Tomasz Hajto: Oczekuję siedmiu punktów w trzech meczach. Po to zatrudnilśmy obcokrajowca

Getty Images / Andrew Surma/NurPhoto / Na zdjęciu: Tomasz Hajto
Getty Images / Andrew Surma/NurPhoto / Na zdjęciu: Tomasz Hajto

- Skoro zatrudniliśmy selekcjonera z zagranicy za duże pieniądze, mamy prawo wymagać więcej niż od krajowego trenera. Styl aż tak mnie nie interesuje, powinniśmy rozliczać go za suchy wynik - mówi Tomasz Hajto, 62-krotny reprezentant Polski.

W meczu przeciwko Węgrom Paulo Sousa zadebiutuje w roli selekcjonera polskiej reprezentacji. Niedawno - dosyć nieoczekiwanie - prezes PZPN Zbigniew Boniek zwolnił z tego stanowiska Jerzego Brzęczka. Na jego następcę wybrał właśnie Portugalczyka. W czwartkowym meczu w Budapeszcie po raz pierwszy siądzie na ławce trenerskiej kadry Polski. Potem w niedzielę zmierzy się w Warszawie z Andorą, a w przyszłą środę na Wembley z Anglią. Wszystkie mecze w ramach eliminacji mundialu 2022 (wszystkie o godz. 20.45).

Marek Wawrzynowski, WP SpotoweFakty: Jakie są pana oczekiwania wobec Paulo Sousy?

Tomasz Hajto, były reprezentant Polski, ekspert Polsat Sport: Przede wszystkim poprawa gry kadry i wynik. Byłem zwolennikiem tego, żeby przyszedł, ale w pewnym momencie CV odkładamy do szuflady i rozliczamy selekcjonera z tego, co tu i teraz. A więc wyniku.

Ile czasu potrzebuje Sousa?

Nie ma czasu, wynik musi być tu i teraz.

Czyli?

Oczekuję, że drużyna będzie się lepiej prezentowała fizycznie. Na razie były za duże wahania. Połowa piłkarzy miała siłę, połowa niekoniecznie. Nie ma jednej recepty na wygrywanie, ale jak drużyna ma siłę i jej zawodnicy przebiegną w meczu razem te 120 km, to znacznie zwiększą szansę na zwycięstwo. Jeśli chodzi o samą grę, chciałbym, żeby było widać, że idziemy jakąś drogą, że mamy jakąś koncepcję. Za Jurka Brzęczka startowaliśmy w sumie na równi z Włochami, a oni dziś są zdecydowanie dalej niż my. My jesteśmy tam, gdzie byliśmy. Brakowało mi takiego jasnego przekazu, kto co ma robić na boisku, z jakiego klucza był w kadrze i tak dalej. Myślę, że nie zawsze zawodnicy rozumieli wybory, a to jest bardzo ważne w budowaniu drużyny. To mówię jako piłkarz z szatni. Zawsze patrzyliśmy czy trener jest fair. Jak zawodnik zagra dwa, trzy mecze słabe, to szansę dostaje inny, nawet jeśli nie ma nazwiska.

Na przykład?

Jak Grosicki strzela w lidze trzy bramki, a potem nie wchodzi w podstawowym składzie, to jak on ma się czuć?

Grosicki nie gra w klubie.

Arek Milik nie grał pół roku i nie mówimy o tym. Patrzę na liczby. Statystyki Kamila w kadrze są brutalne. Kamil dostaje szansę i albo ją wykorzysta, albo nie. Nie ma reguły. Byli zawodnicy, którzy nie grali w klubach, przyjeżdżali na kadrę i grali fatalnie, a byli tacy, którzy grali w klubach i też grali fatalnie. Wielu kadra paraliżuje. Ale byli też tacy, którzy w klubach nie grali regularnie a w kadrze byli na bardzo dobrym poziomie. W moich czasach choćby Marek Koźmiński. Ale nie każdy ma głowę, żeby w kadrze grać regularnie na wysokim poziomie.

A w obecnej kadrze?

