Przeciwieństwo futbolowego blichtru. Kai Havertz to naprawdę wyjątkowy piłkarz

PAP/EPA / EPA/David Ramos / POOL  / Na zdjęciu:  Kai Havertz
PAP/EPA / EPA/David Ramos / POOL / Na zdjęciu: Kai Havertz

Kai Havertz jest dziś na ustach wszystkich, ale kompletnie nic sobie z tego nie robi. Dalej chce żyć w taki sposób jak dotychczas. Spryt i opanowanie na boisku ćwiczył przez lata. Mamy do czynienia z największym niemieckim talentem od lat.

W tym artykule dowiesz się o:

Jedna akcja dała Chelsea FC drugi w historii triumf w Lidze Mistrzów. Mason Mount posłał prawdziwe ciasteczko do pędzącego Kaia Havertza, ten szczęśliwie minął niepewnie wybiegającego Edersona i strzelił do pustej siatki. Pierwszy gol 20-latka w Lidze Mistrzów w całej karierze. Nagle jest na ustach wszystkich jako ten, który dał "The Blues" sukces, o którym nikt w grudniu jeszcze nie śnił. Havertz nigdy jednak nie patrzy na całą otoczkę, robi swoje. Finał pokazał, że może być lepszym piłkarzem, ale człowiekiem pozostanie takim samym - pokornym, skromnym, który kocha to, co robi.

Pasja i twarde stąpanie po ziemi

Do profesjonalnej piłki Kai Havertz wchodził, mając zaledwie 17 lat. Wielu śledzących Bundesligę, a przede wszystkim mecze Bayeru Leverkusen, uznawało go za przeogromny talent i wieszczyło mu wielką karierę. Nie ma postury typowej dla ofensywnego pomocnika - mierzy 189 cm wzrostu, ale jego technika jest nie do podrobienia. Przez lata zachwycał kibiców świetną koordynacją, szybkością i sprytem. Dzięki temu przez cztery sezony gry w Bayerze wykręcił naprawdę dobre statystyki - w 143 ligowych spotkaniach zdobył 43 bramki i zanotował 30 asyst.

Pasję do futbolu zaszczepili w nim dziadek i ojciec, którzy w przeszłości grali w amatorskich ligach. Szczególnie ten drugi poczuł, że syn ma duże zadatki na wielkiego piłkarza. Gdy tylko mały Havertz nauczył się samodzielnie chodzić, tata zabierał go do ogrodu i kopał z nim piłkę. Chłopiec pokochał ten sport z marszu, dawał mu dużo frajdy.

ZOBACZ WIDEO: Za Krychowiakiem udany sezon w klubie. Czy to oznacza wysoką formę w reprezentacji?

Jednak sam Kai jako nastolatek nie poświęcał się w 100 procentach piłce nożnej, nie zatracał się w niej. Twardo stąpał po ziemi i pamiętał, że edukacja też jest ważna. Dlatego nie przeszedł zbyt szybko z Akwizgranu do klubu Bundesligi, wolał skończyć miejscową szkołę. To był jego wybór.

Zdarzało się, że nie jeździł na mecze Bayeru w europejskich pucharach, bo dzień później miał jakiś egzamin i chciał otrzymać dobrą ocenę. Wszystko uzgadniał z trenerami, m.in. Rogerem Schmidtem, Tayfunem Korkutem czy Heiko Herrlichem. Sami uważali, że szkoła w pewien sposób utrzyma wysoki poziom jego rozwoju.

Przeciwieństwo futbolowego blichtru

Havertz dał się poznać jako człowiek, który nie przepada za blaskiem fleszy, splendorem, mediami i całym tym futbolowym blichtrem. 20-latek jest przeciwieństwem tego świata. Powściągliwy, rodzinny, stara się unikać kontrowersji, a przede wszystkim zachowuje ogromny spokój, co imponuje trenerom i reszcie szatni.

Mało co jest w stanie go sprowokować, oburzyć, wyprowadzić z równowagi. Zdecydowanie wpływ na takie opanowanie miała jego babcia, która nauczyła grać go na fortepianie. To instrument, który wymaga wielkiej cierpliwości i skupienia, by móc grać na nim przepiękne melodie. Lata nauki gry pozwoliły stworzyć u Kaia prawdziwą wewnętrzną harmonię.

Nie wybierał drogich miejsc na wakacje. Preferował ciche i spokojne miejsca, w których może się wyciszyć. Nie jest fanem kupowania drogich ubrań i opłacania fryzjerów za kilka tysięcy. W Leverkusen, gdy już był pełnoletni, częściej widywano go na przystanku autobusowym niż w Bentleyu czy innym drogim aucie.

Po wygranym finale Ligi Mistrzów udzielił krótkiego, ale wymownego wywiadu, który jest dowodem na to, że sława dla niego nie ma znaczenia.

- Jesteś najdroższym piłkarzem w historii Chelsea. Zdajesz sobie z tego sprawę? Jak się z tym czujesz? - pyta dziennikarz.
- Nie wiem, mam to gdzieś. Właśnie wygrałem pieprzoną Ligę Mistrzów i to się liczy! - odpowiada Havertz.

Wpływ polskiego trenera

Wielki talent niemieckiej piłki trafił do Bayeru dzięki Sławomirowi Czarnieckiemu, który namówił rodziców Kaia, by przeniósł się do Leverkusen. Potem prowadził go w drużynach U-12 i U-13, zajmował się rozwojem jego talentu.

- Kai był bardzo szybki, szybko się poruszał, szybko myślał, miał niezwykłą swobodę w operowaniu piłką. Widać jak zawodnik zachowuje się, będąc pod presją, w trudnej sytuacji. I on to miał. Oglądałem wcześniej Toniego Kroosa w tych kategoriach wiekowych i krótko mówiąc, to widać od razu. Takich zawodników w Niemczech nie ma co roku, to jest złoty strzał. Więc jak pan zobaczy takiego piłkarza, to będzie pan wiedział, że to jest ten, którego pan szuka - wspominał Czarnecki w rozmowie z WP SportoweFakty w czerwcu 2020 r.

Ogromne wrażenie Havertz zrobił w sparingu Bayeru z Alemanią Aachen (8:3). Wszystkie trzy bramki dla Alemanii zdobył właśnie Kai. - Ale, co ważne, nie były to bramki z bliska. Wszystkie zostały zdobyte z kontrataków, Kai bardzo szybko się przemieszczał, wygrywał pojedynki w ofensywie, był bardzo mocny w dryblingu i efektem tego były bramki. Szczerze mówiąc, trzeba by było nie znać się w ogóle na piłce, żeby nie zorientować się, że mamy do czynienia z wielkim talentem - opowiadał Czarniecki.

Havertz potrzebował około roku, żeby naprawdę zacząć się wyróżniać w Bayerze. Dość długo się aklimatyzował, dostosowywał do poziomu akademii. Fizycznie też odstawał, był wówczas nieco niższy od reszty. Gdy zaczął nabierać masy i rósł, wyrósł na lidera każdej młodzieżowej drużyny.

W końcu dotarł do seniorskiej piłki, gdzie robi wspaniałą karierę i zadziwia na każdym kroku. Teraz przed nim Euro 2020 z reprezentacją Niemiec.

Czytaj też:
Triumf Chelsea przeczy logice
Havertz prawie jak Ricken

Źródło artykułu: