Jagiellonia Białystok w dramatycznych okolicznościach zremisowała 3:3 (2:1) ze Stalą Mielec w meczu 26. kolejki PKO Ekstraklasy. - To kolejne spotkanie, w którym punkty uciekają nam w samej końcówce. Z niedowierzaniem patrzyłem na utratę ostatniej bramki - nie krył tymczasowy trener Rafał Grzyb podczas konferencji prasowej.
38-latek nawiązał do ostatniego meczu swoich podopiecznych z Wisłą Płock (2:2), w którym wydarzyło się praktycznie to samo. - Nie wyciągnęliśmy widocznie wniosków z ostatniego meczu, gdzie doszło do podobnej sytuacji - powiedział.
- Mecz zaczęliśmy bardzo dobrze. Wysoko podeszliśmy pod Stal i w ten sposób zdobyliśmy dwie bramki. Jedna padła po stałym fragmencie, druga po szybkim ataku. Od tego momentu zaczęły się jednak nasze problemy. Chyba zaczęliśmy się czuć zbyt pewnie, a przeciwnik gonił wynik i wywierał coraz większą presję. W drugiej połowie było to bardzo widoczne. Byliśmy bardzo nerwowi i mieliśmy sporo prostych strat, które napędzały przeciwnika. Myślę, że doprowadzili do wyrównania determinacją. Na to jednak nie mam żadnego wytłumaczenia dla naszego zespołu - dodał Grzyb.
Zapytaliśmy Grzyba o to skąd się bierze tak duży niepokój w poczynaniach Jagiellonii w ostatnich meczach. Jego drużyna zajmuje obecnie 11. miejsce, więc nie grozi jej już spadek oraz nie liczy się już praktycznie w walce o czołówkę i udział w europejskich pucharach. - Niestety nie jestem w stanie odpowiedzieć skąd ten brak spokoju i taka bardzo duża nerwowość - usłyszeliśmy.
- Nawet przy prowadzeniu 2:0 w tej drużynie nie ma takiego "spokoju ducha", brakuje zawodników mogących utrzymać się dłużej przy piłce i wymienić kilka dokładnych podań. Nie potrafimy dobić przeciwnika - uzupełnił trener Jagi.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Strzela jak "nowy Messi"