Dzisiaj wokół Arkadiusza Milika jest we Francji duży lament. Ale nie z powodu słabej gry Polaka, a umiejętności, które prezentuje w tamtejszej lidze. Prezesi Olympique Marsylia zaczynają się obawiać, że nasz napastnik już zaraz odejdzie do innego klubu.
Marsylia mogła wydawać się dziwnym wyborem polskiego piłkarza. Milik przed transferem mówił o konieczności nowego wyzwania, zmiany zespołu na lepszy i wszyscy spodziewali się raczej głośnego ruchu do dużego klubu. Francuski zespół nie spełnia tych kryteriów i na pewno nie dysponuje większym potencjałem od SSC Napoli. Jak się okazało - przeprowadzka do OM była dla Milika bardzo korzystna.
Mądry ruch
Po pierwsze: zawodnik wyrwał się z Neapolu, gdzie przez kilka miesięcy w ogóle nie grał. Po drugie: trafił do klubu, w którym od razu wrócił na boisko - już w pierwszym meczu po transferze. Choć jego umowa z Marsylią jest na pierwszy rzut oka dość skomplikowana (półtoraroczne wypożyczenie z przymusową opcją wykupu), to jednak została zawarta w przemyślany sposób.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego gola dawno nie widzieliśmy
Agenci Milika nie zgodzili się między innymi na klauzulę "anty-Włochy", na której zależało prezesom Napoli. Dzięki temu Milik może wrócić do rozgrywek Serie A w każdej chwili i pewnie uczyni to już niedługo. Jak dowiedzieliśmy się z czasem - Polak zagwarantował sobie także możliwość zmiany drużyny w przypadku dobrej oferty, poprzez tzw. dżentelmeńską umowę. W Marsylii mają nie stawać piłkarzowi na drodze w letnim oknie transferowym, co między wierszami przemycają nawet istotne osoby pracujące w klubie.
- W piłce nożnej trudno przewidzieć, czy jeden lub drugi zawodnik zostanie. Milik to świetny piłkarz na międzynarodowym poziomie. Decyzja należy do niego samego - przyznał trener drużyny Jorge Sampaoli.
Francuzi oczarowani
"L'Equipe" pisze o 12 milionach euro, które wystarczy zapłacić za wykupienie Polaka. Jeżeli to prawda, przy dzisiejszych kwotach płaconych zwłaszcza za graczy ofensywnych, to nie promocja, a garażowa wyprzedaż.
Wiele wskazuje na to, że taki scenariusz jest mocno brany pod uwagę we francuskim klubie. Milik też podgrzał atmosferę w pierwszym, okładkowym wywiadzie z tamtejszym dziennikiem. - Nadal też chcę się rozwijać. Oczywiście mam marzenia i chcę grać w najlepszych klubach na świecie. To mój cel. Zadaję sobie pytanie: co mam zrobić dziś, jutro, pojutrze, żeby być w tych klubach za dwa lata? Może za dwa miesiące? - zostawił margines, co fani Marsylii przyjęli z lekką konsternacją.
Oprócz planów i słów wypowiedzianych przez piłkarza, Milik przede wszystkim potwierdza jakość na boisku. W dziesięciu meczach dla OM strzelił pięć goli. W spotkaniach ligowych jego bramki zawsze dawały drużynie punkty. Francuzi doceniają go po niemal każdym spotkaniu. Już na wstępie stwierdzili, że "pojawił się jako znak nadziei w kryzysie Olympique". Z tygodnia na tydzień Milik rozkręca się w Ligue 1.
Jak w Hollywood
Gdyby nie pandemia koronawirusa i świat funkcjonowałby na starych zasadach, Milik mógłby poczuć się w mieście jak bohater z Hollywood. Wie coś o tym Piotr Świerczewski, były gracz zespołu. - W Marsylii czułem się jak gwiazda filmowa, jak Robert De Niro. Po mieście jeździłem kabrioletem. Trąbili do mnie na każdym zakręcie, światłach. Wszyscy machali. Dla mnie i żony zamykali butiki na wyłączność - opowiadał nam były reprezentant Polski. - Wystarczyło dobrze grać. Po golach fani nosili mnie na rękach - mówił Świerczewski.
Milik znowu ma swoje pięć minut. Przetrwał kolejny trudny okres i wrócił do żywych w świetnym stylu. A przecież od września 2020 roku do końca stycznia 2021 tylko trenował. Czasem z drużyną (SSC Napoli), a najwięcej indywidualnie. Ratowały go pojedyncze mecze podczas zgrupowań reprezentacji Polski, których jesienią uzbierał siedem.
Lato będzie ciekawe
Nie dał się jednak złamać, podobnie jak w czasie dwóch kontuzji, najgroźniejszych dla piłkarza, czyli zerwanych więzadeł w kolanie (w prawym i lewym). Wydaje się, że dyspozycja Milika powinna tylko rosnąć. Nie jest zmęczony sezonem, po długiej przerwie zaczyna stabilizować formę. A za chwilę mistrzostwa Europy, które rozpoczynają się w czerwcu.
Latem powinno być ciekawie w kontekście 27-letniego napastnika. Ponownie łączy się go z tymi samymi klubami: transferem do Juventusu, do którego piłkarz najbardziej chciał trafić oraz Atletico Madryt, które również było dla niego kuszącą opcją. Po udanym Euro 2020 jeden z tych ruchów może być jedynie formalnością.
PKO Ekstraklasa. Wejście smoka uratowało Śląsk Wrocław
Tak zmieni się życie sportowców po zaszczepieniu
Oglądaj rozgrywki francuskiej Ligue 1 na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)