Szefostwo FC Barcelona robi wszystko, by wzmocnić zespół i odzyskać mistrzowski tytuł, a także powalczyć o upragniony triumf w Lidze Mistrzów. Władze klubu prowadzą negocjacje z Lionelem Messim na temat nowego kontraktu, a także dopinają kolejne transfery. Priorytetem są jednak zawodnicy z kartą na ręku.
Sytuację w klubie obserwuje prezes La Liga Javier Tebas. Ostrzegł on działaczy, by nie zapominali o gigantycznym zadłużeniu, które wynosi miliard euro. Nowy prezydent Joan Laporta dostał bardzo trudne zadanie obniżenia kosztów.
Hiszpańskie media zwracają uwagę na to, że FC Barcelona miała nadzieję, że złapie finansowy oddech dzięki uczestnictwu w Superlidze, ale projekt nowych rozgrywek upadł. "Barcelona wie, że musi działać kreatywnie i porusza się po bardzo wezbranych wodach" - informuje dziennik "Marca".
ZOBACZ WIDEO: Mocne słowa eksperta. "Zbigniew Boniek powinien zostać odcięty od internetu"
Tebas wyjaśnił, że wobec FC Barcelona stosowana jest specjalna procedura, gdyż klub przekroczył limit płac aż o 40 procent i to jeszcze przed podwyżką pensji dla Messiego.
To oznacza, że Barca może wydać tylko 25 proc. z tego, co zaoszczędziła. - Jeśli sprzeda gracza za 100 milionów euro, może wydać tylko 25 milionów z tej kwoty - tłumaczy Tebas.
Przyszłość FC Barcelona jest niepewna. Szef La Liga otwarcie mówi, że działacze muszą obniżyć pensje zawodników lub sprzedać część z nich. Na wylocie są m.in. Ousmane Dembele czy Philippe Coutinho.
Czytaj także:
Niewybaczalne grzechy reprezentacji Polski na Euro 2020. "To mnie przeraziło"
Kibice oburzeni tym, co Cristiano Ronaldo zrobił po meczu. Czy to przystoi kapitanowi?