- Sytuacja u nas? Odpukać, bardzo pozytywna. Czuć, że wszyscy odetchnęli - mówi nam Bartłomiej Łuszcz, prezes IBB Polonii Londyn, najlepszego angielskiego klubu siatkarskiego. W mieście, w którym w środę wieczorem Biało-Czerwoni zagrają z jednym ze swoich najbardziej ikonicznych rywali, pandemia koronawirusa została zepchnięta do defensywy. Tak jak w całej Wielkiej Brytanii.
Od 31 stycznia 2020 roku w Zjednoczonym Królestwie na COVID-19 zachorowało ponad 4 miliony 300 tysięcy osób. Zmarło ponad 146 tysięcy. Kraj przeżywał trudne chwile, zmagał się z kilkoma falami zachorowań i mutacją, którą teraz nazywa się brytyjską. Wszystko wskazuje jednak na to, że najgorsze już za Brytyjczykami.
Liczba chorych spada, zaszczepionych coraz więcej
- Odpukać, wygląda to bardzo pozytywnie. Restrykcje są zmniejszane, więcej osób jest już zaszczepionych, a dzienna liczba chorych jest stosunkowo niewielka - opowiada Łuszcz. Od początku marca ta liczba waha się od czterech do sześciu tysięcy przypadków. Przy ogromnej liczbie przeprowadzonych testów. Na przykład 25 marca wykonano ich 1,275,285.
ZOBACZ WIDEO: Co z kadrą bez Roberta Lewandowskiego? "Trener już dwa razy nie trafił ze składem"
Prezes IBB Polonii tłumaczy, że spadająca liczba chorych jest związana z programem szczepień, która w Wielkiej Brytanii są prowadzone na masową skalę. - Słyszałem, że brytyjski rząd podszedł do szczepień jak do sytuacji wojennej i zakupił bardzo dużo szczepionek. Zaszczepiono już 30 milionów ludzi (oficjalne dane na 28 marca: 30,444,829 osób, które przyjęły pierwszą dawkę, 3,674,266, które przyjęły dwie dawki - przyp. WP SportoweFakty), w tym ponad trzy miliony w samym Londynie.
Jako że coraz mniej osób choruje, a coraz więcej jest po szczepieniu, władze Wielkiej Brytanii zmniejszają restrykcje. Od 8 marca otwarte są wszystkie szkoły. Decyzja wzbudziła obawy, ale nie przyczyniła się do wzrostu zarażeń. Kolejny etap luzowania obostrzeń rozpoczął się 29 marca.
Boiska znów otwarte
- Od poniedziałku główne hasło, "zostań w domu", nie obowiązuje. Teraz mamy zostawać blisko domu i ograniczać podróże do minimum, oraz jeśli to możliwe pracować z domu. Można się spotykać na zewnątrz w gronie do sześciu osób, co wcześniej nie było dozwolone - mówi Łuszcz.
Wróciła możliwość uprawiania sportów zespołowych na świeżym powietrzu. Plenerowe obiekty sportowe - boiska do piłki nożnej, koszykówki, siatkówki plażowej, baseny, parki rozrywki dla dzieci - znów są otwarte. Zamknięte pozostają siłownie, obiekty rozrywkowe i większa część sklepów, a w pubach i restauracjach można zamawiać tylko na wynos. Nie wolno wyjeżdżać na zagraniczne wakacje, a wewnątrzkrajowe podróże na dłuższe dystanse są dozwolone tylko wtedy, jeśli ma się ważny powód. Bez niego za taką podróż można dostać nawet pięć tysięcy funtów mandatu.
Pod ścisłą kontrolą pozostaje w Wielkiej Brytanii napływ podróżnych z zagranicy. Władze bardzo skrupulatnie sprawdzają, kto gdzie wyjeżdża i skąd przyjeżdża. - Jeśli wraca się z kraju z grupy najwyższego ryzyka, przechodzi się 10-dniową kwarantannę w hotelu. Pod strażą i za swoje pieniądze. Jeśli chodzi o inne kraje, w tym Polskę, obowiązkiem jest zakupienie od państwa dwóch testów na koronawirusa i również 10-dniowa kwarantanna, tyle że w swoim domu. Pierwszy test trzeba zrobić w trzecim dniu po przyjeździe, drugi w ósmym - opisuje procedurę prezes siatkarskiego mistrza Anglii.
Mimo poluzowania obostrzeń wciąż jest zatem sporo, ale wszystko wskazuje na to, że najtrudniejszy czas Brytyjczycy mają już za sobą. Fala zakażeń tak zwaną brytyjską odmianą COVID-19, z którą teraz zmaga się kontynentalna Europa, przeszła tam w grudniu i w styczniu.
- Teraz wreszcie pojawiają się normalne obrazki - w poniedziałek widziałem na ulicach dużo więcej ludzi. Pewnie dlatego, że można więcej ale i ze względu na piękną pogodę. Było 18 stopni, słońce, ani jednej chmurki, a we wtorek i w środę ma być jeszcze cieplej, nawet 23 stopnie. Zupełnie nie po angielsku. Aż jestem zaskoczony - przyznaje Bartosz Kisielewicz, rozgrywający IBB Polonii Londyn, który pracuje w Londynie jako kierowca ciężarówki.
