Poznaniacy do meczu przystępowali z chęcią zrehabilitowania się za porażkę ligową z Polonią Warszawa. Ich celem było również wywalczenie sobie jak najkorzystniejszej zaliczki przed rewanżem. Spotkanie z Club Brugge przyciągnęło na trybuny prawie komplet widzów. Pojawiła się również kilkudziesięcioosobowa grupa fanów z Belgii, która starała się dopingować swoich ulubieńców, ale nie miała zbyt wielkich szans w pojedynku głosowym z poznaniakami.
Lechici prowadzenie mogli objąć już po chwili gry. Semir Stilić dośrodkował z rzutu rożnego na krótki słupek, tam stał Hernan Rengifo, którego strzał głową instynktownie obronił Stijn Stijnen. Obiecujący początek nie sprawił, że to Lech dyktował warynki gry i inicjatywę przejęli belgowie. W ich szeregach strzelał niepilnowany Karel Geraerts, ale Grzegorz Kasprzik stanął na wysokości zadania. Szczęścia uderzeniem z dystansu szukał również Jonathan Blondel. Pierwszy kwadrans gry to przewaga gości, co mogli przypieczętować bramką. Na szczęścia dla Lecha strzał Josepha Akpali został zablokowany. Kolejorz mógł błyskawicznie odpowiedzieć, bo wyprowadził groźną kontrę, ale ostatecznie zabrakło dobrego ostatniego podania i cała akcja spaliła na panewce.
W 17. minucie Club Brugge po raz kolejny groźnie zaatakowało. Znów z dystansu uderzał Blondel i Kasprzik z trudem wybił piłkę na rzut rożny. Chwilę późnie serca zadrżały belgijskim fanom, bowiem w doskonałej sytuacji znalazł się Sławomir Peszko, którego strzał w ostatniej chwili został zablokowany. Belgowie często próbowali swojej szansy zza pola karnego, jednak nie wiele z tego wynikało. Blisko objęcia prowadzenie byli dopiero pięć minut przed końcem pierwszej połowy. Wtedy po ładnej akcji tuż obok bramki piłkę posłał Ronald Vargas.
Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. Podopieczni Adrie Kostera swobodnie operowali piłką, szybką przemieszczając się po boisku. Lech, słabo dysponowany w środku pola, miał z Belgami sporo problemów.
Druga część gry także rozpoczęła się od przewagi gości, którzy grali agresywnie, podwajali krycie, z czym lechici wyraźnie sobie nie radzili, nie mając pomysłu na sforsowanie belgijskiej defensywy. W 52. minucie po raz kolejny wykazać musiał się Kasprzik, tym razem po strzale z dystansu Akpali. Z pomocą poznańskiej drużynie ruszyli kibice, którzy niesamowitym dopingiem zachęcali do śmielszych ataków. Efekty mogły przyjść bardzo szybko, jednak strzał Stilicia obronił Stijnen. Lech coraz częściej gościł pod polem karnym Club Brugge, brakowało tylko uderzeń na bramkę.
W 61. minucie powinno być 1:0 dla Lecha! Peszko wychodził na dobrą sytuację, ale za mocno wypuścił sobie piłkę, która jednak szczęśliwie trafiła do Rengifo, a Peruwiańczyk nie wykorzystał idealnej okazji do zdobycia gola. Kilkanaście minut później, po błędzie defensywy gości, zza pola karnego niecelnie uderzał Peszko. W 81. minucie poznańska publiczność poderwała się z krzeseł ciesząc się z bramki, ale przedwcześnie, ponieważ strzał z rzutu wolnego Seweryna Gancarczyka przeleciał centymetry obok słupka.
W drugiej części drugiej połowy Belgowie nieco odpuścili ataki, skupiając się głównie na defensywie. Stąd wyniknęły sytuacje dla Lecha. W ostatnich minutach w poczynaniach obu ekip było widać zmęczenie, ale Kolejorz zadał decydujący cios w ostatnich sekundach spotkania. Z lewej strony w pole karne dobrze dośrodkował Peszko, nikt nie przeciął piłki, która ostatecznie wpadła do siatki i rozradowała wszystkich kibiców poznańskiej drużyny. Stadion we Wronkach został tym samym odczarowany.
Po meczu bardzo rozgoryczeni byli z kolei fani gości. Najpierw w kierunku schodzącego do szatni Manuela Arboledy skierowane były rasistowskie okrzyki, a potem zaczęli oni prowokować kibiców Kolejorza okrzykami "Legia Warsaw". Kolumbijski obrońca zareagował na zaczepki uśmiechem na twarzy, a poznańscy fani głośnymi okrzykami o Lechu.
Wynik 1:0 to dobry prognostyk przed rewanżem, który odbędzie się 27 sierpnia w Bruggi.
Lech Poznań - Club Brugge 1:0 (0:0)
1:0 - Peszko 90+3'
Składy:
Lech Poznań: Kasprzik - Injać, Bosacki, Arboleda, Gancarczyk - Peszko, Bandrowski, Stilić (65' Golik), Wilk (71' Kikut) - Lewandowski (90 Mikołajczak), Rengifo.
Club Brugge: Stijnen - Vermeulen, Simaeys, Alcaraz, Klukowski - Vargas (82' Chavez), Geraerts, Blondel, Odjidja - Dirar (72' Sonck), Akpala.
Żółte kartki: Bandrowski, Arboleda, Golik, Peszko (Lech) oraz Dirar (Club Brugge).
Sędzia: Manuel Jorge Neves Moreira de Sousa (Portugalia).
Widzów: 5500.