Wojciech Kędziora jeszcze w sezonie 2007/08 zdobywał bramki dla gliwickiego Piasta. Napastnik miał spory udział w wywalczeniu przez tą drużynę historycznego awansu do ekstraklasy. 15 sierpnia zawodnik już w barwach Zagłębia Lubin przyjechał do Gliwic na starcie ze swoim byłym zespołem. Tego spotkania nie będzie jednak miło wspominał.
Była 83. minuta, kiedy piłka po interwencji Kamila Glika trafiła w poprzeczkę bramki Piasta. Prowadzący to spotkanie arbiter wskazał na rzut rożny. Po chwili gra została przerwana. Na murawie z bólu zwijało się dwóch piłkarzy: Glik i napastnik Zagłębia, Kędziora. Defensor gliwiczan stosunkowo szybko podniósł się z boiska, ale wstać o własnych siłach nie był w stanie poszkodowany zawodnik gości. Na placu gry pojawiła się karetka, którą przetransportowano do szpitala jak się później okazało nieprzytomnego piłkarza. - Wyglądało to nieciekawie. Było dośrodkowanie, Wojtek chciał uderzyć piłkę, ja w tym samym momencie wyskoczyłem do piłki i zderzyliśmy się głowami. Podjechała karetka, ale mam nadzieję, że to nic takiego poważnego - opisał całe zdarzenie Kamil Glik. Do krótkiego komentarza ograniczył się napastnik lubinian, Ilijan Micanski. - Wyglądało to strasznie - powiedział.
W szeregach Zagłębia bardzo martwią się stanem zdrowia Kędziory. Tym bardziej, że ten zawodnik doznał poważnego urazu czaszki już w poprzednim sezonie, w meczu z Górnikiem Łęczna. Wedle pierwszej diagnozy piłkarz ma wstrząśnienie mózgu, ale co mu dokładnie dolega, okaże się po przeprowadzeniu badań. - Wiemy tylko tyle, że Wojtek stracił przytomność i został przetransportowany do szpitala, gdzie przejdzie badania. Musimy poczekać - wyjaśnił szkoleniowiec Zagłębia, Andrzej Lesiak. - To na pewno tragedia dla nas i dla samego zawodnika. Wiadomo, że miał cztery miesiące przerwy spowodowanej właśnie urazem głowy. Długo dochodził do siebie. To drugi mecz z kolei, kiedy tracę takiego piłkarza. Życzymy mu szybkiego powrotu do zdrowia. Trzymamy kciuki, żeby ta zła diagnoza się nie sprawdziła - dodał.