Zawodnicy Paulo Sousy mogą liczyć na wyższy poziom w wewnętrznej rywalizacji - podczas gierki na treningu reprezentacji. Polacy w spotkaniu z Andorą nie mają prawa stracić punktów. Nasi przeciwnicy nie wygrali spotkania od prawie dwóch lat. Po drodze byli gorsi na przykład w starciu z Wyspami Zielonego Przylądka (1:2). Niedzielny rywal jest podręcznikowym przykładem chłopca do bicia.
Andora to idealny przeciwnik, by przećwiczyć nowe schematy. To zdecydowany outsider, 151 drużyna rankingu FIFA (Polska jest 19). Możemy być przygotowani, że goście cofną się głęboko i skupią na przeszkadzaniu Biało-Czerwonym. Bardzo prawdopodobne, że naszej kadrze zajmie trochę czasu sforsowanie muru rywali, ale mimo wszystko - defensywne nastawienie przeciwnika nie może być jakąkolwiek przeszkodą i wytłumaczeniem dla zespołu Paulo Sousy.
Portugalczyk po remisie z Węgrami (3:3) nie zraził się do eksperymentów. W Budapeszcie zaryzykował, po trzech dniach treningów zmienił ustawienie drużyny na trójkę obrońców. Polska kadra, poza kilkoma próbami, nigdy tak nie grała. Selekcjoner będzie wierny swojej filozofii i jak zapowiedział przed niedzielnym spotkaniem - zmienią się tylko wykonawcy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szokujące sceny. Piłkarze niemal zlinczowali sędziego!
- Rozpoczęliśmy proces wprowadzania do zespołu nowych pomysłów tylko kilka dni temu, więc nie mogę myśleć inaczej niż o ciągłości tej strategii. Chcemy w ramach procesu utrzymać stabilność, jednocześnie wpuszczając nowych zawodników, ale nie jedenastu - przyznał.
Selekcjoner nie boi się ryzykować. Być może trochę tym przegrał wystawiając na Węgrzech Michała Helika kosztem Kamila Glika. Nasza obrona grała niepewnie i często się myliła. Z powodu błędów defensywy reprezentacja straciła trzy bramki. Jednocześnie trener pokazał, że nie będzie miał sentymentów, gdy zdecyduje się posadzić na ławce któregoś z dotychczasowych liderów drużyny.
Sousa ma jasny plan, o czym precyzyjnie mówi, nawet w kontaktach z mediami. Potrzebuje jednak graczy zdecydowanych, którzy tak jak Helik, Arkadiusz Reca czy Sebastian Szymański - nie przestraszą się rywalizacji o stawkę. To tym piłkarzom szkoleniowiec wytknął duże nerwy w spotkaniu otwierającym eliminacje MŚ 2022, co negatywnie odbiło się na drużynie.
Remis na Węgrzech należy odbierać jako stratę dwóch punktów i trudno z tym dyskutować. Martwić mogą błędy obrony i bramkarza, z drugiej strony, co w ostatnim czasie nie zdarzało się często - to nasza reprezentacja prowadziła grę. Pokazała, że potrafi skutecznie zaatakować pressingiem i co kluczowe: dwukrotnie odwróciła przebieg spotkania. Sami zawodnicy mówili trenerowi w szatni, że taka sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy.
Nie wiemy jednak, na ile 60 minut gry w Budapeszcie oddaje rzeczywiste oblicze kadry. Czy bardzo słaba gra w tym okresie była efektem mieszanki eksperymentów, stresu i nowej wizji trenera czy jednak marazm ciągle utrzymuje się w krwiobiegu drużyny.
Po jednym meczu i kilku dniach treningu, szczegółowe ocenianie pracy nowego selekcjonera nie ma sensu. Na papierze mogło być lepiej, choć ostatnio to wyniki broniły byłego trenera. A Jerzy Brzęczek i tak stracił pracę. Na dziś wydaje się, że Paulo Sousa ma obiecujący pomysł na zagospodarowanie kluczowych piłkarzy kadry i ogólną grę drużyny. Andora jest idealnym rywalem, by teorię, jaką dzieli się z nami od kilku tygodni, przełożył w praktykę.
Mecz Polska - Andora w niedzielę o godzinie 20.45 na stadionie Legii Warszawa. Transmisja w TVP 1 oraz TVP Sport.
Eliminacje MŚ 2022. Węgry - Polska: co za mecz! Thriller w Budapeszcie!
Paulo Sousa nie boi się ryzyka. "Najłatwiej umyć ręce"