Polski biznesmen w opałach. Brak Arkadiusza Milika może mu pomóc

ONS.pl / Pawel Kibitlewski / Na zdjęciu: Arkadiusz Milik
ONS.pl / Pawel Kibitlewski / Na zdjęciu: Arkadiusz Milik

Arkadiusz Milik prawdopodobnie nie wystąpi w meczu z FC Nantes z powodu kontuzji i to dobra wiadomość dla Waldemara Kity. Klub, którego jest właścicielem, walczy o przetrwanie, a kibice domagają się głowy naszego rodaka.

Waldemar Kita to jedyny Polak w Europie, który ma klub piłkarski występujący w jednej z pięciu topowych lig. A wszystko zaczęło się od nagłego wyjazdu jego rodziny w latach 70. do Francji. Kita wyjechał ze Szczecina po śmierci ojca z mamą i rodzeństwem do miejscowości La Mure położonej niedaleko Grenoble. - Zdaniem mamy nie było dla nas przyszłości w Polsce. Wzięła nas za rękę i ruszyliśmy. Jechaliśmy do Francji pociągiem 24 godziny. Zatrzymaliśmy się u rodziny - opowiadał nam prezes FC Nantes.

Biznesmen zdał maturę we Francji, uzyskał dyplom w zakresie biologii, a  majątku dorobił się w branży okulistycznej oraz ortopedycznej. Stworzył firmę Corneal, którą sprzedał amerykańskiemu potentatowi branży farmaceutycznej za 180 milionów euro. Rok później, w 2007 r., za 10 mln euro kupił FC Nantes. Piłka zawsze była mu bliska, kiedyś marzył, by grać zawodowo.

- O karierze piłkarza marzyłem jeszcze w Polsce. We Francji grałem amatorsko. Była to 4. lub 5. liga. Trenowaliśmy trzy razy w tygodniu, wieczorami, po pracy. Byłem napastnikiem. Niestety - dwa razy złamałem nogę: w wieku 30 i 32 lat. Zaczęło się od tego, że wbiłem główką gola, ale w tej samej akcji bramkarz mnie staranował. Pojawiło się nawet ryzyko, że stracę nogę. Później przestałem grać - wspominał Kita.

Marzył o karierze

FC Nantes nie było pierwszym kontaktem Kity z zawodową piłką. Wcześniej, w latach 1998-2001, Polak był prezesem Lausanne Sports. Szwajcarski klub rok po odejściu biznesmena zbankrutował, o co obwiniano Polaka. Kita starał się też o zakup Wisły Kraków (2008 r.), ale Bogusław Cupiał, ówczesny właściciel "Białej Gwiazdy", nie przyjął jego propozycji.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to może być rekord świata. Co on zrobił przy wyrzucie z autu?!

- Lubię piłkę. Wszedłem w nią z wiarą, że mogę coś jej dać. Już w wieku 40 lat chciałem kupić FC Nantes, ale ze względów politycznych się nie udało. FC Nantes to może nie pasja i miłość. Dziś mówi się o Barcelonie, kiedyś mówiło się o Nantes. Cała kultura wychowywania piłkarzy przyszła właśnie z tego miejsca - tłumaczył nam Kita.

Nastawienie tamtejszych kibiców do biznesmena z Polski, mieszkającego w dodatku w Paryżu, od początku było mocno sceptyczne. Fani drużyny głośno domagali się dymisji Kity, nawet gdy "France Football" wybierał go najlepiej zarządzającym prezesem w Ligue 1 w 2014 roku. Na robieniu interesów Polak zna się bardzo dobrze, w kwestiach sportowych różnie z tym bywało. Jerome Alonzo, były bramkarz klubu, wspominał niedawno telefon od Polaka z 2008 roku.

- Najpierw zapytał, jak się czuję i czy wszystko w porządku. Później spoważniał. "Mam jedno marzenie i chciałbym, żebyś pomógł mi je zrealizować" - zaczął. "Chciałbym sprowadzić Pedro Pauletę" - oznajmił. Myślałem, że mnie podpuszcza. Odparłem tylko: "Ale w roli trenera, prawda? Bo wie pan, że Pedro zakończył już karierę" - wspomina Alonzo. - Kita to człowiek z wielkim sercem, chce jak najlepiej dla klubu, ale czasem jest zbyt daleko piłki i nie radzi sobie z presją - ocenił biznesmena były piłkarz FC Nantes.

Poważniejsze problemy Polaka miały dopiero nadejść. W ciągu trzynastu lat od przejęcia klubu zatrudnił aż szesnastu trenerów. Kibice mieli dość i wyszli na ulice.

Powiększanie penisów

W międzyczasie Polak rozwijał się na innych polach. Założył firmę Vivacy produkującą między innymi kremy odmładzające. Zainwestował też w branżę powiększania penisów. Kita opowiadał nam, że długość męskiego przyrodzenia jest często problemem w szatni piłkarskiej.

