Paweł Skóra wkrótce skończy 31 lat. Pochodzi z Wrocławia i ma na swoim koncie tytuł mistrza świata i Europy w freestyle footballu, choć przeciętny Polak ani razu o nim nie słyszał. Od małego fascynował się piłką nożną. - Chciałem być jak Zidane. To mój idol. Grałem i trenowałem od rana do wieczora - opowiada WP SportoweFakty.
Tyle że Skora nigdy nie trafił do profesjonalnej akademii piłkarskiej. Nie było mu dane sprawdzić się z rówieśnikami chociażby w Śląsku Wrocław czy innych ośrodkach zajmujących się szkoleniem w stolicy Dolnego Śląska. - Nie grałem w żadnym klubie, bo rodzice mnie powstrzymywali. Obawiali się, że ucierpi moja nauka - zdradza.
Wrocławianin być może powinien dziękować rodzicom i losowi, że nigdy nie trafił do żadnego z polskich klubów. Jego życie skręciło w inne tory, a dzięki temu poznał legendę Realu Madryt - Raula Gonzaleza, pojawił się na jednym boisku z Neymarem czy Lionelem Messim. Przeciętny piłkarz PKO Ekstraklasy może tylko pomarzyć o takich doświadczeniach.
Tak to się zaczęło
Freestyle football to dyscyplina, która liczy ledwie kilkanaście lat. Polega na wykonywaniu wszelakich sztuczek z wykorzystaniem piłki. - Żonglowałem pewnego dnia piłką, podszedł kolega i powiedział, że sobie nie radzę. Zdziwiło mnie to, bo raczej od zawsze byłem dobry w żonglerce. Aż pokazał mi na komputerze kilka filmików. Byłem w szoku. I równocześnie pod wrażeniem tego, co inni potrafią wyczyniać z piłką - wspomina Skóra.
Miał wtedy 14 lat i jak sam przyznaje, musiał się zgodzić z kolegą. Jego sztuczki w porównaniu z profesjonalistami nie robiły wrażenia. - To był moment przełomowy. Porzuciłem wtedy typową piłkę nożną. Zająłem się trickami. Zaczęło mi coś wychodzić. Metodą prób i błędów - dodaje.
Jego pierwszą areną zmagań była miejscowa szkoła, a kibicami - koledzy ze szkolnych ławek i nauczyciele. - W gimnazjum na długiej, 15-minutowej przerwie wychodziłem na dziedziniec przed szkołą. Nauczyciel pełniący dyżur nas wszystkich pilnował. Ktoś jadł drugie śniadanie, ktoś odrabiał lekcje, a ja podbijałem piłkę. Pewnego dnia zauważył mnie pan od WF-u. Zostałem zaproszony na pierwszy pokaz, potem kolejny - zdradza pochodzący z Wrocławia piłkarz.
Freestyle football podbija świat
Bez wątpienia Skórę można zaliczyć do prekursorów freestyle footballu w Polsce. Przeciętnego kibica może zdziwić to, że nasz kraj wyrósł na przodownika w tej dyscyplinie. To o tyle zaskakujące, że przeciętny piłkarz PKO Ekstraklasy ma opinię topornego gracza, który pozbawiony jest techniki. Zawodnicy potrafiący robić cuda z piłką kojarzą nam się z Brazylijczykami czy Hiszpanami.
- W Polsce nie ma oficjalnej listy uprawiających freestyle football, ale tych osób na pewno jest kilkaset. Każdy ma swoją dziedzinę i płaszczyznę, na której się realizuje. Dla jednych to zajawka, dla innych liczy się rywalizacja w zawodach - opowiada Paweł Skóra.
Obecnie Skóra ma na swoim koncie m.in. tytuł mistrza świata i Europy. O tym, że jego dyscyplina rośnie w siłę świadczą statystyki. Gdy w roku 2009 po raz pierwszy organizowano mistrzostwa świata, zgłosiło się 50 zawodników. Na ostatniej przedpandemicznej edycji w roku 2019 chcących spróbować swoich sił w sztuczkach technicznych było już ponad 500.
