Od momentu wylosowania kadry Anglii, każdy kibic piłki w Polsce żył starciem na Wembley. Jak zwykle zaczęły się odległe wspomnienia spotkań z 1973 roku, opowieści Jana Tomaszewskiego "jak zatrzymał Anglię", powtarzane gole Marka Citki czy Jerzego Brzęczka. Atmosfera nakręciła się tak, że znów uwierzyliśmy, iż Wembley ponownie stanie się magicznym miejscem dla polskiego zespołu.
Wystarczyło kilkanaście minut meczu drużyny Paulo Sousy, by całe powietrze zeszło. Gol w 19. minucie z rzutu karnego Harry'ego Kane'a na 1:0 przypomniał nam, dlaczego 48 lat żyjemy remisem w Londynie lub honorowymi bramkami w innych przegranych pojedynkach z Anglią. W pierwszej połowie drużyna Paulo Sousy nie istniała. Ale w drugiej, niespodziewanie, wróciła do żywych. Na krótko.
Pierwsze 45. minut było dla naszej kadry ciche i smutne. Sukcesem Biało-Czerwonych okazała się wymiana trzech podań. Czwarte przynosiło stratę. Mogło się wydawać, że Polacy mieli więcej fauli niż kontaktów z piłką. Za rywalem nasi kadrowicze po prostu nie nadążali.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nawet Lewandowski nie powstydziłby się takiego gola! Wow!
Anglicy wcale nie podkręcali tempa. Jakby czekali na błąd polskiej drużyny. W 18. minucie Michał Helik dał się oszukać prostym zwodem Raheemowi Sterlingowi i powalił go w polu karnym. Helik mógł uniknąć wślizgu, ale poszedł "na raz". Z rzutu karnego Kane strzelił spokojnie w środek bramki.
Brak Roberta Lewandowskiego nie tylko osłabił atak Polaków. Nasza drużyna nie była w stanie utrzymać się przy piłce nawet kilka sekund na połowie gospodarzy. Krzysztof Piątek tracił ją za każdym razem.
Polski kibic mógł po pierwszej połowie zapamiętać dwa zdarzenia. Dobrą interwencję Wojciecha Szczęsnego po uderzeniu zza pola karnego Kane'a oraz biegającego z rozpuszczonymi włosami Grzegorza Krychowiaka.
Początek drugiej połowy pokazał, że przeciwko gospodarzom wystarczyło zagrać odrobinę odważniej. Anglicy już wcześniej grali zbyt swobodnie w defensywie. Raz błąd popełnił ich bramkarz i źle wybił piłkę. Z kolei obrońcy kilka razy podawali do siebie zbyt lekko, co prawie kończyło się stratą. Problem w tym, że Biało-Czerwoni nawet nie próbowali zmusić rywali do błędu.
Zmieniło się to po przerwie. Zachowanie Johna Stonesa sugerowało, że drużyna Garetha Southgate'a czuła się już zwycięska. Stones zagapił się przy rozegraniu, Jakub Moder przepchnął go, piłka trafiła do Arkadiusza Milika, który zaraz oddał ją koledze.
Moder trochę długo składał się do strzału, ale uderzył mocno, obok ręki Nicka Popa i było 1:1. Polacy po bardzo słabej pierwszej części zaczęli uczestniczyć w meczu.
Nagle okazało się, że nasi piłkarze nie boją się grać na jeden kontakt. Że potrafią podawać celnie i dłużej utrzymać się przy piłce. Z zawodników zszedł stres i strach.
Niestety - to jednak nie wystarczyło. Gospodarze w końcówce meczu wykonali typową wyspiarską akcję. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego na dalszy słupek, Stones zgrał piłkę do środka pola karnego, a Harry Maguire pokonał Szczęsnego po mocnym uderzeniu z woleja pod poprzeczkę.
Po raz kolejny na Wembley nasza kadra miała tylko krótki przebłysk. W 1973 roku polska drużyna wygrana 2:0 w Chorzowie i zremisowała 1:1 w Londynie w eliminacjach MŚ 1974. Pamięć o tamtych meczach jest dalej niezagrożona.
Anglia - Polska 2:1 (1:0)
1:0 - Harry Kane 19' rzut karny
1:1 - Jakub Moder 58'
2:1 - Harry Maguire 85'
Anglia: Pope - Walker, Maguire, Stones, Chilwell - Phillips, Rice, Foden (86. James) - Mount, Kane (89. Calvert-Lewin), Sterling (90. Lingard).
Polska: Szczęsny - Bednarek, Glik, Helik (54. Jóźwiak) - Bereszyński, Krychowiak, Moder, Rybus (86. Reca) - Świderski (46. Milik), Piątek ( 76. Augustyniak), Zieliński (86. Grosicki).
Sędzia: Bjorn Kuipers (Holandia).
Żółte kartki: Milik
Widzów: brak