- Zdarzają się sytuacje, że zawodnicy nie rozbierają się całkowicie podczas kąpieli, tylko biorą prysznic w majtkach. Bywa, że wysocy chłopcy, mający 190 centymetrów wzrostu, dysponują bardzo małym penisem. Można się z tego śmiać, ale dla chłopaka to bardzo duży kompleks. Nie chodzi tylko o to, że ma "małego". Później też przecież musi go jakoś używać - mówił nam polski biznesmen i zdradzał koszty zabiegu. - To 6-7 tysięcy euro i penis powiększa się o kilka centymetrów. Efekty utrzymują się przez dwa lata - tłumaczył.

- Wielu "normalnych" chłopaków decydowało się na taki zabieg. Największe zapotrzebowanie ma rynek azjatycki, ale we Francji takie zabiegi również stają się popularne. Znam lekarza, który w Paryżu robi ponad sto zabiegów na miesiąc. Za 10-20 lat wszyscy młodzi chłopcy będą się na to decydowali - przekonuje Polak.

Śmierć zawodnika 

Plany związane z FC Nantes też miał ambitne. Chciał wybudować nowoczesny stadion na ponad 40 tysięcy miejsc, jednak władze miasta nie zgodziły się przekazać na to ziemi. Kitę dopadł też francuski fiskus. Polak miał rzekomo oszukać tamtejszy urząd skarbowy na prawie 15 milionów euro (za unikanie płacenia podatku solidarnościowego od majątku). Sprawa jest w toku, ale Francuzi zdążyli zająć już biznesmenowi jacht warty 2,5 mln euro.

Oprócz tego apogeum osiągnął konflikt Kity z kibicami. W tym sezonie grupa trzystu fanów zgromadziła się pod stadionem i skandowała, by Polak wynosił się z ich klubu. Latem 2020 r. podczas meczu sparingowego z Brest, fani wtargnęli na boisko i zaczęli się awanturować. Takie sceny stają się czymś normalnym w FC Nantes. Kilka lat wcześniej grupka kibiców w maskach usiłowała dostać się do loży polskiego biznesmena podczas meczu.

Moralny cień na Polaka rzuciła też śmierć Emiliano Sali. Piłkarz zginął w katastrofie samolotowej (w styczniu 2019 r.), lecąc z Francji do Anglii, zaraz po transferze do Swansea. Piłkarz w opublikowanych przez media rozmowach z kolegą podkreślał, że Polak sprzedał go do Swansea na siłę, bez jego zgody. Kita odpierał te zarzuty. - Ta oferta go w pełni zadowalała i chwalił się nią w szatni - wyjaśniał właściciel Nantes. Kita nie poleciał jednak na pogrzeb Sali do Argentyny. Stwierdził, że dano mu odczuć, iż nie będzie tam bezpieczny. Prezesi Swansea do tej pory nie zapłacili za transfer Sali 15 milionów euro.

Bliski sprzedaży klubu

Polak myślał, a może i dalej rozważa, sprzedanie klubu. Przyznał, że z powodu pandemii koronawirusa stracił 20 milionów euro. Oddania FC Nantes w inne ręce był bardzo bliski poprzedniego lata. Polak na finiszu negocjacji stwierdził, że fundusz LFE Football Group Ltd jest niewiarygodny. Anglicy proponowali Kicie aż 100 milionów euro, ale według oświadczenia Francuzów - "nie byli w stanie przedstawić minimalnych gwarancji bankowych".

- Jestem gotowy odejść, ale staram się zrobić to tak, by nie zostawić klubu w gównie. Jeśli kibice chcą mojej głowy, proszę bardzo. Niech tylko później sami wezmą na siebie odpowiedzialność za to, co stanie się z klubem - powiedział Polak cytowany przez "Ouest-France".

Brak Milka pomoże

Teraz FC Nantes walczy o przetrwanie we francuskiej ekstraklasie. Zajmuje miejsce w strefie barażowej, a Kita w lutym tego roku zwolnił kolejnego trenera. Raymonda Domenecha, byłego selekcjonera reprezentacji Francji, wicemistrza świata, wyrzucił zaledwie po miesiącu pracy.

Sobotni mecz z Olympique Marsylia będzie dla zespołu Polaka świetną okazją, na wydostanie się ze strefy spadkowej. To miał być "polski" pojedynek, ale Arkadiusz Milik nadal odczuwa ból w udzie i nie najpewniej nie wystąpi w meczu. Dla Waldemara Kity i jego klubu to dobra wiadomość. Polski biznesmen może już w sobotę, choć na chwilę, zaznać trochę spokoju. Mecz FC Nantes - Marsylia 20 lutego o godzinie 17.00.

Marzenia legły w gruzach. Jak Góralski ścigał się z losem

Grzegorz Krychowiak komentuje zwolnienie Jerzego Brzęczka. "Może pozostać niesmak"

Komentarze (0)