To nie było widowisko pełne emocji, raczej niedzielny poobiedni mecz, podczas którego można było sobie uciąć drzemkę i nie ryzykować utraty niezapomnianych przeżyć. Zawiodła zwłaszcza pierwsza połowa, w trakcie której oba zespoły były nieźle zorganizowane w defensywie, za to z przodu raziły nieporadnością. Mnóstwo było niedokładnych podań, prostych strat, przez co brakowało sytuacji.
Trener Dariusz Żuraw znów musiał się obejść bez kontuzjowanego Mikaela Ishaka i wystawił z przodu Filipa Szymczaka. Efekty były podobne jak w poprzednich spotkaniach. Młody napastnik nie potrafił się wyswobodzić z opieki rywali i dawał niewiele.
Znacznie konkretniejszy po drugiej stronie boiska był Patryk Tuszyński. Doświadczony atakujący Wisły dwa razy miał przed sobą Mickeya van der Harta, lecz za każdym razem brakowało mu zimnej krwi i Holender wygrał te pojedynki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: imponująca sztuczka gwiazdy Realu Madryt
Za trzecim razem Tuszyński już nie decydował się na samodzielną finalizację i w 73. minucie zagrał na tyle mądrze, że "Nafciarze" wyszli na prowadzenie. Zamiast strzelać z kilkunastu metrów, 31-latek zbiegł z piłką do narożnika pola karnego, stamtąd podał przed bramkę do debiutującego w barwach gospodarzy Luki Susnjary i Słoweniec - choć dość nieporadnie - skutecznie dołożył nogę, trafiając do siatki.
Lech nie musiał tego spotkania przegrać, bo jeszcze przy stanie 0:0 fenomenalną okazję zmarnował Jakub Kamiński, który jednak mając sporo swobody przed bramką, strzelił bardzo wysoko i Krzysztof Kamiński nie został nawet zmuszony do interwencji.
Już po stracie gola podopieczni Dariusza Żurawia nie mieli żadnego pomysłu na skuteczną odpowiedź. Wisła skutecznie oddalała zagrożenie, a poznaniacy byli bezradni. Być może czuli w nogach trudy czwartkowej przeprawy w Fortuna Pucharze Polski, gdy z trudem - po rzutach karnych - wyeliminowali Radomiaka Radom.
Marne to jednak usprawiedliwienie, bo spotkanie w Płocku było szóstym z rzędu, w którym lechici nie potrafili sięgnąć po komplet punktów. Trudno w to uwierzyć, ale "Kolejorz" "włącza" się do walki o utrzymanie, co jest dla niego niebywałą kompromitacją. Wisła zaś czuje się w tej samej batalii coraz pewniej. Dowiozła skromne 1:0 do końca, odniosła czwarte kolejne zwycięstwo i ma 22 pkt., co daje jej aktualnie 9. miejsce w tabeli.
Wisła Płock - Lech Poznań 1:0 (0:0)
1:0 - Luka Susnjara 73'
Składy:
Wisła Płock: Krzysztof Kamiński - Damian Zbozień, Jakub Rzeźniczak, Alan Uryga, Angel Garcia, Filip Lesniak, Dusan Lagator, Mateusz Szwoch, Damian Rasak (71' Luka Susnjara), Dawid Kocyła (82' Mateusz Lewandowski), Patryk Tuszyński (82' Torgil Gjertsen).
Lech Poznań: Mickey van der Hart - Alan Czerwiński, Tomasz Dejewski, Antonio Milić, Tymoteusz Puchacz, Jesper Karlstrom (79' Nika Kwekweskiri), Pedro Tiba, Jan Sykora (58' Michał Skóraś), Dani Ramirez (58' Filip Marchwiński), Jakub Kamiński (79' Krystian Palacz), Filip Szymczak.
Żółte kartki: Jakub Rzeźniczak (Wisła Płock) oraz Antonio Milić, Tymoteusz Puchacz (Lech Poznań).
Sędzia: Zbigniew Dobrynin (Łódź).
Czytaj także:
Ligowcy w reprezentacji Polski. Paulo Sousa otwiera drzwi, kto przez nie przejdzie?
Wyjazd na mecz przykrywką dla emigracji zarobkowej. 18 lat temu "kibice" Amiki Wronki uciekali do Wielkiej Brytanii