To był cud w Stambule. Jerzy Dudek zapamięta go do końca życia

Twitter / Na zdjęciu: Jerzy Dudek broniący rzut karny Andrija Szewczenki
Twitter / Na zdjęciu: Jerzy Dudek broniący rzut karny Andrija Szewczenki

Dokładnie 16 lat minęło od niesamowitego wieczoru w Stambule, gdzie w finale Ligi Mistrzów zmierzyły się Liverpool FC i AC Milan. Wielkim bohaterem tego spotkania był Jerzy Dudek.

To był jeden z najgenialniejszych powrotów w historii piłki nożnej. Na Ataturk Olimpiyat Stadium w Stambule 25 maja 2005 roku działy się cuda.

Gdyby po pierwszej połowie ktoś przewidział to, co wydarzyło się po zmianie stron, mógłby zostać... milionerem. Sport ponownie udowodnił wtedy, że niemożliwe nie istnieje.

Piłkarze AC Milan schodzili na przerwę prowadząc 3:0 i nic nie zapowiadało tego, że Liverpool FC będzie w stanie się podnieść i odwrócić losy spotkania.

Po powrocie do gry "The Reds" dokonali jednak wydawało się niemożliwego - pomiędzy 54 a 60 minutą strzelili trzy gole i odrobili wszystkie straty! Bramkę na wagę remisu zdobył Xabi Alonso, który dobił niewykorzystany prze siebie samego rzut karny, obroniony przez Didę.

Więcej goli już nie padło, a rozstrzygnięcie zapadło dopiero w serii rzutów karnych - wtedy bramkę swoim "Dudek dance" zaczarował polski bramkarz Jerzy Dudek. Jedynym zawodnikiem z Mediolanu, który zdołał go pokonać z jedenastu metrów okazał się Ricardo Kaka.

Decydującej próby nerwów nie wytrzymał Andrij Szewczenko. Dudek pewnie obronił jego strzał i mógł celebrować największy sukces w swojej piłkarskiej karierze.

Zobacz także:
Komplet kibiców na Euro 2020? To możliwe w jednym kraju
Cristiano Ronaldo podsumował sezon Serie A. "Zrealizowałem swój cel"

ZOBACZ WIDEO: Owacja dla Roberta Lewandowskiego! Zobacz, jak dziennikarze przywitali kapitana reprezentacji Polski

Komentarze (0)