Dwóch, trzech zawodników jest nie do wyjęcia, Lewandowski, Glik i Szczęsny. A reszta? Jeśli ktoś gra słabo, to siada na ławce i wchodzi kolejny. Liczy się wynik. Zresztą Sousa sam grał w piłkę i rozumie to. Vladimr But, mój znajomy, który grał z nim w Borussii, opowiadał, że to świetny facet, bardzo pozytywny, na poziomie. Poza tym pamiętam, jak grał. Dobry technicznie, taktycznie. Jeden z pierwszych zawodników, który łączył pomoc z obroną, mobilny, z długimi włosami i bardzo krzywymi nogami. Zobaczymy, czy wpasuje się w nasz polski mental.

Zaskoczył pana powołaniami?

Na pewno zaskoczyła mnie obecność dwóch zawodników z Pogoni Szczecin. Kowalczyk wyróżnia się w lidze, jest na solidnym, wybieganym poziomie. Widać, że trener potrafi przygotować zawodników. Broni się, ale ten młody...

ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Michał Listkiewicz: Minęły czasy, gdy baliśmy się Węgrów. Teraz to oni się nas obawiają

Kacper Kozłowski, jeden z największych talentów w Polsce, powinien pobyć kadrze, zobaczyć, jak to działa.

Ja mam inne podejście. Kadra nie jest do tego. To miejsce dla najlepszych, a nie jakiś Caritas. Jak ogląda się Pogoń, to Kozłowski jest ok, ale żeby rzucał się w oczy? Jeśli ktoś tam jest takim królem boiska, to raczej Kamil Drygas. Jest wielu utalentowanych chłopaków, którzy też mogliby dostać powołanie na zachętę.

Ok, ale Kozłowski ma być wyjątkowy, nie dojdziemy tu do porozumienia.

Jasne, życzę Kozłowskiemu jak najlepiej, niech wejdzie i coś pokaże. Dobra, jedziemy dalej.

Kogo panu brakuje?

W pierwszej kolejności Tomka Kędziory. To zaskoczenie ogromne, kolosalne. To zawodnik, który grał bardzo równo, zawsze na wysokim poziomie. Ale nie oceniam przed meczem, oceniajmy za suchy wynik. Ja chcę wiedzieć, że powołanie Helika czy Kozłowskiego, że brak powołania Kędziory czy Walukiewicza, nie przełoży się negatywnie na wynik.

Jakiej gry się pan spodziewa?

Wcześniej raczej koncentrował się na mocnej defensywie, więc może zaskoczyć kibiców, którzy chcą ofensywnej gry. A my nie mamy zawodników do takiej gry, choć Polacy naoglądali się wielkiej piłki i chcą atakować. Mnie interesuje suchy wynik. Nie interesuje mnie, czy będzie mówił po polsku i będzie śpiewał hymn. Mnie interesuje tylko wynik, chcę, żeby zawodnicy umierali za kadrę.

Jaki wynik?

Na początek w tych trzech meczach zdobądźmy siedem punktów.

Remis z Anglią może się trafić, ale czy mamy prawo tego wymagać?

Zacznijmy od Węgier. Tam jest kilku niezłych piłkarzy, z czego ten najlepszy, Dominik Szaboszalai, jest kontuzjowany. Gdyby jednak zestawić nazwiska Węgrów i Polaków, to w ogóle nie da się tego zestawić. Oni są bardzo przeciętnym zespołem, my nie jesteśmy w czołówce, ale możemy nawiązać walkę z najlepszymi, mamy kilku naprawdę mocnych piłkarzy, nie tylko Lewandowskiego. Może się oczywiście zdarzyć, że ktoś popełni jakiś błąd, ale na przypadek nic nie poradzimy.

Ok, Węgry i Andora to sześć punktów, ale jeszcze zostaje Anglia.

Chyba po to zatrudniamy selekcjonera z górnej półki i płacimy mu spore pieniądze, żeby w takich meczach jak z Anglią osiągnąć coś więcej niż z krajowym trenerem.

No to trzy mecze - a dalej?

Nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie awansowali na mistrzostwa świata. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie wyszli z grupy podczas EURO. Nie przy tych zawodnikach, których mamy.

To i tak nisko zawieszona poprzeczka.

Ale więcej może oczekiwać kilka krajów w Europie. My wyjdźmy z grupy, a potem zobaczymy.

Źródło artykułu: