TOP 9 wydarzeń, które przeszły do historii EURO. I nie pozwalały odejść od telewizora

Materiały prasowe / Unsplash
Materiały prasowe / Unsplash

Strzał z woleja van Bastena? Rzut karny Panenki? Złoty gol Bierhoffa? Historia mistrzostw Europy pełna jest zwrotów akcji i wydarzeń, które nie pozwalały odejść od ekranu nawet do lodówki, o toalecie nie wspominając.

W tym artykule dowiesz się o:

Znacie to? Mecz, niby nic się nie dzieje. – Idę do kuchni, chcecie coś? – mówi gospodarz. Chwilę po jego wyjściu pada gol po pięknej akcji. – No nie, wiedziałem. To się dzieje zawsze, kiedy wyjdę – słychać w takich chwilach. Dlatego UEFA EURO 2020 ™ warto oglądać z Pyszne.pl, by nie umknął nam moment, który przejdzie do historii turniejów.

Wystarczy skorzystać z aplikacji Pyszne.pl, a to czym chcemy zagryzać piłkarskie radości i porażki dotrze do nas pod drzwi domu/mieszkania. Musimy tylko znaleźć kilka sekund, by odebrać zamówienie. Na więcej nie ma czasu, o czym opowiadamy poniżej. Pamiętacie?

2008: Howard Webb dyktuje karnego

Zaczynamy od wydarzenia, które może nie wstrząsnęło piłkarską Europą, ale na pewno polskimi kibicami. Biało-Czerwoni, pierwszy raz biorący udział w mistrzostwach Europy, rozgrywają drugi mecz – z Austrią. Prowadzą po golu Rogera, mija 90. minuta. Wydaje się, że już nic nie odbierze im zwycięstwa. I wtedy gospodarze wrzucają piłkę w pole karne, Mariusz Lewandowski ciągnie rywala za koszulkę, przeciwnik pada, a sędzia Howard Webb dyktuje rzut karny, z miejsca stając się w Polsce wrogiem publicznym nr 1. Złość na Anglika jest ogromna, panuje przekonanie, że z jego powodu tylko zremisowaliśmy. Dopiero gdy emocje opadły, przyznano, że jego decyzja była słuszna.

A zamieszania pewnie można by uniknąć, gdyby przed turniejem w trakcie odprawy na temat sędziowania… nie zabrakło prądu. Zawodnikom miano pokazać na ekranie, na co sędziowie będą zwracać uwagę. Uczulić ich m.in., żeby nie ciągnęli rywali za strój w szesnastce. Sprzętu jednak nie uruchomiono, wskazówki przekazano na płycie, a ta zaginęła.

1988: Irlandia lepsza od Anglii

Szalony turniej rozgrywany na boiskach RFN, podczas którego serca kibiców skradli Irlandczycy. Dla nich był to pierwszy udział w dużej imprezie piłkarskiej. Na dzień dobry przyszło zmierzyć im się z Anglią. Jej kibice pewnie jeszcze na dobre nie rozsiedli się w fotelach, a już przecierali oczy ze zdumienia. W 6. minucie Ray Houghton uderzeniem głowy pokonał Petera Shiltona.

Potem cuda wyczyniał irlandzki bramkarz Pat Bonner i sensacja stała się faktem. Ostatecznie Irlandczycy – obok Anglików – i tak nie wyszli z grupy, ale pozostawili po sobie jeszcze jedno wspomnienie: fenomenalny gol Ronniego Whelana strzelony ZSRR: uderzeniem z powietrza, z linii pola karnego po wyrzucie z autu. Trafienie palce lizać.

2000: Zryw Francji w finale

Włosi już byli w… euforii, mistrzostwo Europy mieli na wyciągnięcie ręki. W końcu prowadzili z Francuzami 1:0 i minęły trzy minuty po podstawowym czasie gry. Ale Trójkolorowi, jak na mistrzów świata sprzed dwóch lat przystało, walczyli do końca. Sylvain Wiltord z lewej strony pola karnego posłał płasko piłkę po ziemi obok, wydawałoby się nie do pokonania, Francesco Toldo. Uskrzydleni piłkarze Rogera Lemerre’a sprawę załatwili w dogrywce po złotym golu – drugim i ostatnim w historii ME – Davida Trezegueta.

1996: Złoty gol Bierhoffa

To była nowinka, która miała uatrakcyjnić dogrywki. Zasada była prosta: kto w dodatkowym czasie strzeli gola, ten wygrywa. Obowiązywała ona już wcześniej m.in. w rozgrywkach młodzieżowych, ale w 1996 roku w Anglii wykorzystano ją pierwszy raz na tym poziomie.

Historycznym strzelcem został Oliver Bierhoff. Niemcy grały z rewelacją turnieju – Czechami. To nasi sąsiedzi po trafieniu Patrika Bergera, mistrzami Europy mogli czuć się kwadrans, bo wyrównał wprowadzony na boisko z ławki rezerwowych Bierhoff.

W piątej minucie dogrywki dostał podanie, mając rywala na plecach. Obrócił się i uderzył niezbyt silnie. Piłka odbiła się jeszcze od jednego obrońcy, myląc bramkarza Petra Koubę. Po jego rękach wpadła do siatki. Kouba jeszcze na ułamek sekundy chciał się zerwać, by wyjąć futbolówkę i jak najszybciej wznowić grę. Ale momentalnie dotarło do niego, że to koniec. Mistrzami zostali Niemcy.

