Puchar Ligi Angielskiej: Trofeum im. Manchesteru City. Tottenham Hotspur nie miał wiele do powiedzenia

PAP/EPA / ANDY RAIN / Na zdjęciu: piłkarze Manchesteru City cieszą się z bramki
PAP/EPA / ANDY RAIN / Na zdjęciu: piłkarze Manchesteru City cieszą się z bramki

Po to trofeum sięgnęli po raz czwarty z rzędu i szósty w ciągu ośmiu lat. Manchester City zdobył Puchar Ligi Angielskiej. W finale na Wembley The Citizens pokonali 1:0 Tottenham Hotspur po bramce Aymerica Laporte'a.

The Citizens to już właściwie stali bywalce spotkań finałowych Carabao Cup. Na siedem ostatnich edycji wygrywali aż pięć, z czego trzy ostatnie z rzędu. Zupełnie inaczej podchodził do meczu o trofeum gracze Spurs. W północnym Londynie na jakiekolwiek trofeum kibice czekają od sezonu 2007/2008, kiedy to Koguty pokonały po dogrywce Chelsea, właśnie w Pucharze Ligi.

- Wygrana w takim spotkaniu znaczyłaby bardzo wiele - zarówno dla mnie, jak i zawodników. Zespół przeszedł bardzo wiele trudnych momentów w tym sezonie. Myślę, że najważniejsze jest to, co kibice by poczuli po tym triumfie - mówił na przedmeczowej konferencji prasowej Ryan Mason, nowy trener Tottenhamu, który od razu został rzucony na głęboką wodę.

Finał EFL Cup przesunięto o kilka tygodni po to, by mogli go obejrzeć kibice. Tak też się stało. Na Wembley wpuszczono osiem tysięcy osób, co stanowi 10 procent pojemności stadionu (ZOBACZ ZDJĘCIA). Usadowiono ich w niższych rzędach, na przeciwko kamer telewizyjnych, by przekaz z meczu był przyjemniejszy w odbiorze.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Strzela jak "nowy Messi"

Pierwsza połowa zdecydowanie przebiegała pod dyktando The Citizens. W premierowym kwadransie na palcach jednej ręki można było policzyć wyjścia piłkarzy Tottenhamu z własnej połowy. Samych strzałów Obywatele oddali dziewięć, ale najgroźniejsze próby to ta Fodena z czterech metrów zablokowana przez Alderweirelda oraz Cancelo z dystansu w doliczonym czasie gry. Tu dobrze spisał się Lloris.

Jaskółką, która mogła czynić wiosnę w ekipie z Londynu mógł być strzał Giovaniego Lo Celso, po którym "pucharowy" bramkarz City Zack Steffen musiał się rzucić, by uratować zespół od utraty gola. Później jednak z każdą minutą piłkarze Pepa Guardioli byli coraz bliżej bramki przeciwnika i wydawało się, że znalezienie do niej drogi będzie kwestią czasu.

I było, choć na Wembley pachniało już dogrywką. Jednak w 82. minucie Manchester City miał rzut wolny po bezsensownym faulu Serge'a Auriera z boku przed polem karnym Tottenhamu. Dośrodkowanie Kevina De Bruyne głową na gola zamienił Aymeric Laporte, który wykorzystał brak refleksu Moussy Sissoko.

Piłkarze z Etihad Stadium wygrali 1:0, choć tak naprawdę mogli i powinni dużo wyżej. W tej chwili nie ma to jednak żadnego znaczenia, gdyż są zajęci świętowaniem ósmego w historii Pucharu Ligi Angielskiej. W liczbie triumfów w tych rozgrywkach zrównali się właśnie z Liverpoolem.

Manchester City - Tottenham Hotspur 1:0 (0:0)
1:0 - Aymeric Laporte 82'

Składy:

Man City: Zack Steffen - Kyle Walker, Ruben Dias, Aymeric Laporte, Joao Cancelo - Ilkay Gundogan, Fernandinho (83' Rodri), Kevin de Bruyne (87' Bernardo Silva) - Riyad Mahrez, Raheem Sterling, Phil Foden

Tottenham: Hugo Lloris - Serge Aurier (90' Steven Bergwijn), Toby Alderweireld, Eric Dier, Sergio Reguilon - Harry Winks, Pierre-Emile Hoejbjerg (84' Dele Alli), Giovani Lo Celso (67' Moussa Sissoko) - Lucas Moura (67' Gareth Bale), Harry Kane, Heung-Min Son

Sędziował: Paul Tierney

Żółte kartki: Dias, Laporte, Fernandinho (Man City) - Reguilon (Tottenham)

Czytaj też: Manchester United walił głową w mur i go nie zburzył. Wpadka "Czerwonych Diabłów"

Komentarze (0)