Polacy w drugiej kolejce eliminacji do mistrzostw świata pokonali Andorę 3:0. - Komentatorzy słusznie podkreślali, że było to planowe zwycięstwo. Szału nie było, ale Lewandowski pokazał jak ważnym jest piłkarzem dla tej reprezentacji. W niedzielę planowo wygraliśmy my, Węgrzy i Anglicy. Plusem był debiut siedemnastoletniego Kozłowskiego, bramka Świderskiego i same zwycięstwo - zaczął Bogusław Kaczmarek, doświadczony trener, asystent selekcjonera reprezentacji Polski za czasów Leo Beenhakkera.
- Jak rozmawiałem z moim przyjacielem, byłym reprezentantem Polski Czesławem Boguszewiczem, patrzeliśmy na to spotkanie z dużym dystansem i ze sporą dozą tolerancji. Ten mecz bez publiczności przypominał sparing. Zrobiliśmy trzy punkty i mamy cztery, tyle samo co Węgrzy. Planowo wygrała też Anglia i postawiliśmy śmiałą tezę, że to zasłona dymna przed meczem z Anglią. Gdyby trener Southgate chciał się czegokolwiek dowiedzieć, to wciąż wszystko jest owiane mgłą tajemnicy - ocenił Kaczmarek.
Polacy zagrali systemem z trzema napastnikami. - Mam uwagę warsztatową, gra dużą liczbą napastników nie oznacza, że będziemy automatycznie stwarzać klarowne sytuacje do oddania strzału. Milik z Piątkiem się dublowali, Lewandowski wziął się za rozegranie i strzelił dwa gole z woleja. Bez niego do przerwy mogło być 0:0, a później byśmy się męczyli. Nie było tempa w grze, a miało miejsce wiele niedostatków, bo nie potrafiliśmy grać atakiem pozycyjnym - ocenił doświadczony trener.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nawet Lewandowski nie powstydziłby się takiego gola! Wow!
Szczególnie w pierwszej połowie, sporo przy piłce w polu karnym rywala był Krzysztof Piątek. Efektu z tego jednak nie było. - Starał się być aktywny, ale ta organizacja gry nosi za sobą to, że trzeba wymieniać pozycje, starać się kreować piłkę. Mam tu na myśli grę większą liczbą zawodników ofensywnych. Były sytuacje, w których Milik i Piątek utrudniali sobie zakończenie akcji strzałem na bramkę - przeanalizował Bogusław Kaczmarek.
Po meczach, w których jeden zespół ma 76 proc. posiadania piłki pojawiają się pytania czy takie drużyny jak Andora powinny grać na normalnych zasadach w eliminacjach do mistrzostw świata czy nie warto jednak postawić na preeliminacje, jak w niektórych innych krajach.
- Do sportu coraz mocniej wkracza komercja, zwiększa się liczba w rozgrywkach klubowych i reprezentacyjnych. Robi się to po to, by otworzyć się na rozwój dyscypliny wśród krajów, które się nie liczą. Z jednej strony preeliminacje miałyby sens, z drugiej zepsułyby urok i mistycyzm tej gry, w której Hiszpania może męczyć się z Gruzją - zauważył trener.
To spotkanie było ostatnią próbą przed najtrudniejszym meczem Polaków w eliminacjach. - Zagadką będzie skład na to spotkanie, bo po dwóch meczach trzeba zaufać instynktowi i intuicji trafnych wyborów na Anglię, bo z Węgrami było kilka personalnych pomyłek. Oby nie było tu powtórki - podkreślił Kaczmarek.
- Po tym meczu wiem, że nic nie wiem. Chcieliśmy się dowiedzieć jak spisze się blok obronny, ale nie miał on okazji do wykazania się. To planowane zwycięstwo, zasuńmy zasłonę zapomnienia co do detali i jakości. Są trzy punkty, mecz się odbył, skoncentrujmy się na Anglii - podsumował Bogusław Kaczmarek.
Czytaj także:
Glik jak polski "Ever Given", niezawodny Lewandowski, Piątek okradł kolegów
Ostre słowa po meczu Polska - Andora. "Droga krzyżowa, wedle pandemicznych zaleceń"