2016: Trener Cristiano Ronaldo

Czołowy piłkarz, lider, dobry duch zespołu – Cristiano Ronaldo znaczył dla reprezentacji Portugalii więcej niż jakikolwiek inny piłkarz w innej drużynie. W finale rozgrywanym w Paryżu przeciw Francji, to na niego najbardziej liczyli portugalscy kibice.

Słynny zawodnik z powodu kontuzji musiał zejść jeszcze przed przerwą. Czy to znaczyło, że jego wpływ na grę zespołu się skończył? Nic z tego. Ronaldo na ławce wśród rezerwowych nie usiadł w zasadzie nawet na moment. Ekspresyjnie dyrygował kolegami, podpowiadał im, krzyczał – kompletnie przejmując rolę selekcjonera Fernando Santosa. W pewnej chwili w dogrywce odsunął nawet trenera za siebie. A na koniec eksplodował radością – Portugalczycy wygrali po golu Edera.

1984: Dogrywka Francji i Portugalii

Prawdopodobnie jedne z najbardziej ekscytujących dodatkowych 30 minut w historii EURO. W podstawowym czasie było 1:1. Francuzi czuli, że na stadionie w Marsylii awans do finału wymyka się im z rąk po golu Jordao. Na swoje szczęście mieli w składzie rozgrywającego kapitalny turniej Michela Platiniego. Zawodnik niedbale wyciągniętą koszulką nie poddał się, kierował Trójkolorowymi i napędzał ataki. I to z jakim efektem. Sześć minut przed końcem najpierw Jean-François Domergue doprowadził do remisu, a w ostatniej minucie awans do finału zapewnił ten, który najbardziej na to zasłużył – Platini, najlepszy piłkarz imprezy, z dziewięcioma bramkami król strzelców francuskiego EURO.

2004: Czesi wyciskają pomarańczę

Wcześniej Czechosłowacja, później Czechy – nasi południowi sąsiedzi potrafili grać w mistrzostwach Europy. W 1976 sięgnęli po złoto, w 1996 po srebro, ale zdaniem wielu z nich to w 2004 mieli najsilniejszą i najładniej grającą drużynę. To ona w drugim meczu fazy grupowej w starciu z Holandią stworzyła jedno z najwspanialszych widowisk w historii turnieju. Pomarańczowi prowadzili już 2:0, a nie minęła 20. minuta. Czeski wieżowiec Jan Koller strzelił gola kontaktowego, i się zaczęło. Parady bramkarzy, słupki, poprzeczki, czerwona kartka i kolejne dwie bramki Czechów. Przez 90 minut oka z telewizora nie można było spuścić na chwilę, żeby czegoś emocjonującego nie ominąć.

1976: Rzut karny Panenki

Jak piłkarz może uderzyć z jedenastu metrów? Mocno, pod poprzeczkę, obok słupka, technicznie… W finale jugosłowiańskiego EURO w 1976 roku przeciw RFN Czech Antonin Panenka zrobił coś, co dało mu futbolową nieśmiertelność.

W decydującej o złocie serii karnych wziął długi rozbieg i kiedy wydawało się, że kopnie z całej siły, uderzył piłkę lekko, pół lobem, w sam środek bramki.
Golkiper niemiecki Sepp Meier pofrunął do boku i tylko mógł się przyglądać radości czechosłowackiej drużyny.

– Strzelałem tak w lidze, na treningach. Dla mnie to było normalne – mówił później Panenka. – Ale i tak mu powiedziałem, że jeśli nie trafi, zamknę przed nim drzwi na klucz – dodawał bramkarz Ivo Viktor, który w 1976 roku z pomocnikiem Bohemians Praga dzielił hotelowy pokój.

1988: wolej van Bastena

W środku boiska twardy Frank Rijkaard, dryblujący długowłosy Ruud Gullit i z przodu on – Marco van Basten, prawdopodobnie najlepszy napastnik przełomu lat 80. i 90. XX wieku. Turniej rozgrywany na boiskach RFN należał do Holandii, którą do złota prowadziło wymienione trio. W pierwszych czterech meczach van Basten strzelił cztery gole, zaliczając hattricka w spotkaniu z Anglią. Jego magiczny moment przyszedł w 54. minucie finału z ZSRR. Arnold Muehren podał do napastnika z lewej strony boiska na prawą stronę pola karnego. Van Basten złożył się do strzału idealnie, uderzył z pierwszej piłki, pod poprzeczkę w dalszy róg bramki strzeżonej przez Rinata Dasajewa. Kibice obecni na Stadionie Olimpijskim w Monachium i ci, którzy akurat nie odeszli sprzed telewizora, byli świadkami najpiękniejszego gola w historii EURO

Na koniec pozostaje jedno pytanie: Czym zagryzać tak emocjonujące chwile? Jak wynika z raportu Pyszne.pl, pizza to najpopularniejsze danie meczowe wśród Polaków. Poza nią na czołowych pozycjach znajdziemy chociażby frytki czy kebab, dzięki którym skupienie się na meczu staje się jeszcze przyjemniejsze. Jak wiadomo “Polak potrafi”, a już jeść i kibicować na pewno!

Źródło artykułu: