To nazwisko przewijało się w kontekście Legii od kilku tygodni. I wszystko było jak najbardziej prawdziwe: Legia Warszawa wzięła Mijo Caktasa na cel i zrobiła dużo, aby go sprowadzić na Łazienkowską.
Z najnowszych informacji WP SportoweFakty wynika jednak, że sprawa upadła ostatecznie i były gracz Hajduka Split do Legii nie przyjdzie.
O co chodzi? A zatem po kolei. Jak wiadomo, po tym sezonie 29-letniemu Caktasowi wygasał kontrakt z Hajdukiem, a ze względu na to, że nie chciał go przedłużyć, został już dość dawno odsunięty od pierwszego zespołu. Pomocnik z nosem do strzelania goli (226 meczów i 86 goli w lidze chorwackiej i rosyjskiej) wpadł w oko Legii i negocjacje mocno ruszyły.
ZOBACZ WIDEO: Brzęczek miał konflikt z Lewandowskim? Były reprezentant Polski szokuje: "Jurek nie powinien więcej powoływać Lewandowskiego"
Nie poszło o pieniądze
Wiadomo jednak było, że Legia będzie miała konkurentów, również takich, którzy są mocniejsi finansowo. Nieoficjalnie, w trakcie negocjacji, można było jednak usłyszeć, że mimo korzystnych ofert, również spoza Europy, Chorwat chce o coś powalczyć i dlatego wizja przyjścia do Legii mu pasuje.
W trakcie rozmów pojawiały się różne komplikacje, ale większość z nich udało się przezwyciężyć. Co ciekawe - a o to były największe obawy - obie strony praktycznie dogadały się już finansowo. Co się zatem stało? Z naszych informacji wynika, że Caktas chciał jednak czekać do lipca. Również z tego powodu, aby przekonać się jakie jeszcze oferty dostanie.
Albo od początku, albo wcale
Legia nie była jednak takim rozwiązaniem zainteresowana. Piłkarz nie grał od kilku miesięcy, więc odbudowanie go zajęłoby trochę czasu. Jednym z głównych warunków polskiego klubu było to, że Caktas miałby się stawić w Legii na początku zgrupowania. A ono już się zaczęło. Skoro druga strona nie przystała na to, to polski klub odstąpił od transakcji. Do tego transferu po prostu już nie dojdzie.
Legia szuka więc dalej, natomiast w tej kwestii, jak się można domyśleć, nastawienie było takie: w pierwszej rundzie pucharów warszawianie trafili na silne norweskie Bodo/Glimt, więc potrzebują graczy gotowych do gry. Wiele wskazuje zaś na to, że w przypadku Caktasa w najbliższym czasie tak by nie było.