Paweł Kapusta: Mógł być blamaż, jest niedosyt [Opinia]

PAP/EPA / Catherine Ivill / Na zdjęciu od lewej: Jan Bednarek, Raheem Sterling i Karol Świderski
PAP/EPA / Catherine Ivill / Na zdjęciu od lewej: Jan Bednarek, Raheem Sterling i Karol Świderski

Jeśli po pierwszej połowie środowego meczu z Anglią ktoś przypomniał sobie, że piłkarskie Euro już lada moment, mógł mieć dreszcze. Druga połowa w wykonaniu polskiej kadry była już lepsza, ale na rywala to okazało się za mało.

Z powodu kontuzji w meczu z Anglią na Wembley nie mógł zagrać Robert Lewandowski i było to bez dwóch zdań wielkie osłabienie polskiej drużyny. Wszystkiego brakiem Lewego wytłumaczyć się jednak nie da. W pierwszej połowie Biało-Czerwoni nie wykreowali ani jednej akcji, która mogłaby zapaść kibicom w pamięć.

Najbardziej efektowne, co można było obserwować po polskiej stronie, to bujna fryzura Grzegorza Krychowiaka tuż po tym, jak w ferworze walki zgubił gumkę do włosów. Anglicy mieli tyle przestrzeni, spokoju do grania, że gdyby tylko chcieli, między kolejnymi podaniami spokojnie mogliby zaparzyć czaju.

Ostatnie miesiące w międzynarodowej piłce pełne są niespodziewanych wyników i zwrotów akcji, idąc więc tym tokiem myślenia, nic w tym w sumie dziwnego, że po katastrofalnej pierwszej części gry, bez choćby jednej składnej akcji Polaków, w drugiej połowie przez chwilę mogliśmy realnie myśleć o wywiezieniu z Wembley punktu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska liga i przypadkowy, wspaniały gol

Zagraliśmy odważniej, kilku zawodników dało impuls, potrafiło wywierać presję na przeciwniku. Okazało się, że Anglicy, być może już pewni swego, także mogą się pomylić.

Trzy marcowe mecze pokazały, że o ile Paulo Sousa nie trafia z wyjściowym składem, o tyle potrafi wstrzyknąć zespołowi adrenalinę celnymi zmianami. Tak samo było na Wembley, gdzie ofensywę znów rozruszał Kamil Jóźwiak.

Ale ta reprezentacja nie jest sexy. Nie pociąga, nie elektryzuje. Jest nierówna, momentami toporna, niespójna. Miewa przebłyski.

Dziwny był to mecz. Po pierwszej połowie można się było spodziewać egzekucji w drugiej części. Z Anglii wrócimy jednak z niedosytem, bo jeden punkt był w zasięgu.

Tuż przed pierwszym gwizdkiem nasi nie klęknęli (w ramach akcji Black Lives Matter), ale tuż po rozpoczęciu meczu kolana im się już ugięły. Za bardzo skupiliśmy się na przeszkadzaniu, grze obronnej, lepieniu muru w defensywie. Kto wie, co by było, gdybyśmy przeciwko Anglii zagrali bez takiego strachu. No ale wiadomo, gdybanie to nasz sport narodowy. W tym Anglicy nie mieliby z nami najmniejszych szans.

Komentarze (40)
keflawick
1.04.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
W 1-szym meczu Lewy strzelił 1 bramkę. W 2-gim - 2 razy więcej. Gdyby wczoraj grał, strzeliłby z pewnością 2x2=4 bramki (nie wykluczone, że w 9 minut). 
avatar
MKSKorona1973
1.04.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Kapusta głowa pusta do ciebie brak szacunku za zniszczenie portalu SF i się nie wypowiadaj najlepiej opuść redakcję jesteś żenadą. 
avatar
Aga3333
1.04.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Wygrali ze slabym, zremisowali z przecietnym, przegrali z mocnym. Gdzie tu jest katastrofa ? Do tego 5 bramek w 3 meczach pod rzad, 3 bramki Lewego w dwoch meczach, po 2 miesiacach z nowym tr Czytaj całość
avatar
Jaskółka_Jasło
1.04.2021
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Z g*wna bata nie ukręcisz, tak samo z narodowych kopaczy nie będzie zespołu potrafiącego wygrywać z Anglią, Francją, Chorwacją, itp. Smutna prawda jest taka, że od blisko 50 lat (mecz w 1973r.) Czytaj całość
avatar
Roman Nowak
1.04.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Jakby nie było oczekiwań od Lewego ze wsypie 10 do jaja w meczu z Andora to by sie nie wykonczylł kontuzją. Bylo Lewego.zmienić po 3 golu. Czytaj całość