Choć kilka miast-organizatorów ma większe lub mniejsze problemy, to na "mapie" UEFA najbardziej na czerwono świecił się Dublin. Irlandczycy od dawna wysyłali sygnały, że nie będą w stanie dać gwarancji, iż w czerwcu na stadionie AVIVA w Dublinie będą się mogli pojawić kibice. A to warunek UEFA, aby miasto nie straciło organizacji EURO.
Wcześniejsze, artykułowane nieoficjalnie, obawy znalazły potwierdzenie w dzisiejszym oświadczeniu federacji, która przyznała, że w tym momencie nie jest w stanie dać UEFA gwarancji, że na stadion w Dublinie będą mogli wejść kibice.
To oznacza czarne chmury nad Irlandczykami i bardzo prawdopodobną utratę organizacji czterech przyznanych wcześniej meczów. A co za tym idzie może mieć wielkie reperkusje dla reprezentacji Polski, która ma tam zagrać ze Słowacją i Szwecją.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dostał powołanie do kadry i... zwariował ze szczęścia! Wszystko nagrała kamera
PZPN czeka, nie wiadomo co z bazą
Mówiąc wprost: jeśli UEFA nie będzie chciała zrobić wyjątku dla Dublina, albo jeszcze trochę poczekać, to Polska prawdopodobnie zagra dwa mecze w Anglii (Londyn lub Manchester). Ale co z polską bazą, która ma być zlokalizowana pod Dublinem? Jak nieoficjalnie usłyszeliśmy w PZPN, na razie związek nie podejmie żadnych ruchów związanych ze zmianą ośrodka, bo – co logiczne – poczeka na oficjalną decyzję UEFA.
Teoretycznie, nawet jeśli Irlandia straci EURO, nie musi to oznaczać, że Polska zmieni bazę. To już autonomiczna decyzja PZPN. Z Dublina do Anglii to kilkadziesiąt minut lotu, więc podróż uciążliwa nie jest. Z drugiej strony nie można wykluczyć, że choć formalnie PZPN nie podejmuje żadnych kroków, to jednak za kulisami, po cichu, może przygotowywać plan B, czyli bazę w Anglii.
19 kwietnia zapadnie wyrok?
W najbliższych dniach UEFA będzie analizować informacje uzyskane od miast gospodarzy i przygotuje ostateczny wariant turnieju. Zostanie on zatwierdzony 19 kwietnia, na posiedzeniu Komitetu Wykonawczego UEFA. Wprawdzie Irlandczycy w oświadczeniu napisali, że są gotowi do dalszych rozmów z UEFA, ale z nieoficjalnych informacji, które docierają do Dublina wynika, że dla Irlandii nie będzie żadnego wyjątku. "Nie ma kibiców, nie ma EURO" - taki jest nieoficjalny przekaz od działaczy UEFA w kierunku Dublina.
Szczepienia idą dość wolno
Wprawdzie nieoficjalnie irlandzcy dziennikarze usłyszeli i przekazali nam, że być może Dublin dostanie czas do 28 kwietnia, aby się ostatecznie określić, ale to ich zdaniem niewiele zmieni i gwarancji dalej nie będzie. A skąd ten "opór", dlaczego Irlandia nie chce potwierdzić, że wpuści kibiców? Powodów jest kilka.
Po pierwsze, szczepienia w Irlandii nie idą tak szybko jak choćby w Anglii i choć mają przyspieszyć, to ani rząd, ani instytucje medyczne nie są pewne, jaka będzie sytuacja z pandemią w czerwcu. Na tym etapie wolą więc do niczego nie zobowiązywać się na piśmie.
Spór z nauczycielami też nie pomaga
Po drugie, irlandzki rząd boi się na przykład tego, że jeśli da zgodę na obecność piłkarskich kibiców, to silne lobby futbolu galickiego i rugby będzie się domagało tego samego - otwarcia obiektów dla ich fanów.
Po trzecie, w Irlandii trwa gorący spór z… nauczycielami. Najpierw kluczem do szczepień w tym kraju miał być rodzaj wykonywanego zawodu. Wtedy nauczyciele, będący mocno narażeni, byliby w jednej z pierwszych grup. Potem zdecydowano się jednak na kryterium wieku. To spowodowało furię silnych związków zawodowych nauczycieli, którzy grożą teraz strajkiem. Sytuacja jest gorąca i władze nie chcą otwierać sobie nowego frontu.
Nie ma Irlandii, więc nie ma (wielkiego) zainteresowania
Po czwarte: jak słyszymy w Dublinie, nikt tam nie chce nadstawiać głowy za EURO również z tego powodu, że nie ma w turnieju reprezentacji Irlandii. Dlatego społeczna presja na to, aby organizować EURO nie jest duża, bo lokalni kibice i tak nie mieliby okazji wspierać swojej drużyny. Brak gospodarzy znacznie ogranicza możliwości lobbingowe w rządzie czy agendach zajmujących się ochroną zdrowia.
To wszystko sprawia, że nad Dublinem zebrały się bardzo ciemne chmury. Miejscowi dziennikarze piszący o tym problemie są niemal przekonani, że Irlandia straci organizację EURO. Dzisiejsza decyzja o braku gwarancji wpuszczenia kibiców (UEFA oczekuje od miast gospodarzy co najmniej 1/4 zapełnienia stadionu), to coś na kształt żółtej kartki od UEFA. 19 kwietnia Dublin może dostać drugą żółtą i pożegnać się z organizacją EURO 2020.
Czytaj też:
Liga Mistrzów. Szokujące wpisy po porażce Liverpool FC. Klub potępił rasistowskie incydenty
Ogromny pech snajpera Atletico Madryt. Jest oświadczenie klubu