"Koniec wydaje się bliski"
Kolejny etap powrotu do normalności ma się rozpocząć 12 kwietnia. Wtedy być może zostaną otwarte wszystkie sklepy, siłownie i restauracje, choć te ostatnie przynajmniej do 17 maja będą mogły przyjmować gości tylko na świeżym powietrzu. - Dlatego wszystkie lokale, które wcześniej nie miały ogródków, już je mają - śmieje się Łuszcz. Dodaje, że już zarezerwował z żoną stolik, żeby przypomnieć sobie, jak to jest wyjść gdzieś na lunch.
- Z kolei na maj zabukowaliśmy termin na wyjazd na camping. Jak masz takie rzeczy w kalendarzu, wiesz, że jest dobrze. Widać światełko w tunelu. Koniec tego wszystkiego wydaje się bliski - uważa siatkarski działacz. - Patrzymy na to, co dzieje się w Izraelu, który w bardzo szybkim tempie zaszczepił swoich obywateli i teraz wszystko jest tam otwarte. My jesteśmy jakiś miesiąc za Izraelem.
Anglia - Polska? Szału nie ma
Jeśli chodzi o środowy mecz eliminacji mistrzostw świata 2022, z obserwacji Łuszcza i Kisielewicza wynika, że wśród londyńczyków nie wzbudza on dużego zainteresowania.
- Anglicy wiedzą, że wygrają te eliminacje, więc za bardzo się nimi nie emocjonują. Może gdyby grali z Hiszpanią, media poświęciłyby spotkaniu więcej miejsca. Widziałem w gazetach wzmianki, ale temat nie jest rozdmuchany. Może byłoby głośniej, gdyby na meczu mogli pojawić się kibice? - zastanawia się Kisielewicz.
Wśród mieszkających w Londynie Polaków sprawy mają się inaczej. Dla nich starcie na słynnym Wembley to bardzo ważne wydarzenie. - W gronie moich znajomych intersujących się piłką nożną ekscytacja meczem jest duża. Gdyby można było pójść na mecz, na pewno bylibyśmy na trybunach. To był nasz plan i cel - przyznaje siatkarz IBB Polonii. - Niestety, taki czas, że nie dało się go zrealizować.
Kisielewicz nie ukrywa, że polscy londyńczycy nie spodziewają się po naszej reprezentacji cudów. Najbardziej prawdopodobny wynik to według nich wygrana Anglików. - Ale ja zawsze przed takimi meczami myślę pozytywnie. Wiadomość, że nie zagra Robert Lewandowski, tego nie zmieniła. Na początku myślałem, że to jakiś fake news, ale niestety. Jednak Robert pewnie i tak byłby bardzo szczelnie kryty, i tak pewnie nie daliby mu pograć. Może pod jego nieobecność objawi się nowy lider? Piotr Zieliński albo Arkadiusz Milik - zastanawia.
Uwaga na Rice'a i Fodena
Siatkarz najlepszego angielskiego klubu siatkarskiego regularnie obserwuje mecze Premier League. Kiedy pytamy go, na kogo jego zdaniem Polacy będą musieli uważać w starciu z Anglikami, zaczyna od defensywnego pomocnika West Hamu Declana Rice'a i młodego pomocnika Manchesteru City Phila Fodena.
- Angielscy skrzydłowi są niesamowici, bardzo szybcy, środkowi obrońcy niebezpieczni przy stałych fragmentach gry. No i ten Harry Kane na szpicy. W formie to prawdziwy zabójca - wymienia atuty zespołu Garetha Southgate'a. - Oni na każdej pozycji mają kilku mocnych piłkarzy, którzy regularnie grają w Premier League. Na pewno będą w pełnym gazie. W naszej reprezentacji bywa z tym różnie - uważa Kisielewicz.
Dla nich to nie to samo, co dla nas
Łuszcz potwierdza słowa zawodnika swojego klubu - wielkiego poruszenia w związku z przyjazdem reprezentacji Polski w Londynie nie ma. - Dla miejscowych mecz z Polską na Wembley to coś innego, niż mecz z Anglią na Wembley dla Polaków. Aż tak duże wydarzenie to nie jest. Ale my bardzo się cieszymy, że takie spotkanie się tutaj odbędzie, choć będzie można je obejrzeć tylko w telewizji. Ewentualnie w czyimś ogrodzie. W nie więcej, niż w sześć osób - przypomina o wciąż obowiązujących w Londynie restrykcjach prezes IBB Polonii.
Czytaj także:
Dariusz Tuzimek: Tylko nadludzka mobilizacja może uratować reprezentację (komentarz)
Eliminacje MŚ 2022. Boniek broni Lewandowskiego. Optymistyczne słowa kapitana reprezentacji