Sobotnia porażka z Rakowem Częstochowa (1:3) definitywnie pogrzebała marzenia "Kolejorza" o miejscu na podium, a i na zajęcie 4. lokaty, która też może zagwarantować udział w europejskich pucharach (jeśli częstochowianie sięgną po Fortuna Puchar Polski) szanse są tylko matematyczne.
Marna postawa lechitów to ogromny zawód u Macieja Skorży, który debiutował na ławce i liczył, że zdoła wywołać u swoich zawodników nowy impuls. - Ci, którzy myśleli, że głównym problemem Lecha był trener, dostali jasny sygnał: kryzys sięga o wiele głębiej. Maciej Skorża jeszcze nie wie, w co wdepnął. Być może liczył, że kilkoma dniami pracy wyciągnie tę drużynę z zapaści, ale żeby w to wierzyć, musiałby mieć naprawdę duże mniemanie o sobie - powiedział WP SportoweFakty Ryszard Rybak, który grał w ekipie ze stolicy Wielkopolski w drugiej połowie lat 80. i sięgnął z nią po Puchar Polski.
Naiwne liczenie na cud
- Nikt nam nie zabroni marzyć - mówił jeszcze w środku tygodnia nowy opiekun "Kolejorza". Rzeczywistość szybko sprowadziła go na ziemię. - Nic nie dzieje się przypadkiem w tak długim okresie. Jeśli Lech wylądował w dolnej połowie tabeli po 24 kolejkach, to nie było żadnych podstaw, by liczyć na nagłe przebudzenie. Na cud też trzeba zapracować - podkreślił Rybak.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska bramkarka niczym Iker Casillas
Sezon 2020/2021 jest już dla wicemistrza Polski stracony, a perspektywy przed Skorżą wcale nie muszą być dobre. - Ten klub może uratować tylko dobry trener plus rozsądna polityka kadrowa. Sama zmiana na ławce nic nie da. Przez ostatnie lata było ich bardzo dużo, a efektów na dłuższą metę żadnych. Każda taka roszada to tylko kupowanie sobie czasu. Myślę, że Tomaszowi Rząsie przyjście Macieja Skorży było bardzo na rękę. Oni się doskonale znają i teraz to dyrektor sportowy kupił sobie trochę czasu - dodał nasz rozmówca.
Rybak uważa, że forma fizyczna i sportowa Lecha jest zatrważająca. - Oglądając sobotni mecz, nie mogłem wyjść z podziwu dla piłkarzy Rakowa. Oni raptem trzy dni wcześniej mieli szalenie ważne spotkanie w Pucharze Polski z Cracovią, a mimo tego krótkiego odpoczynku przebiegli 119 km, podczas gdy Lech tylko 113. Nie wiem, jak to możliwe. W pierwszej połowie lechici wręcz nie istnieli. Rywal był zdyscyplinowany, biegał, walczył, a po stronie poznaniaków mieliśmy jedenaście koszulek.
Degrengolada na każdym froncie
Pierwszy zespół "Kolejorza" zajmuje w PKO Ekstraklasie 11. miejsce, jednak to nie koniec kompromitacji. Dołują też jego II-ligowe rezerwy, które zajmują przedostatnią pozycję i w oczy zagląda im widmo spadku ze szczebla centralnego.
Dzieje się to w momencie, gdy zimą dokonano kilku bardzo solidnych - przynajmniej na papierze - wzmocnień. Zespół Artura Węski zasilili Siergiej Kriwiec, a także Adrian Laskowski z Warty Poznań czy doświadczony Wojciech Onsorge, który ma za sobą występy nawet na zapleczu ekstraklasy.
Ewentualna degradacja oznaczałaby załamanie całego szkolenia. Lech przez kilka lat walczył o wprowadzenie rezerw do II ligi, by jego najzdolniejsza młodzież ogrywała się na wyższym poziomie.
- Wizytówką klubu jest piłka seniorska, a pod tym względem "Kolejorz" zawodzi na każdym polu. Nie wiem, z jakiego klucza są wybierani trenerzy, lecz siedząc w futbolu od lat, nie miałem pojęcia kim jest Artur Węska. Nie wydaje mi się, żeby trzeba było sięgać aż do Znicza Pruszków. Podobnych szkoleniowców mamy na miejscu, w Poznaniu. Ten przykład doskonale potwierdza, że przy Bułgarskiej od lat szuka się kwadratowych jaj - stwierdził Rybak.
Rysa nawet na akademii
Problemy rezerw to wciąż nie koniec. Przeraźliwie zawodzą też juniorzy starsi. Najlepsza akademia w Polsce musi obecnie drżeć o utrzymanie w Centralnej Lidze Juniorów. Zajmuje w niej 10. miejsce z przewagą zaledwie dwóch punktów nad strefą spadkową. Takiej kumulacji problemów w erze Amiki "Kolejorz" nie miał nigdy.
Mówimy o akademii, która wygenerowała kolosalne zyski. Na sprzedaży Jakuba Modera, Kamila Jóźwiaka, Roberta Gumnego, Jana Bednarka, Dawida Kownackiego, Tomasza Kędziory i Karola Linettego Lech zarobił w minionych pięciu latach niemal 26 mln euro.
Sportowa zapaść to też problem wizerunkowy, bo dzieje się ona w przededniu rozpoczęcia budowy centrum badawczo-rozwojowego we Wronkach, które pochłonie 40 mln zł.
- Jeśli szkolenie młodzieży ma się dalej rozwijać, Lech musi uratować II ligę. Stąd zresztą zimowe ruchy kadrowe. Juniorów nie ma sensu krytykować, bo oni za obecną sytuację nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. Problem w tym, że przy Bułgarskiej każda recenzja marnych wyników klubu jest odbierana jako atak. Jako były piłkarz mówię o tym z troski, a nie ze złośliwości - przyznał Rybak.
"Kolejorz" nową inwestycją w akademii nie chwalił się z wielką pompą, bowiem alergicznie reagują na nią kibice. Oni już nie chcą następnych maszynek do zarabiania pieniędzy, lecz sukcesów na boisku. - Każdy kibic chce choć raz na jakiś czas mieć satysfakcję z gry zespołu, móc z przyjemnością na nią popatrzeć. W ostatnich latach więcej jest rozczarowań niż przyjemności. Dlatego gdy teraz doszło do zmiany trenera, nikt tego nie kupił - zakończył.
Czytaj także:
Rusza epokowa inwestycja Lecha Poznań. Pochłonie miliony