- Na pewno pokonać Brazylijczyka na takich zawodach to miłe uczucie. Nie wiem w czym tkwi sukces mój czy rodaków, bo my jako Polacy zaczęliśmy dominować we freestyle footballu. W swoich kategoriach tytuły mistrzowskie razem ze mną zdobywali m.in. Szymon Skalski czy Krzysztof Golonka. Właściwie co roku wypływa ktoś nowy - mówi Skóra.
Poznał Raula, wyszedł na boisko z Messim
Paweł Skóra od lat daje pokazy żonglerki. Zainteresowanie jego usługami jest coraz większe. Są to nie tylko imprezy sportowe, ale też stricte komercyjne - dla prywatnych firm. Część kibiców może go kojarzyć z przerw meczów na Euro 2012, jakie odbywały się na stadionie we Wrocławiu. To były jedne z pierwszych masowych pokazów w jego życiu. Później było tylko lepiej - cykl pokazów w Meksyku, Stanach Zjednoczonych czy nawet na Bliskim Wschodzie.
Gdy w Katarze FC Barcelona grała mecz z jedną z lokalnych drużyn miał okazję pokazywać swoje tricki tuż przed oczami Neymara czy Lionela Messiego. Gdy w USA wręczano statuetki dla piłkarzy zasłużonych dla ligi Major League Soccer, poznał Raula Gonzaleza i Diego Forlana.
- Z polskich piłkarzy miałem okazję poznać Jurka Dudka. Również Piotr Świerczewski brał udział w jednej z imprez, na której dawałem pokaz. Nagrywałem też ujęcia do jednej z reklam reprezentacji Polski, gdzie pojawili się Kuba Błaszczykowski, Robert Lewandowski czy Kamil Glik - opowiada Skóra.
Na swoim koncie ma też spotkanie m.in. z Don Kingiem i Evanderem Holyfieldiem. Jednak w najbliższą niedzielę czeka go nowe wyzwanie, a jego widok może zadziwić wrocławian spacerujących wokół Rynku.
Żonglerka wokół Rynku
Paweł Sikora współpracuje m.in. z Moniką Pyrek, która stoi za akcją "Alternatywne lekcje WF". To ona zaproponowała mu udział w Wings for Life World Run. To bieg charytatywny, z którego dochód co roku przeznaczany jest na badania nad urazami rdzenia kręgowego. Od 2014 roku odbywa się w pierwszą niedzielę maja. W Polsce impreza jest obecna od roku 2016.
W czasach przed pandemią, po pewnym czasie od startu biegaczy, na trasę wyjeżdżał specjalny samochód z napisem "meta". Miał on za zadanie dogonić stawkę, a każdy z uczestników wyprzedzony przez pojazd kończył rywalizację. Zwycięzcą biegu zostawał ten, kogo jako ostatni dopadł samochód z napisem "meta". W rolę kierowcy tego nietypowego samochodu wcielał się dotąd Adam Małysz.
Małysz będzie kierowcą również w najbliższą niedzielę, ale będzie to wirtualny samochód pościgowy. Koronawirus wymusił bowiem zmiany w Wings for Life World Run. Teraz uczestnicy z wykorzystaniem specjalnej aplikacji mierzą się z wirtualną metą.
Gdzie w tym wszystkim Paweł Skóra? On w niedzielę weźmie piłkę, wybierze się na wrocławski Rynek i zacznie nią żonglować. Nie będzie tego jednak robił w miejscu. - Założyłem sobie jako cel, by żonglować przez 2-3 kilometry. Nigdy wcześniej nie żonglowałem na dystans, więc nie wiem, jak to wyjdzie. Zakładam, że piłka na takim dystansie nie spadnie mi ani razu na ziemię - zapowiada wrocławianin.
- Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to w roku 2022 spróbuję powtórzyć taki wyczyn, ale wtedy podniosę sobie poprzeczkę i pokonam jeszcze większy dystans - kończy.
Wings for Life World Run wystartuje w niedzielę o godz. 13.
Czytaj także:
Legenda zostaje w Legii Warszawa
Droga do marzeń Nicoli Zalewskiego
ZOBACZ WIDEO: Polski trener od lat wszystko dokładnie zapisuje. "Sporządzam książkę co pół sezonu"