Premierowe trafienie Lewczuka

Spotkania 2. kolejki z GKS-em Bełchatów Igor Lewczuk nie wspominał na pewno miło. Zawodnik sprokurował rzut wolny, po którym gospodarze wyrównali, a na dodatek kilkanaście minut później nabawił się urazu kostki i musiał przedwcześnie opuścić plac gry.

W tygodniu poprzedzającym żółto-czerwone derby nie było wiadomo, czy Lewczuk będzie w stanie zagrać, jednak wystąpił w sobotnim meczu z Koroną Kielce, zaprezentował się o wiele lepiej niż w poprzedniej kolejce i zdobył pierwszego gola w barwach Jagiellonii. - Podanie od Kamila [Grosickiego-red.] było wyśmienite, sądziłem jednak, że bramkarz będzie szybszy, miałem już chwile zwątpienia, ale poszedłem na gazie, trąciłem piłkę i kątem oka patrzyłem czy na pewno wpadnie i wpadła. Cieszę się bardzo, bo obrońca nie ma w meczu za wiele takich okazji - opisuje swoją premierową bramkę zawodnik.

W spotkaniu przeciwko Koronie do bramki przeciwnika trafili rodowici białostoczanie - Lewczuk oraz Tomasz Frankowski. - Mało brakowało, by ten trzeci [Jacek Markiewicz-red.] również wpisał się na listę strzelców, ale na szczęście nie strzelił, a raczej sędzia gola nie uznał - żartował po meczu 24-letni obrońca. - Na pewno jest miło, że pochodzę z Białegostoku, gram w Jagiellonii i strzelam bramki dla swojego klubu. Dla mnie jest to powód do dumy.

W sobotnim meczu wychowanek Hetmana Białystok po swojej stronie miał za rywala byłego Jagiellończyka - Pawła Sobolewskiego, który do Korony trafił z Jagiellonii w grudniu 2006 roku. - Jest niewielki posturą, ale na pewno to szybki i zwinny zawodnik, ja natomiast jestem wysoki i jest to jakieś tam utrudnienie dla obrońcy, ale chyba moja gra przeciwko niemu nie wyglądała źle - uważa Lewczuk.

Zdaniem Lewczuka styl w jakim jego zespół zdobywa punkty w tym momencie nie jest ważny. - Być może stylowo w pierwszej połowie nie wyglądało to najlepiej, ale my nie możemy grać pięknego meczu i remisować czy przegrywać, my w naszej sytuacji musimy zdobywać punkty. Jasne, że jest fajnie jak gramy pięknie i wygrywamy, ale mamy jeszcze -3 punkty i jak najszybciej musimy je odrobić, nieważne w jakim stylu, byle do przodu. Dzisiejsze zwycięstwo nie przyszło nam łatwo, ale cieszy. Widzimy, że dobrze robimy swoją robotę i oby tak dalej. Po stracie bramki Korona się otworzyła, bo bez dwóch zdań nie miała czego bronić, musiała zacząć myśleć o zdobywaniu goli, a wówczas nam grało się łatwiej - twierdzi.

Gdyby nie minusowe punkty za Jagiellonia po trzech kolejkach plasowałby się w czołówce tabeli. - Na pewno teraz każdy zacznie doceniać Jagiellonię, bo to już nie jest outsider i trudno będzie zdobywać punkty na nas. Wszyscy doskonale zdają sprawę, że mamy dużą siłę ofensywną i zespoły przyjeżdżając do nas nie idą na hurra, a mądrze się bronią, tak jak Korona do momentu straty bramki - mówi Lewczuk.

W drugiej połowie meczu na boisko wszedł jedyny Niemiec w ekstraklasie Marco Reich i kilka razy pokazał zagrania najwyższej klasy, co zauważył Lewczuk. - Marco dał znakomita zmianę i fantastyczną asystę przy drugiej bramce Tomka Frankowskiego. Stałem idealnie z tyłu i jak już zobaczyłem, że futbolówka mija bramkarza i leci w światło bramki to musi być gol - pochwalił swojego kolegę z zespołu.

Komentarze (0)