Firmówka Frankowskiego - relacja z meczu Jagiellonia Białystok - Korona Kielce

Korona Kielce w żółto-czerwonych derbach postawiła niezwykle ciężkie warunki Jagiellonii Białystok. Goście zagrali o niebo lepiej niż tydzień temu, kiedy zostali u siebie rozgromieni przez Lecha Poznań. Jagiellończycy z zimną krwią wykorzystali stworzone przez siebie sytuacje strzeleckie. "Scyzory" mimo kilku znakomitych sytuacji nie potrafiły pokonać Rafała Gikiewicza.

Przez początkowe fragmenty meczu gra toczyła się w środku pola, a obie drużyny czekały na błąd przeciwnika. Jagiellonia próbowała kilka razy zaskoczyć rywali przeprowadzając akcje lewą stroną boiska. Aktywne wejścia Krzysztofa Króla nie przyniosły jednak bramki i przez długi czas żadna ze stron nie potrafiła na poważnie zagrozić bramce przeciwników.

Jako pierwsi stuprocentową okazję stworzyli gracze z Kielc, przy dużej pomocy... sędziego Sebastiana Jarzębaka. Podopieczni Marka Motyki wybili piłkę sprzed własnego pola karnego, ta odbiła się od arbitra i goście wyszli z kontrą. Sam na sam z golkiperem Jagi stanął Paweł Buśkiewicz, jednak zamiast uderzać wdał się w niepotrzebny drybling i szansa przepadła. Chwilę później ten sam zawodnik miał kolejną klarowną okazję, lecz tym razem główkował w boczną siatkę po dośrodkowaniu Ediego Andradiny z rzutu rożnego. Korona radziła sobie coraz pewniej, wydawało się, że w końcu uda jej się trafić do siatki. Nic takiego jednak nie miało miejsca.

W 34. minucie gospodarze objęli prowadzenie. Kamil Grosicki podał po ziemi do Igora Lewczuka, który wykorzystał zawahanie Radosława Cierzniaka, posłał piłkę między nogami i zdobył swojego pierwszego gola w barwach Jagiellonii w oficjalnym spotkaniu. Jeszcze przed przerwą mogło być 2:0. Hermes ładnym krosowym podaniem uruchomił Grosickiego, który zwiódł Edsona, wrzucił lekko do Vahana Gevorgyana, a ten uderzył obok słupka. Po wznowieniu gry Tomasz Frankowski poradził sobie z obrońcami i wyłożył piłkę jak na tacy dla Pawła Zawistowskiego, który w znakomitej sytuacji przestrzelił.

Korona największe zagrożenie stwarzała po stałych fragmentach gry. Zespoły trenera Motyki słyną z tego, że przy rzutach wolnych czy rożnych robią "szarańczę". Po jednym z takich rozwiązań Paweł Sobolewski ładnie uderzył z linii pola karnego, lecz na szczęście piłka przeleciała nad poprzeczką. W 62. minucie Andradina dośrodkował z rzutu wolnego, a Krzysztof Gajtkowski pomylił się dosłownie o centymetry.

Na dziesięć minut przed końcem meczu kielczanie zdobyli gola, którego nie uznał Jarzębak. Andradina dośrodkował z rzutu rożnego, a Jacek Markiewicz celnie główkował. Sędzia był jednak zdania, że były zawodnik Jagiellonii w tej sytuacji faulował i dlatego nie wskazał na środek boiska.

Kielczanie pod koniec spotkania grali wysoko pressingiem i nie pozwalali Jagiellończykom ani na chwilę odetchnąć. Korona "uspokoiła" się dopiero w 83. minucie, kiedy straciła drugą bramkę. Marco Reich prostopadle podał do Frankowskiego, a ten swoim firmowym strzałem - techniczną podcinką - przerzucił piłkę nad Cierzniakiem. W doliczonym czasie gry mógł paść trzeci gol dla Jagi, jednak na posterunku był kielecki bramkarz, który wpierw obronił uderzenie z szesnastu metrów "Franka", a później dobitkę Dariusza Jareckiego.

Jagiellonia Białystok - Korona Kielce 2:0 (1:0)

1:0 - Lewczuk 34'

2:0 - Frankowski 83'

Jagiellonia Białystok: Gikiewicz - Lewczuk, Staňo, Skerla, Król (63' Norambuena) - Bruno, Zawistowski, Hermes, Gevorgyan (58' Reich) - Grosicki (86' Jarecki), Frankowski.

Korona Kielce: Cierzniak - Nawotczyński, Markiewicz, Hernani, Edson - Łatka (61' T. Nowak), Andradina, Zganiacz, Sobolewski (61' Kiełb) - Gajtkowski (81' Cichos), Buśkiewicz.

Żółte kartki: Król, Staňo (Jagiellonia) oraz Markiewicz, Łatka, Gajtkowski, Andradina (Korona).

Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom)

Widzów: 5600.

Komentarze (0)