Z Budapesztu Mateusz Skwierawski
Kamil Glik chyba niczego nie znosi tak źle, jak siedzenia na ławce rezerwowych. Ławka parzy go nawet w momencie, gdy ma kontuzję. Czasem obrońca zachowuje się, jakby miał po prostu obsesję grania. Czy go boli, czy odczuwa zmęczenie - chce być na boisku. Chyba tylko poważne złamanie przekonałoby piłkarza, że jednak pora odpocząć.
Glik od lat jest podstawowym graczem w swoich klubach. W Torino, AS Monaco i teraz Benevento prawie nie opuszczał spotkań, pauzując zazwyczaj w sytuacjach od niego niezależnych: związanych ze zdrowiem (rzadko) lub z powodu nadmiaru kartek. W drużynie narodowej nie było inaczej. Środkowy obrońca wskoczył do podstawowej jedenastki reprezentacji już w 2012 roku, w eliminacjach MŚ 2014.
Jeżeli nie był zawieszony, w meczach o punkty zaczynał od początku. Od dziewięciu lat takich spotkań uzbierał ponad pięćdziesiąt. Z ławki wszedł jedynie na mistrzostwach świata i spotkaniu z Kolumbią, zaraz po wyleczeniu kontuzji barku.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski zostanie prezesem PZPN? "To byłaby wielka sprawa"
A kiedy Glika brakowało - kadra była w opałach. Jak w meczu z Senegalem, otwierającym mundial w Rosji, który przegraliśmy 1:2. Podobnie w drugim grupowym spotkaniu tego turnieju z Kolumbią, który Biało-czerwoni przegrali 0:3. Czy ze Słowenią w eliminacjach Euro 2020. Wówczas nasza kadra poniosła jedyną porażkę w kwalifikacjach (0:2).
W czwartkowym meczu z Węgrami (3:3) Glik usiadł na ławce, ponieważ trener Paulo Sousa wymagał od niego zmiany stylu gry. Portugalczyk mówił o tym zawodnikowi wprost, swoje oczekiwania względem Glika przekazał nawet dziennikarzom. - On się czuje komfortowo, gdy bronimy blisko własnej bramki, bo nie jest szybki. Kamil musi to sobie rozważyć - tłumaczył Sousa.
I na tej podstawie selekcjoner zamienił Glika na Helika, co wywołało w naszej obronie dużo chaosu, bałaganu. Dopiero po zmianach, jakich trener dokonał podczas meczu, wprowadzając w tym gracza Benevento, w obronie polskiej kadry zapanował większy ład.
Złośliwie można powiedzieć, że Sousie od początku chodziło o Glika, tylko niewyraźnie napisał jego nazwisko i wyszło mu nazwisko gracza Barnsley FC. Wygląda na to, że portugalski trener będzie musiał się jednak przekonać do weterana obrony reprezentacji.
Paweł Kapusta: Debiut gorzki, ale z lukrem [KOMENTARZ]
Eliminacje MŚ 2022. Paulo Sousa przyznał się do błędu po meczu z Węgrami