Raków Częstochowa zremisował bezbramkowo z Jagiellonią Białystok w meczu 28. kolejki PKO Ekstraklasy. - To było już nasze dwunaste spotkanie bez porażki. To też jest sztuka, więc gratulacje dla zespołu - zauważył trener Marek Papszun podczas konferencji prasowej.
- Myślę, że za nami emocjonujący pojedynek. Z dużą ilością sytuacji, twardy. Przeciwnicy mocno nam się postawili. Uważam, że zobaczyliśmy bardzo wysoki poziom cech wolincjonalnych. Ponad 120 kilkometrów przez nas przebiegniętych też o czymś świadczy - wyliczał 46-latek.
Raków wydawał się mieć optyczną przewagę nad Jagiellonią i być bliższy wygranej. Mimo to Papszun nie sprawiał wrażenia zbytnio zmartwionego, że skończyło się remisem i pogrzebaniem pozostających dotąd matematycznych szans na mistrzostwo Polski. - Oczywiście chcieliśmy wygrać, ale chyba nie byliśmy należycie skoncentrowani. Szczególnie w pierwszej części, ale opanowaliśmy sytuację i skończyło się jak skończyło - powiedział.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co tam się wydarzyło? Chciał tylko wybić piłkę rywalowi
- W pierwszej połowie w ogóle nie mieliśmy kontroli nad meczem, akcje toczyły się w jedną i drugą stronę. Aż dziw bierze, że przy takiej liczbie sytuacji w ogóle nie padły bramki. Niemniej na pewno był to dobry pojedynek dla kibiców. Dla mnie troszkę mniej, aczkolwiek punkt jest punktem. Biorąc pod uwagę okoliczności to może i mieliśmy ciut więcej szans, ale trzeba je strzelić. Wybroniliśmy się z 0:0 i jedziemy dalej. Trzeba szybko zamknąć ten mecz, bo przed nami finał Pucharu Polski - podsumował spotkanie Papszun.
Szkoleniowiec Rakowa podczas wirtualnej rozmowy z dziennikarzami zwrócił uwagę, że jego podopieczni mają coraz trudniejsze zadanie w kolejnych spotkaniach z uwagi na wciąż rosnącą pozycję zespołu. - Było widać, że przeciwnicy podchodzą do nas poważnie. Może Jagiellonia nie gra już o jakieś wysokie cele, ale była widoczna ta determinacja i mobilizacja. Trzeba też docenić tego rywala, bo mają wielu bardzo dobrych zawodników. Ten punkt zabieramy więc do domu z szacunkiem - zaznaczył.
Papszun zapowiedział szybką analizę środowego meczu, gdyż przed drużyną z Częstochowy najważniejszy mecz w tym sezonie. Na niedzielę 2 maja na godz. 16 zaplanowano finał PP z pierwszoligową Arką Gdynia. - Rozprężenia na pewno nie będzie, zobaczymy jak sobie poradzimy z presją. Ona jest, ale też i zawsze będzie. Dziś też nam towarzyszyła, bo wciąż gramy także o wicemistrzostwo Polski - przypomniał na zakończenie.