Debiutant Gordan Golik

Pomocnik Lecha Poznań, Gordan Golik po długim czasie oczekiwania wreszcie otrzymał szanse gry. Najpierw na boisku pojawił się w meczu z Club Brugge, a trzy dni później wybiegł na boisko w pierwszym składzie na spotkanie z Cracovią Kraków. Chorwat nie wniósł jednak do gry lechitów zbyt wiele.

Gordan Golik do Lecha Poznań trafił podczas zimowego okienka transferowego i szykowany był na następcę Rafała Murawskiego. Ówczesny trener Kolejorza, Franciszek Smuda nie był przekonany jednak, co do umiejętności Chorwata i nie dał mu ani jednej szansy gry, twierdząc że nie jest gotowy do występów na najwyższym poziomie.

Szansą na poprawę jego sytuacji była zmiana szkoleniowca. Franciszka Smudę zastąpił Jacek Zieliński, który na wstępie zapowiedział, że wszyscy piłkarze mają u niego czystą kartę. Golik wystąpił w kilku sparingach i zostawił po sobie dobre wrażenie. Pokazał, że potrafi wziąć na siebie ciężar gry, minąć rywala i niekonwencjonalnie zagrać. - Potrafi operować piłką. Dobrze się spisuje, gdy my przy niej jesteśmy, ale musi poprawić grę w destrukcji, bo na razie jest mu to obce - mówił wtedy Zieliński.

Potem Golik nabawił się kontuzji, przez co stracił początek sezonu. Uważany za jeden z większych talentów chorwackiego futbolu 24-letni pomocnik otrzymał w końcu szanse debiutu. Najpierw na boisko wybiegł w drugiej połowie spotkania Ligi Europejskiej z Club Brugge. Golik zmienił Semira Stilicia, ale nie pokazał nic szczególnego. Grał bojaźliwie i mimo że pokazywał się do gry, oddawał piłkę do najbliższego partnera, zazwyczaj do tyłu. Głośno o nim zrobiło się głównie ze względu na brzydki faul, którego dopuścił się w w 69. minucie na Nabilu Dirarze. Sędzia tego spotkania był wyjątkowo łaskawy, że pokazał Chorwatowi za to zagranie tylko żółtą kartkę.

Golik na pewno ma potencjał na gracza większego formatu i można było go zrozumieć, że w spotkaniu z Club Brugge, w swoim debiucie, przy wyniku 0:0 boi się szukać ryzykownych zagrań. Nie chciał popełnić błędu, żeby kibice nie musieli przyznać racji Franciszkowi Smudzie, który nie wypowiadał się o nim zbyt pochlebnie. Wydawało się, że Golik powinien z lepszej strony pokazać się w meczu ligowym. I niespodziewanie pojawiła się ku temu okazja, bo w spotkaniu z Cracovią Kraków nie mógł zagrać Stilić i 24-letni zawodnik wybiegł na boisko w pierwszym składzie. Gra Lecha od początku wyglądała fatalnie i Golik nie wyróżniał się z tłumu. Ciężko było dostrzec próbę konstruowania akcji ofensywnej, bodajże tylko raz dobrze urwał się rywalom. Na boisku spędził 62 minuty.

Golik w dwóch meczach nie pokazał zbyt dużej klasy i dopóki nie odważy się podjąć większego ryzyka, to nic nie wniesie do gry Lecha. Do Semira Stilicia brakuje mu jeszcze bardzo wiele. O miejsce w składzie będzie miał bardzo ciężko, bo już wkrótce do zdrowia powinien wrócić Jan Zapotoka i to z pewnością on będzie pierwszym zmiennikiem Bośniaka.

Komentarze (0)