Legia we wtorek po raz drugi pokonała Florę Tallinn (tym razem 1:0) zapewniając sobie awans do kolejnego etapu walki o Ligę Mistrzów. Dodatkowo wynik ten sprawia, że zespół ze stolicy na pewno zagra w europejskich pucharach - minimum to faza grupowa Ligi Konferencji Europy.
- Nie musieliśmy za dużo mówić, każdy wiedział o co graliśmy - przyznał w pomeczowej rozmowie z "TVP Sport" Czesław Michniewicz. - Teraz będziemy starali się grać o coś więcej, ale już coś mamy i nie ma takiej presji.
We wtorek w Estonii długo było nerwowo. Rywale zdobyli nawet gola, ale sędziowie nie uznali tego trafienia z powodu zagrania piłki ręką. Legia Warszawa po tej sytuacji wyprowadziła zabójczą akcję, po którym trafieniem popisał się Rafael Lopes.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kto bogatemu zabroni? Tak spędza wakacje Cristiano Ronaldo
- Było nerwowo, bo nie graliśmy tak, jak byśmy chcieli. Były momenty, fragmenty, gdy graliśmy piłką. Ciężko też jest pressować zespół, który w drugim kontakcie gra długimi piłkami za plecy - tłumaczy.
Kolejną przeszkodą w drodze do Ligi Mistrzów będzie Dinamo Zagrzeb. - Na pewno zespół, gdzie występuje pięciu reprezentantów Chorwacji, którzy byli na EURO, jest dobry. My chcemy jednak grać z dobrymi zespołami. Bardzo się cieszę, że to Dinamo jest naszym rywalem, a nie Omonia, bo to byłby mecz trudniejszy mentalnie - zaznaczył Michniewicz.
W kontekście Legii mówi się cały czas o transferach i ewentualnych wzmocnieniach. Czy takie będą? - Myślę, że te mecze pokazały, że są pozycje, które wymagają uzupełnienia. Nie tylko ja mam taką świadomość, ale w klubie też ją mają - tłumaczy trener.
- Wiedziałem, że jak awansujemy, to będzie czas żeby usiąść i porozmawiać. Do grudnia będziemy grali bardzo dużo i nie możemy ryzykować, że będziemy grali zawodnikami, którzy nie mają "zamienników" - zakończył.
Zobacz także:
Kontrowersje w meczu Legii Warszawa. "Szczęście nam dopisało"
Wielka kasa dla Legii Warszawa. A może być jeszcze lepiej