Co dalej z Peterem Hyballą? Znamy najbardziej prawdopodobny scenariusz

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Peter Hyballa
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Peter Hyballa

Wisła Kraków jest praktycznie pewna utrzymania, ale w klubie nastroje są dalekie od euforii. Przede wszystkim chodzi o przyszłość Petera Hyballi. WP SportoweFakty poznały najbardziej prawdopodobny scenariusz tego, co stanie się z trenerem po sezonie.

Na początku, gdy Peter Hyballa  przychodził do Wisły, oczekiwania i nadzieje były ogromne. Niemiec miał wprowadzić zespół na o wiele wyższy poziom, zarówno taktyczny, jak i pod względem przygotowania fizycznego, a słynne "gegenpressing" miało być jedną z wizytówek Wisły.

Pierwsze momenty były bardzo obiecujące, natomiast ostatnie tygodnie to droga mocno pod górę. Wyniki, atmosfera... Z wielu źródeł docierają do nas informacje, że wszystko, co się dzieje w klubie, od tygodni sprawia, że posada Hyballi jest mocno zagrożona. Ba, niektóre źródła przekonują nas, że po sezonie Niemiec pożegna się z Krakowem. O co chodzi? Skąd te wewnętrzne pęknięcia w Wiśle?

Pierwszym punktem zapalnym był Hall

Generalnie pierwszym punktem zapalnym za kadencji Hyballi była sytuacja z Timem Hallem, o której WP SportoweFakty poinformowały jako pierwsze. Jak wiadomo, gracz z Luksemburga nie wytrzymał obciążeń treningowych trenera Hyballi, miał też mieć zastrzeżenia do sposobu, w jaki komunikował się z nim szkoleniowiec. Agent piłkarza nazwał Niemca szaleńcem (w rozmowie z Interią), Hall odszedł, a za niego sprowadzono Souleymane Kone.

ZOBACZ WIDEO: Jacek Magiera szczerze o sytuacji Konrada Poprawy. "Nie może mieć żadnych wątpliwości"

Różnice z działem skautingu?

Już wtedy, jak można usłyszeć, Hyballa miał (nieco) za złe klubowi, że w zewnętrznej komunikacji działacze nie stanęli mocniej po jego stronie. A skoro o personaliach (nowych piłkarzach) mowa, to jest to jedna z tych kwestii, która miała poróżnić Hyballę z działem skautingu/szefami Wisły. Wprawdzie Niemiec miał duży udział w sprowadzeniu wspomnianego Kone, ale nie na wszystkie transfery miał taki wpływ, jaki chciałby mieć.

Generalnie zimowy zaciąg Wisły jest oceniany bardzo nisko, a "najlepszym" przykładem jest Słoweniec Zan Medved. Jak słyszymy, na początku nie brakowało mu pewności siebie. "Chcieliście napastnika, to macie napastnika" - miał powiedzieć kolegom na pierwszym treningu. Podobno te słowa dziś w zespole Wisły są powtarzane jako żart. Dla przypomnienia: Medved nie strzelił ani jednej bramki w lidze (rozegrał 12 spotkań).

Co z tym Wachowiakiem?

Kontynuując kwestie personalne, oczekiwania, i to wszystkich stron, rozjechały się, przynajmniej na razie. Również w przypadku Krystiana Wachowiaka, który przyszedł z Chojniczanki. Wisła walczyła o niego długie miesiące, ale niemiecki szkoleniowiec szybko go skreślił (Wachowiak zagrał raptem jeden mecz). "Górze" nie bardzo miało się to spodobać, ale z drugiej strony trudno uznać, że Hyballa uwziął się na tego zawodnika, bo nawet piłkarze Wisły mówią nieoficjalnie, że na treningach widać było, że przed Wachowakiem jeszcze dużo pracy.

Relacje z Błaszczykowskim? Chłodne

A pozostając na wspomnianej "górze", nie jest wielką tajemnicą, że relacje Hyballi z Jakubem Błaszczykowskim nie są, delikatnie mówiąc, wzorowe. A to Niemiec nie znalazł dla Kuby miejsca w kadrze meczowej, a to wpuścił go na boisko w 89. minucie, w sytuacji gdy Wisła przegrywała już w Lubinie 1:4 i nic nie można było zrobić. Takie potraktowanie legendy, która pomogła uratować klub, nie spodobało się nie tylko kibicom Wisły, ale wielu osobom z zewnątrz. Nie mówiąc o tym, że znając charakter Kuby, najmniej spodobało się jemu samemu.

W tym przypadku fani mocno stanęli po stronie legend, o czym Hyballa przekonał się widząc w ośrodku treningowym transparenty z żądaniem, aby szanował legendy Wisły. Jeden dotyczył wspomnianego kapitana, a drugi Kazimierza Kmiecika. Według nieoficjalnych informacji sztab Hyballi nie widział konieczności obecności w swoich szeregach pana Kazimierza, ale w tym przypadku miał trafić na opór ze strony zarządu.

Szatnia miłością nie pała

Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze szatnia, gdzie też nie wszyscy, delikatnie mówiąc, pałają miłością do szkoleniowca. Jak mówiła nam jedna z osób będących blisko klubu, nie chodzi nawet o to, że treningi w Wiśle są ciężkie, tylko o to, że Hyballa w ogóle nie odpuszcza. Nawet w przerwie na kadrę narodową zajęcia miały być forsowne. Niektórzy nie mogą też zapomnieć Niemcowi personalnej krytyki poszczególnych zawodników w mediach.

Natomiast wracając do intensywności zajęć. Czy to zarzut? Zależy jak na to spojrzeć. Osoby znające Hyballę zapewniają, że Niemiec chce dobrze, że ma obsesję na punkcie perfekcji, profesjonalizmu, zaangażowania. Z drugiej strony "materiał ludzki" w Wiśle jest, jaki jest. Wydaje się, że niektórzy po prostu tych obciążeń nie wytrzymują. - To nie są piłkarze za X milionów euro, gotowi, żeby zasuwać na maksa co trzy dni. Taka jest prawda - słyszymy od osoby dobrze zorientowanej w temacie.

W tle rozmowy ze sponsorem

A zatem co dalej? Wisła myśli już o nowym sezonie i to nie tylko w sensie transferowym. Z naszych informacji wynika, że klub prowadzi od dłuższego czasu poważne rozmowy z firmą z sektora energetycznego, która może dać mocne wsparcie. Szefom Białej Gwiazdy zależy na tym, aby wokół klubu było spokojnie. Jeśli więc miałoby już dojść do rozstania z Hyballą, to najlepiej w pokojowej atmosferze.

I z tego co słyszymy, taki scenariusz jest na ten moment najbardziej prawdopodobny. Peter Hyballa miałby dokończyć sezon z Wisłą, a po nim każdy poszedłby w swoją stronę. A czy faktycznie tak się stanie? O tym przekonamy się już wkrótce.

Źródło artykułu: