wizerunkowa katastrofa.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Giannis Masouras (z lewej) i Tymoteusz Puchacz w walce o piłkę WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Giannis Masouras (z lewej) i Tymoteusz Puchacz w walce o piłkę
Na początku sezonu Lech Poznań prezentował się bardzo dobrze. Drużyna Dariusza Żurawia grała piłkę porywającą, ofensywną, taką jaką lubimy oglądać w wykonaniu dobrych europejskich drużyn. Dziś w tabeli ekstraklasy Kolejorza wyprzedza beniaminek ligi, lokalny rywal Warta Poznań. To dla Lecha jest potężnym ciosem wizerunkowym.

Wielki kryzys Lecha

Początkowo problemy w lidze dało się łatwo przełknąć, bo drużyna Żurawia grała na dwóch frontach i większość ekspertów, i kibiców zwracała uwagę głównie na puchary. Dziś, mimo braku "europejskiego ciężaru", Kolejorz prezentuje się w lidze daleko od oczekiwań i możliwości kadrowych. Ma zaledwie 5 punktów przewagi nad ostatnią w lidze Stalą Mielec i biorąc pod uwagę możliwości kadrowe, jest potężnym rozczarowaniem.

Trudno jednoznacznie wskazać przyczyny wielkiego kryzysu, ale często mówi się w Poznaniu o problemach mentalnych. Zawodnicy są jakby przygaszeni.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nietypowa sytuacja w meczu. Niemal wszedł z piłką do bramki

Z czego to wynika? Stawiam tezę, że z konstrukcji drużyny. Po pierwsze nie ma balansu między artystami (czy bardziej kandydatami na artystów) a wojownikami, rzemieślnikami. Nie chodzi o to, by zbudować tu drugą Koronę Kielce z czasów Leszka Ojrzyńskiego, a więc drużynę "Kilerów", ale żeby zachować równowagę. Oczywiście model Lecha zakłada grę techniczną, nastawioną na posiadanie piłki, wymiany podań, robienie przewagi na bazie indywidualnych umiejętności. Ale też mamy przykłady wielu drużyn zachodnich, gdzie technika nie wyklucza fizyczności i agresji. Obecny Lech to trochę drużyna bez charakteru.

Zresztą nie chodzi o drwali, a bardziej o osobowości. Ludzi, którzy potrafią zareagować w trudnym momencie. Dobrym przykładem będzie zestawienie Lubomira Satki z Manuelem Arboledą. Satka to piłkarz dobrze pasujący do obecnego Lecha i zachodnich trendów. Kulturalny na boisku, ułożony techniczny, przenoszący linię gry kilkanaście metrów wyżej. Arboleda, który nie stronił od naprawdę niecnych czynów, by wygrać, jest na jego drugim biegunie. A jednak to Arboledę będą pamiętali kibice. Dlaczego o tym wspominam? Warto zauważyć, że Lech co prawda potrafił już odrabiać straty, ale nie zdarzyło mu się w tym sezonie wygrać meczu, w którym przegrywał. To pokazuje, że problem leży również w głowie.

Nie będą umierali za klub

Na pewno po części winny jest model Lecha. Nie ma w nim miejsca na mocnych zawodników krajowych. Przykładem był choćby niedoszły transfer Damiana Kądziora, rezygnacja z usług Jakuba Świerczoka (nieoficjalnie w Lechu słyszałem, że jest podatny na kontuzje, jednak życie pokazuje, że nie przeszkadza mu to w grze na dobrym poziomie). A więc zawodników, którzy nie zostaną sprzedani za grube miliony, ale mogą dać jakość tu i teraz.

Jedynym mocnym ligowcem ściągniętym do Lecha jest dziś Alan Czerwiński. Poza tym są młodzi zawodnicy wprowadzeni z akademii, otoczeni przez obcokrajowców. W wielu przypadkach bardzo przeciętnych obcokrajowców.

Co do samej akademii, na pewno nikt nie potrafi dziś promować zawodników tak dobrze jak klub z Poznania. Lech wyrobił sobie już markę w Europie, piłkarze z Poznania wchodzą do gry w czołowych ligach i może nie są to zawodnicy od razu do walki w topowych klubach Europy, ale tacy, którzy są w stanie skutecznie podjąć rywalizację w mocnych ligach.

Niedawno wśród piłkarzy przeprowadzono ankietę na temat ich celów i większość odpowiada, że chce wyjechać na Zachód. Niby oczywista motywacja, ale rzadko kto odpowiadał, że chce najpierw wywalczyć trofea z Lechem. Wyjazd stał się celem samym w sobie. Młodzi nie będą umierali za Lecha.

