"Z naszych informacji wynika, że Raiola domaga się około 40 milionów euro prowizji wyłącznie dla siebie jako agenta" - informuje Max Bielefeld, dziennikarz "Sky".
Kwota 40 mln euro pojawiała się oczywiście we wcześniejszych wzmiankach dotyczących transferu Erlinga Haalanda, ale... miała być podzielona po równo na Mino Raiolę i ojca piłkarza (obaj po 20 mln euro).
Informację taką podała rozgłośnia RAC1. Choć już wtedy Raiola dementował to na Twitterze. Pisał, że "fałszywe informacje zabrnęły za daleko".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kobiety nie strzelają pięknych goli? Po tym nagraniu zmienisz zdanie
Teraz temat powraca, bo Chelsea FC mocno zagięła parol na norweskiego napastnika. Trener Thomas Tuchel chce wzmocnić siłę ofensywną zespołu i Haaland jest jego pierwszym wyborem na liście.
- Jeżeli pojawi się oferta w wysokości 175 milionów euro, to wtedy nie odmówimy - mówił ostatnio dyrektor BVB Michael Zorc.
Podobno zwycięzca Ligi Mistrzów jest gotów wyłożyć 175 milionów euro na transfer Norwega. Reporter "Sky Sport UK" Kaveh Solhekol jest zdania, że mimo wielkiej kwoty na stole, do transferu Haalanda raczej nie dojdzie.
"To bardzo skomplikowane, ponieważ Borussia sprzedała już Jadona Sancho. Choć w Chelsea twierdzą, że skoro mają Romana Abramowicza, to mogą wszystko. Kwota nie ma znaczenia. Uważają, że mogą kupić każdego zawodnika na świecie. Dlatego The Blues spróbują go podpisać" - przyznaje.
Umowa Haaland z BVB obowiązuje do 2024 roku, a klauzula odejścia nie ma zastosowania do przyszłego lata. "Dla Chelsea wygląda to nadal jak Mission Impossible" - czytamy w "Sky".
W minionych rozgrywkach Bundesligi Haaland 28 razy pojawił się na boisku, jego dorobek to 27 bramek oraz 8 asyst. Nowy sezon rozpocznie się 13 sierpnia. W 1. kolejce Borussia zmierzy się z Eintrachtem Frankfurt.
Czytaj także:
Trener Włochów we łzach! Podsumował swoich piłkarzy jednym słowem
Euro 2020: zaskakujące rozstrzygnięcie w walce o koronę króla strzelców