Fortuna Puchar Polski: Czesław Michniewicz po odpadnięciu Legii Warszawa: Wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz

- Nie ryzykowaliśmy przy remisie, a czuliśmy, że możemy strzelić drugiego gola. Nie chcieliśmy czekać do dogrywki - tłumaczył trener Legii Warszawa Czesław Michniewicz po porażce 1:2 z Piastem Gliwice w ćwierćfinale Fortuna Pucharu Polski.

Ten ćwierćfinał Wojskowym nie układał się właściwie od samego początku. W ósmej minucie Cezarego Misztę pokonał Jakub Świerczok. Spora fala krytyki spadła na warszawski zespół za postawę w obronie. Bramka na 1:2 również padła po błędzie, choć tym razem po stracie piłki na połowie przeciwnika.

- Artem Szabanow zagrał poprawnie. Jeden błąd rzutuje na całokształt, na obraz tego, co się wydarzyło, na to, że przegraliśmy. Nie chciał wybijać piłki na oślep. Chciał podać do Mateusza Wieteski. Chcieliśmy dalej tworzyć i budować grę. Przytrafił błąd. Takie rzeczy, niestety, zdarzają się przy piłce. Szkoda, że błąd przytrafił się nam w środę, przy takim wyniku - wyjaśnił na pomeczowej konferencji prasowej Czesław Michniewicz, trener Legii Warszawa.

Na to spotkanie szkoleniowiec mistrzów Polski po raz kolejny ustawił zespół w formacji 3-4-2-1, a więc z trzema środkowymi obrońcami. Padło pytanie, czy to właśnie jest największym kłopotem stołecznej ekipy.

[b]ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: niecodzienna sytuacja w polu karnym. Przyjrzyj się sędziemu

[/b]

- To absolutnie nie jest problem. W przerwie dokonaliśmy zmiany kapitana Artura Jędrzejczyka, który zgłosił delikatny uraz. Wszedł za niego Josip Juranović. Poza akcją bramkową na 2:1 nie przypominam sobie, żeby rywale stworzyli sobie więcej klarownych sytuacji. Nie możemy mieć pretensji tylko do środkowych obrońców, że nie wygraliśmy. Nasi napastnicy i ofensywni pomocnicy też nie zrobili tego, czego od nich oczekiwaliśmy. Zdobyliśmy tylko jedną bramkę - tłumaczył Michniewicz.

I właśnie to, że Legia była zespołem dominującym na boisku oraz częściej utrzymującym się przy piłce i doprowadziła do remisu (w 66. minucie za sprawą Rafaela Lopesa), a jednak nie zdołała wygrać, najbardziej boli trenera warszawian.

- Wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą i że w najgorszym wypadku czeka nas dogrywka, a to, kiedy padnie druga bramka, było kwestią czasu. Mieliśmy optyczną przewagę, często byliśmy w polu karnym. Niestety, jeden błąd naszych obrońców spowodował, że przeciwnik dostał prezent i go wykorzystał. Do końca było mało czasu. Stworzyliśmy jeszcze dwie akcje, żeby doprowadzić przynajmniej do dogrywki. Nie udało się. Bardzo mi przykro, że tak skończyła się nasza przygoda w Pucharze Polski. Liczyłem na zdecydowanie więcej, na finał, na zdobycie krajowego pucharu - zakończył Michniewicz.

Z kolei Piast Gliwice był do bólu skuteczny. W całym meczu oddał trzy strzały, a dwa wpadły do bramki. W drugiej połowie asem w rękawie Waldemara Fornalika okazał się Tiago Alves. To jego trafienie w 78. minucie dało awans gościom.

- Najważniejszy jest awans do półfinału. Byliśmy bardzo skuteczni. Można powiedzieć, że mieliśmy dwie sytuacje i zdobyliśmy dwie bramki, co oczywiście nas cieszy. Z drugiej gry poprzez organizację gry w defensywie doprowadziliśmy do tego, że Legia nie miała zbyt wielu okazji bramkowych, do czego przyzwyczaiła może swoich kibiców - opowiadał Fornalik na konferencji prasowej.

- Padła bramka, był też słupek, ale generalnie staraliśmy się neutralizować poczynania Legii, tym bardziej, że dobrze mecz nam się ułożył. Brawo dla drużyny za konsekwencję, za ambicję, za skuteczność oraz za to, że awansowaliśmy do półfinału - podkreślił były selekcjoner reprezentacji Polski.

Półfinałowego rywala Piast Gliwice pozna w czwartek po godzinie 12:00. Wtedy to w siedzibie PZPN odbędzie się losowanie. Mistrzowie Polski z 2019 roku mogą trafić na Arkę Gdynia, Cracovię lub Raków Częstochowa.

Czytaj też: Paulo Sousa ma duże pole manewru w ataku. Snajper Piasta zgłosił akces do kadry

Źródło artykułu: