Lechia Gdańsk nie zrobiła progresu. Trener Piotr Stokowiec szczerze o ostatnich miesiącach

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Piotr Stokowiec
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Piotr Stokowiec

- Nie lubię się biczować. Nie mam sobie nic do zarzucenia jako trener. Nie powiem, że źle pracowałem - podkreśla trener Lechii Gdańsk Piotr Stokowiec. W zakończonym niedawno sezonie 2020/21 biało-zieloni zajęli ostatecznie siódme miejsce.

Gdyby Lechia Gdańsk przynajmniej zremisowała w ostatniej kolejce z Jagiellonią Białystok, zajęłaby nie siódme, a czwarte miejsce, co premiowałoby gdańszczan do gry w eliminacjach do europejskich pucharów. Tak się jednak nie stało i nad morzem odczuwalny jest spory niedosyt. Porozmawialiśmy na ten temat z trenerem Piotrem Stokowcem, dla którego sezon 2020/21 był trzecim spędzonym w Lechii.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: Czy Lechia w ostatnim roku zanotowała progres? Wynikowo na pewno nie, a czy drużyna w jakimkolwiek stopniu poszła do przodu?

Piotr Stokowiec, trener Lechii Gdańsk: Patrząc realnie i biorąc pod uwagę to, co się wydarzyło, na pewno nie był to lepszy sezon i nie możemy mówić o jakimkolwiek progresie. Zdaję sobie z tego sprawę, ale wiele się złożyło na taki, a nie inny wynik sportowy. Nie był to sezon, do którego będziemy wracać i wspominać po latach. Jestem człowiekiem ambitnym i emocje po zakończonym sezonie jeszcze we mnie buzują. Trochę żal, że nie zakwalifikowaliśmy się do europejskich pucharów, a o wszystkim decydowały detale, małe rzeczy, jedna stracona bramka, jedna decyzja sędziego. Mieliśmy to w zasięgu ręki. A tak, zamiast czwartego miejsca, mamy siódme.

ZOBACZ WIDEO: Wielka feta nad Wisłą! Legia Warszawa świętowała zdobycie mistrzostwa

Trudno jednak wszystko zrzucać na VAR i sędziów.

Oczywiście, że mogliśmy, a nawet powinniśmy rozstrzygnąć to wcześniej. Wiele rzeczy nam uciekło. Przeprowadziliśmy wnikliwą analizę tego, co się wydarzyło, co mogliśmy zrobić lepiej. Nie możemy się na to obrażać. Do końca walczyliśmy o czwarte miejsce i mamy poczucie ogromnego niedosytu. Jest w nas złość, dlatego chcielibyśmy jak najszybciej wrócić do grania i pokazać naszą wartość.

Nie uważa pan, że Lechia po prostu nie zasłużyła na to czwarte miejsce?

Nie chciałbym używać tego typu słów. Piłka nożna jest sportem bardzo niewymiernym. Trudno jest mówić, kto zasłużył, a kto nie. Piłka nożna nie jest sprawiedliwa.

Z czego jest pan najbardziej zadowolony?

Z tego, że w tych trudnych czasach trzymaliśmy się razem i drużyna wielokrotnie pokazywała charakter. Jesteśmy drużyną, która w końcówkach meczów strzelała najwięcej bramek w całej lidze. Marne to pocieszenie, ale do ostatnich sekund walczyliśmy o czwarte miejsce. Widzę to w zawodnikach, po ich mowie ciała. W Białymstoku w doliczonym czasie gry chcieliśmy zdobyć bramkę za wszelką cenę. To pokazuje, że drużyna nie godzi się z takim obrotem spraw. To dobry prognostyk przed kolejnym sezonem. Drużyna nie jest smutna, ale zła. Doskonale wiemy, że coś nam uciekło. Nie szukamy winnych dookoła, tylko w nas samych.

Co było najtrudniejsze w zakończonym niedawno sezonie?

Przepracowałem w Lechii już trzy sezony i różniły się one tym, że w dwóch pierwszych byliśmy dwa razy na obozie w Turcji, dwa razy w Cetniewie, a w tym sezonie nie byliśmy nigdzie. Cóż, takie czasy. Trudno było nam się w tym odnaleźć, a i tak mało zabrakło, by zakończyło się to dobrą puentą. Mamy nad tym myśleć, natomiast jest to bodziec do dalszej pracy. Kolejny sezon będzie znacznie lepszy, jeśli dobrze przepracujemy okres przygotowawczy.

Ma pan sobie coś do zarzucenia za ten sezon?

Nie lubię się biczować. Oczywiście, popełniłem błędy, ale ze swojej pracy również wyciągam wnioski. Nie traktuję tego jednak w kategoriach, że źle pracowałem. Nie mam sobie nic do zarzucenia jako trener. Można mówić, że mądry Polak po szkodzie i dorabiać do tego różne ideologie, ale ten sezon był cholernie trudny. Niczego nie zaniedbałem. Robiłem wszystko najlepiej, jak tylko mogłem. Oszukałem się trochę na tym, że wcześniej mogliśmy szukać innych rozwiązań. Mocno zaufaliśmy Kenny'emu Saiefowi, żeby pociągnął ten zespół, wierzyłem w jego umiejętności, a okazało się, że to nie była najlepsza droga. Jest to rzecz, na której się zawiodłem i która burzyła funkcjonowanie całej drużyny. To dla mnie lekcja.

Co jest do natychmiastowego poprawienia w zespole? I gdzie widzi pan największe rezerwy?

Zdecydowanie gra w obronie. Sporo mówiło się o naszej słabej grze w ataku, ale statystyki pokazują, że my stwarzaliśmy dużo sytuacji, oddawaliśmy dużo strzałów, mieliśmy kluczowe podania, natomiast do poprawy jest skuteczność. Mimo to jesteśmy na trzecim miejscu w lidze pod względem zdobytych bramek. Zdecydowanie jednak zbyt wiele bramek traciliśmy. Teoretycznie jest to łatwiejsze do poprawienia, w dodatku mając tak klasowych obrońców w zespole. Kolejny sezon musi wyglądać znacznie lepiej, musimy tracić mniej bramek. Przeciwnicy mieli zbyt dużo swobody w obrębie naszej bramki i zostawialiśmy Dusanowi Kuciakowi za dużo roboty. To absolutnie musi się poprawić. Tak samo jak nasze zachowanie przy prokurowaniu rzutów karnych. Sprokurowaliśmy ich aż dziewięć. Przepisy się zmieniają i musimy być bardziej ostrożni we własnej "szesnastce".

Zamierzacie w kolejnym sezonie rozruszać środek pola? Od jakiegoś czasu jesteście trochę jednowymiarowi i w zasadzie jedyne zagrożenie stwarzaliście grą skrzydłami.

Chcemy rozwijać drużynę i grać ofensywnie. Były momenty dobrej gry w pojedynczych meczach, natomiast z rożnych przyczyn się to rozchodziło i nie mogliśmy występować w optymalnym zestawieniu. Również nie jestem usatysfakcjonowany faktem, jak wyglądała nasza organizacja gry w ofensywie. Widzimy, że mamy bardziej defensywnych środkowych pomocników, więc od dłuższego czasu szukamy kreatywnych zawodników do środkowej części boiska. Szukamy piłkarza na pozycję numer dziesięć, który dodałby nam jakości. Statystyki pokazują, że próbowaliśmy grać ofensywnie, ale brakowało nam wspomnianej jakości. Nie chciałbym, żebyśmy byli postrzegani jako drużyna, która gra tylko defensywnie i liczy tylko na kontry.

Conrado, Kenny Saief, Jan Biegański - to zawodnicy, którzy mieli dobre wejście do zespołu, ale z miesiąca na miesiąc było trochę gorzej z ich formą. Zresztą nie dotyczy to tylko ich, bo przykładów jest więcej. Skąd pana zdaniem się to bierze?

Nie chcę wszystkiego zrzucać na ten dziwny sezon, ale nie sposób nie brać tego pod uwagę. Zawodnicy przechodzili różne choroby i związane z tym powikłania. Nie zgodzę się jednak z tym, że Conrado obniżył loty, bo dawał nam dużo i był jednym z motorów napędowych drużyny. Słabiej grał Omran Haydary, ale też miał problemy ze zdrowiem, a później na jego pozycji występował Łukasz Zwoliński i nie chcieliśmy nic zmieniać. Po miesięcznej przerwie w treningach nie jest łatwo wprowadzić takiego piłkarza do drużyny. Zwłaszcza w okresie, gdy nie mamy możliwości rozegrania sparingu.

Jak to jest z tą młodzieżą w Lechii? Z jednej strony chwalicie się, że stawiacie na młodszych zawodników, ale gdy spojrzy się w statystyki, to już tak kolorowo to nie wygląda.

Wierzę w naszych młodzieżowców - w Janka Biegańskiego i Kubę Kałuzińskiego. Dlaczego mieliby źle funkcjonować? Dodałbym jeszcze Filipa Koperskiego, który zadebiutował w Lechii i już sporo na tym zyskał. Oczywiście, potrzeba mu czasu, bo nie wskoczy się od razu z gimnazjum na uniwersytet. Jest też Mateusz Żukowski. Na początku miał trzy występy w pierwszej drużynie, teraz ma ich prawie dwadzieścia. Z młodymi zawodnikami jest tak, że na początku jest w nich duży entuzjazm, wchodzą do zespołu z brawurą, wszystko wydaje im się łatwe, chcą się pokazać, ale w końcu przychodzi moment, gdy muszą sprostać większemu zainteresowaniu. Muszą to wytrzymać.

Co do Janka - uważam, że dobrze się rozwija i funkcjonuje w Lechii. W ostatnim czasie były matury i uznaliśmy wspólnie, że damy mu odpocząć w końcówce sezonu. Dla młodego zawodnika jest to spory bagaż mentalny. Generalnie, pozycja młodzieżowca nie spędza mi snu z powiek. Myślę, że jest wiele klubów w Polsce, które chciałyby mieć takich młodzieżowców, jak my.

Co z zawodnikami typu Egzon Kryeziu, Mykoła Musolitin albo Egy Maulana Vikri? Jaki jest ich status w drużynie?

Polityką klubu jest, by szukać młodych zawodników z potencjałem. Egzon cierpi na tym, że w naszej drużynie na jego pozycji grają nasi młodzieżowcy. Ma swoje umiejętności, będzie z nami w okresie przygotowawczym, natomiast myślimy o wypożyczeniu go do innego klubu, by nie blokować jego rozwoju. W tym wieku najważniejsza jest regularna gra. Młodzi zawodnicy nie będą grać tylko dlatego, że są młodzi, ale muszą dawać też jakość. Poza tym, polska liga nie jest ligą łatwą. Jest to liga fizyczna, dlatego niektórzy zawodnicy, tak jak Egy, mają trudności. Nawet jeśli umiejętności techniczne mają odpowiednie, to fizyczność ligi czasami bierze górę. Jeśli spojrzymy na czołówkę Pro Junior System, to, poza Pogonią Szczecin, są tam drużyny, które w lidze są w środku tabeli albo w dolnej jej części.

Krótko - czy latem można spodziewać się transferów?

Zdecydowanie chcemy się wzmocnić w letnim okienku, bo w ostatnim czasie byliśmy trochę powściągliwi w kwestii transferów. Chcemy jednak iść w stronę jakości. Nasze wcześniejsze ruchy, czyli pozyskanie Jana Biegańskiego, Kristersa Tobersa czy Josepha Ceesay'a pokazują, że chcemy jakościowych i wartościowych piłkarzy. Nie zamierzamy jednak czekać na mannę z nieba. Nie odbywa się to na zasadzie, że ja dokonuję wszystkich transferów, bo zawsze z tyłu głowy pojawia się temat finansów. To są naczynia powiązane. W pierwszej kolejności muszę wykorzystać materiał, którym dysponujemy. Obserwowaliśmy w ostatnim czasie około dwudziestu zawodników, a teraz zawęziliśmy to grono do ośmiu. W niektórych przypadkach byliśmy zmuszeni odpuścić ze względu na finanse, ale mamy też na liście piłkarzy, których chcemy pozyskać. Przede wszystkim na pozycje ofensywne.

Kręgosłup drużyny zostanie w niezmienionym składzie? Na jakich pozycjach możemy spodziewać się transferów do klubu?

Nie chcę podawać konkretnych nazwisk, żeby nie zabijać rywalizacji na samym starcie. Myślę, że mamy kręgosłup, natomiast potrzebujemy większego polotu w ofensywie. Szukamy zawodników ofensywnych, ale też chcemy rozwijać tych, których mamy w klubie. Dysponujemy fajną młodzieżą i wierzymy, że będzie to również naszą siłą.

Jeśli chodzi o transfery, to mówimy o zdecydowanych wzmocnieniach, a nie jedynie uzupełnieniach kadry?

Chcielibyśmy dokonać transferów na poziomie Ceesay'a, czyli zawodnika, który jest w stanie zrobić różnicę. Priorytetem od dłuższego czasu jest też transfer ofensywnego pomocnika, klasycznej dziesiątki. Nie jest jednak tak, że czekam wyłącznie na transfery, ale przede wszystkim skupiam się na pracy i odpowiednim przygotowaniu tych, którymi dysponuję w chwili obecnej.

Finalnie zajęliście 7. miejsce na koniec sezonu. Gdybyście zakończyli rozgrywki na czwartej pozycji, w klubowej kasie znalazłyby się prawie cztery miliony złotych więcej. Będzie to miało wpływ na transfery?

Myślę, że nie jestem dobrym adresatem tego pytania, natomiast zdajemy sobie sprawę z tego, że konsekwencje są ogromne.

A konkretnie? Ilu transferów chcielibyście dokonać latem?

Nie wiem czy będą to dwa transfery czy cztery. Wszystko zależy od tego, jak będzie układała się sytuacja na rynku. Mamy w zespole miejsce na kilku ofensywnych zawodników. Jeśli chcemy grać o wyższe cele, musimy mieć więcej jakości w drużynie. Liczę, że parę transferów uda nam się zrealizować. Mamy wielu młodych i zdolnych zawodników, ale być może w tej chwili jeszcze nie są gotowi, by być pierwszoplanowymi postaciami w Lechii.

