"To bardzo zdyscyplinowana drużyna". Śląsk Wrocław musi uważać na Ararat Erywań

- Wygrana z Węgrami sprawiła, że wzrosła wiara w kolejną niespodziankę. Na to po cichu liczymy i czekamy - mówi WP SportoweFakty armeński dziennikarz przed meczem Araratu Erywań ze Śląskiem Wrocław w el. LKE.

Kuba Cimoszko
Kuba Cimoszko
Mateusz Praszelik i Sergei Mosnikov PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Mateusz Praszelik i Sergei Mosnikov
W czwartek 22 lipca o godz. 15 Śląsk Wrocław zagra na wyjeździe z Araratem Erywań w meczu II rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy. Po wyeliminowaniu estońskiego Paide polski zespół jest faworytem. - Myślę, że dla naszej drużyny nawet odpowiada rola słabszego w tym pojedynku, bo może ona skuteczniej wykorzystać swoją taktykę - mówi nam dziennikarz Hayk Hovhannisyan z portalu vnews.am.

- Trener Vardan Bichakhchyan jest jednym z najbardziej doświadczonych specjalistów w Armenii. Wcześniej prowadził Shirak Gyumri przez 10 lat i zdobywał z nim trofea. Jego ulubionym stylem gry jest kontratak, podczas którego zwinni napastnicy zawsze mają odpowiednie pole do ataku. To właśnie pokazuje też jego ekipa, zwłaszcza w europejskich pucharach i dlatego woli oddać rywalowi rozgrywanie piłki - dodaje nasz rozmówca.

Hovhannisyan uprzedza, że Śląsk nie powinien lekceważyć Araratu. Wskazuje też jego największe atuty. - Drużyna jest bardzo zdyscyplinowana, a jej główną bronią jest silna obrona i szybki kontratak. Największą gwiazdą wydaje się Mory Kone. Przed dwoma sezonami został nawet najlepszym strzelcem VBET Armenian Premier League z 23 golami, choć od czasu zmiany klubu nie pokazał jeszcze swojej najlepszej gry. Największą wartością powinien być więc rosyjski bramkarz Wsołod Jermakow, który od dawna przebywa w naszym kraju i jest bardzo regularny w swojej formie - podkreśla.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przyjął piłkę na własnej połowie, a potem... Coś nieprawdopodobnego!
Ararat ma za sobą bardzo piękną historię. W czasach ZSRR był jednym z niewielu klubów z Kaukazu, które umiały przeciwstawić się reszcie. - Był nawet mistrzem, a także dwukrotnie zdobył krajowy puchar. To były wielkie sukcesy - zapala się Hovhannisyan.

- Klub z Erewania przed kilkudziesięcioma laty miał szansę gry w Pucharze Mistrzów, w którym odpadł z Bayernem Monachium. Raz go nawet pokonał, a przecież ten zespół zdobył później trofeum! Dlatego też patrząc na przeszłość bez wątpienia jest obecnie najbardziej prestiżowy w Armenii i ma największy fanklub w kraju, choć głównie wśród ludzi starszych - uzupełnia armeński dziennikarz.

Ararat ma za sobą łącznie kilkadziesiąt meczów w europejskich pucharach. W sezonie 1995/96 w kwalifikacjach nieistniejącego już Pucharu Zdobywców Pucharów trafił na GKS Katowice i sensacyjnie wyeliminował go po dramatycznej serii rzutów karnych. W obecnych rozgrywkach LKE również zaskoczył, gdy w I rundzie eliminacji ograł faworyzowany Fehervar FC (2:0, 1:1).

- Fani w Armenii spokojnie zareagowali na wylosowanie Śląska, bo Ararat nie byłby faworytem z żadnym ze wszystkich możliwych rywali. Tak naprawdę nie miało więc większego znaczenia dla nas, z kim się zmierzą. Natomiast sama wygrana z Węgrami sprawiła, że wzrosła wiara w kolejną niespodziankę. Na to po cichu liczymy i czekamy - mówi Hovhannisyan.

- Mecz odbędzie się w Gyumri, gdzie w spotkaniu z Fehervarem podopieczni Bichakhchyana dostali ogromne wsparcie od miejscowych kibiców. Oni pamiętają, że prawie wszyscy piłkarze i trenerzy reprezentowali wcześniej ich Shirak i niezwykle czekają na mecz ze polską drużyną. W takich warunkach trudno typować szanse, ale na pewno nie będzie wam łatwo wygrać - kończy.

Śląsk gotowy na mecz-pułapkę>>>

Kto awansuje do kolejnej rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×