Co do obcokrajowców, warto zwrócić uwagę, że często są to zawodnicy, którzy mają już za sobą szczyt formy i niekoniecznie chcą się pokazać, by wyjechać do lepszego klubu. Raczej chcą zarobić i jechać dalej. Przykładem jest Jan Sykora, który w klubie z Poznania jest mało efektywny i gra daleko od oczekiwań. Thomas Rogne z dużym doświadczeniem międzynarodowym jest solidny, ale też trudno nazwać go gwiazdą Ekstraklasy.

Oczywiście są też świetni obcokrajowcy - jak Dani Ramirez, Pedro Tiba czy Mikael Ishak, ale więcej jest minusów niż plusów. Wygląda na to, że kadra jest źle skonstruowana.

Przy okazji, przekleństwem Lecha była przykrótka kołdra. Gdy w drużynie brakowało jednego albo dwóch zawodników, nie było jak ich zastąpić. Pokazał to wyjazdowy mecz z Glasgow Rangers w Lidze Europy, który - można zaryzykować stwierdzenie - zadecydował o braku wyjścia z grupy.

Z czasem krótka ławka zaczęła sprawiać, że czołowi zawodnicy byli przemęczeni, grali bez wytchnienia. Przykładowo Jakub Moder w trakcie jednej rundy zagrał 2303 minuty. Dla porównania w całym poprzednim sezonie spędził na boisku 2496 minut, a więc częstotliwość jego występów wzrosła niemal dwukrotnie. Dodatkowo lżejsze mecze w II lidze zostały zastąpione przez te znacznie bardziej wyczerpujące w Lidze Europy.

Niewiele mniej niż Moder grał Tymoteusz Puchacz. Kluczowi zawodnicy byli bardzo mocno wyeksploatowani, co odbijało się na formie. W przypadku Puchacza dodatkowe znaczenie miało, że to zawodnik, który raczej słabo gra w odbiorze, jest typowym piłkarzem robiącym przewagę na rzecz drużyny dominującej.

Na pewno nie pomógł też sam trener. Dariusz Żuraw wystawił w Lizbonie rezerwową drużynę, bo kilka dni później miał w lidze polskiej mecz z Podbeskidziem. Zaryzykuje twierdzenie, że to był jeden z kluczowych błędów, wywieszenie białej flagi.

Problem zaczął narastać i w końcu doszło do katastrofy. Jeśli sięgnąć trochę głębiej, nie jest źle. Lech zdecydowanie prowadzi w lidze, jeśli chodzi o liczbę oddanych strzałów oraz strzałów celnych. Ale w ostatnich meczach tego nie widać. W spotkaniach z Górnikiem Zabrze, Zagłębiem Lubin i Wisłą Płock piłkarze Żurawia oddali 36 strzałów przeciwko 28 rywala, w tym 6 strzałów celnych przeciwko 10 rywala. Średnio oddali więc 12 strzałów w meczu, w tym dwa celne. W sezonie ta średnia wynosiła powyżej 17 strzałów na mecz, z czego prawie 6 było celnych.

Inna sprawa, że zawodnicy są często nieefektywni. Puchacz ma w całym sezonie 1 asystę. To katastrofa. Mocno spuścił z tonu Jakub Kamiński. 18-latek ma w lidze na koncie gola i asystę.

Poszukiwania drogi środka

Problem polega na tym, że w modelu "produkcja - sprzedaż", zawodnicy będą grali bez względu na to, czy są w dobrej formie czy nie. Bo klub staje się jedynie oknem wystawowym.

O ile popieram ten model funkcjonowania klubu, ponieważ dla Polski jest on najbardziej logicznym rozwiązaniem w obecnym futbolu, to jednak powinna istnieć droga środka. Przecież to w interesie Lecha, który nie sprzeda zbyt korzystnie zawodników z takimi statystykami. Jeśli do tych wszystkich problemów dodamy, że katastrofalnie spisuje się linia defensywna, to mamy przepis na wielkie rozczarowanie.

Coraz częściej pojawiają się głosy dotyczące zwolnienia Dariusza Żurawia, ale też warto pamiętać, że w ostatnich latach Lech szedł od koncepcji do koncepcji, raz chciał grać w piłkę, raz chciał tylko wynik, nawet kosztem gry. Ten czas to sprawdzian dla Piotra Rutkowskiego, jego wielka próba jako szefa. Czy wytrzyma ciśnienie, czy będzie konsekwentny w swojej wizji budowy klubu i wprowadzi jedynie lekkie modyfikacje, czy też po raz kolejny zmieni całą strategię i zaryzykuje kolejne stracone lata.

ZOBACZ Katastrofalny Lech przegrywa z Wisłą Płock

ZOBACZ Inne teksty autora

Czy Lech Poznań zajmie miejsce w pierwszej piątce Ekstraklasy w tym sezonie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×