Kogo w przyszłym sezonie na pewno nie zobaczymy w Lechii?

Powiem tak: jest kilku zawodników, którym w czerwcu kończą się kontrakty z Lechią. Ja przedstawiłem zarządowi ocenę sportową tych zawodników, ale ostateczne decyzje jeszcze nie zapadły. Powinniśmy mieć jasność najpóźniej do momentu, gdy piłkarze wrócą z urlopów. Mogę jedynie potwierdzić, że Kenny Saief nie zostanie z nami na kolejny sezon.

Dalej będziecie szli w stronę zaciskania pasa i odchudzania kadry, schodząc z najwyższych kontraktów?

Nie chciałbym wchodzić w sprawy finansowe, choć oczywiście muszę mieć je z tyłu głowy, gdy myślę o transferach. Jestem informowany o wielu sprawach i muszę realnie na to patrzeć, ale nie chciałbym zagłębiać się w tym temacie, bo nie czuję się osobą kompetentną. Być może uda się wytransferować jakiegoś naszego zawodnika - wiemy, że w ostatnich meczach mocno obserwowany był Karol Fila. Naszą rolą jest rozwijanie tych chłopaków. Wszystko jest od siebie zależne.

Czy Łukasz Zwoliński wróci na pozycję napastnika? Można było odnieść wrażenie, że wiosną trochę marnował się na skrzydle.

Szukaliśmy różnych rozwiązań wśród zawodników, którymi dysponowaliśmy. Mecze często wygrywaliśmy sposobem, fortelem, stałym fragmentem gry. Sprawdzaliśmy różne warianty taktyczne, na początku próbowaliśmy grać 1-4-4-2 w rombie z "łamanym" napastnikiem. To podobało się zawodnikom, utrzymywaliśmy się długo przy piłce, ale nie stwarzaliśmy sytuacji. Nie zawsze liczba ofensywnych zawodników przekłada się na jakość. Możemy zagrać dwoma czy trzema napastnikami, ale wtedy upośledza to inne elementy w budowaniu akcji i graniu. Wiem, że Łukasz lepiej czuje się w polu karnym, ale taka była potrzeba chwili. Grał na boku pomocy, był takim fałszywym skrzydłowym, natomiast miał za zadanie częste wchodzenie w pole karne przeciwnika. O ile się nie mylę, z tak ustawionym Łukaszem zdobyliśmy czternaście punktów w sześciu meczach. Mogłem wtedy coś zmienić, ale nie chciałem burzyć czegoś, co zaczęło dobrze funkcjonować. Zgadzam się jednak, że miejsce Łukasza jest przede wszystkim w polu karnym i w takiej roli będziemy go widzieli w przyszłym sezonie.

Flavio Paixao we wrześniu skończy 37 lat. Czy pana zdaniem jest w stanie w dalszym ciągu grać na tak wysokim poziomie, jak dotychczas?

Wiemy, że Flavio jest bardzo ambitnym zawodnikiem i nie chciałbym nikomu z góry podcinać skrzydeł. Trzeba Flavio szanować za dotychczasowe osiągnięcia, bo rzadko zdarza się taki zawodnik. Mamy na niego pomysł w przyszłym sezonie, popracujemy i zobaczymy, jakie będą tego efekty. Graliśmy różnie, z Flavio w ataku i Zwolińskim jako jego zmiennikiem, w paru meczach występowali obaj. Mam swój pomysł, natomiast jest jeszcze za wcześnie, by mówić jak dokładnie będziemy grać.

Słyszałem, że rozmawiał pan z zarządem parę godzin przed naszym spotkaniem. Jak zarząd ocenił waszą postawę w sezonie 2020/21? W październiku prezes Adam Mandziara twierdził, że waszym celem jest TOP5.

Nie wiem czy ktokolwiek z zarządu życzyłby sobie, żebym cytował jakie słowa padły. Mogę jedynie powiedzieć jak ja widziałem ten sezon. Chcieliśmy wycisnąć z niego maksimum, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności i szkoda, że finalnie nie udało się zrealizować celu. Walczyliśmy jednak do ostatnich sekund ostatniego meczu. Jestem ambitnym człowiekiem i nie mogę się z tym pogodzić. Nie interesuje mnie bycie ligowym średniakiem. Przyszedłem do Lechii, żeby coś zbudować i żeby ta drużyna funkcjonowała na lepszym poziomie.

CZYTAJ TAKŻE:
W kadrze Paulo Sousy brakuje piłkarza Legii. Czesław Michniewicz wszedł w buty selekcjonera
Karabach stracił mistrzostwo. To dobra wiadomość dla Legii Warszawa

Źródło artykułu: