Kolejorz objął prowadzenie już w 12. minucie za sprawą Mikaela Ishaka. Na stadionie przy Reymonta poznaniacy dominowali przez niemal całe spotkanie. W drugiej części gry na 2:0 podwyższył Pedro Tiba. W ostatnim kwadransie nadzieje na punkty gospodarzom dał golem z rzutu wolnego Jakub Błaszczykowski, ale ta bramka okazała się jedynie honorową.
- Chciałbym pogratulować drużynie dobrego meczu - w aspekcie mentalnym oraz jeśli chodzi o dyscyplinę taktyczną na boisku. Z ogromną determinacją walczyliśmy od pierwszej minuty i dobrze wykorzystywaliśmy te przestrzenie, które gospodarze nam zostawiali, szczególnie w środkowej strefie. Jestem zadowolony z realizacji tych założeń - mówił Maciej Skorża.
- Cieszy mnie też to, że w końcu zdobyliśmy bramkę po stałym fragmencie gry. To zawsze jest budujące, kiedy taki element ćwiczony na treningu udaje się wykorzystać. Ale brakuje nam wciąż zimnej krwi w wykorzystaniu tych sytuacji, które udaje nam się stworzyć. Tego ostatniego podania w ostatniej części boiska, które można wykonać trochę łatwiej i w prostszy sposób, nie próbując komplikować sprawy. Trochę nam tej prostej gry czasami brakowało, ale też nie chcę wybrzydzać - dodał trener Lecha zaznaczając, że był to najlepszy mecz jego zespołu, odkąd w nim pracuje.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Strzela jak "nowy Messi"
Jokerem w jego talii okazał się Tiba, który na boisku pojawił się w 60. minucie, a po kilkudziesięciu sekundach już cieszył się z trafienia na 2:0.
- Pokazał, że może być także w takiej roli dużą siłą naszej drużyny. To też jest budujące, bo też nie widziałem słabego ogniwa w naszym zespole, to znaczy piłkarza który by odstawał i który nie realizowałby tego, co miał nakreślone. Team spirit i praca zespołowa były naszą silną stroną i to zostało nagrodzone zwycięstwem w Krakowie - zakończył szkoleniowiec.
Z kolei Peter Hyballa wyliczał to, czego nie udało się zrealizować jego drużynie. Podkreślił, że zwycięstwo Lecha było zasłużone.
- Wyszliśmy w ustawieniu 3-4-3 i założeniem było to, aby stosować pressing, ale nam to nie wychodziło. Byliśmy ciągle o krok za późno. W środku wyglądało to trochę lepiej niż na bokach, ale nie było skuteczne. Niewiele wychodziło nam też wtedy, gdy mieliśmy piłkę i doszła do tego jeszcze frustracja - podkreślił trener Wisły Kraków.
- Pierwsza ze straconych bramek była wynikiem złego ustawienia w obronie przy rzucie rożnym. Nie powinno to tak wyglądać. W drugiej połowie zmieniliśmy ustawienie na 3-5-2 i założeniem było, aby Medved oraz Brown Forbes wiązali szóstkę Lecha. Wyglądało to trochę lepiej, ale to Lech wciąż był stroną dominującą - tłumaczył szef sztabu szkoleniowego Białej Gwiazdy.
Niemiecko-holenderski trener nie chciał zrzucać winy na braki kadrowe, choć musiał sięgnąć po młodych piłkarzy takich jak Piotr Starzyński i Konrad Gruszkowski. Wisła zmagała się jednak z problemem w kreowaniu sytuacji pod poznańską bramką.
- Udało się nam nawet być w pewnym sensie w zasięgu remisu, ale nie zdołaliśmy tego osiągnąć. Uważam, że w sytuacji przy golu na 0:1 lepiej powinniśmy się zachować w obronie. To był podobny mecz do tego w grudniu. Lech świetnie operuje piłką, ma dużo jakości. Wtedy udało nam się wygrać, teraz niestety nie. Ale na dwie kolejki przed końcem zdołaliśmy się utrzymać w lidze, a to było moim celem - zakończył.
W ostatniej kolejce sezonu 16 maja Lech Poznań podejmie Górnika Zabrze, a Wisła Kraków zagra w Gliwicach z Piastem.