Nikt nie mógł tego przewidzieć. To najlepsza decyzja Mioduskiego

PAP / Radek Pietruszka / Gole Rafaela Lopesa dały Legii awans do III rundy eliminacji Ligi Mistrzów
PAP / Radek Pietruszka / Gole Rafaela Lopesa dały Legii awans do III rundy eliminacji Ligi Mistrzów

Kupiony na promocji Rafael Lopes okazał się najlepszą inwestycją Dariusza Mioduskiego. Ze stopą zwrotu, jakiej nikt sobie nie wyobrażał: dwoma kopnięciami zarobił dla Legii 13 mln zł. A mało kto wie, że miał w ogóle nie grać w piłkę.

Miał 11 lat, kiedy uległ poważnemu wypadkowi na rowerze. W efekcie doznał skomplikowanego złamania nogi, które miało przekreślić jego marzenie o zostaniu zawodowym piłkarzem.

- Tata opowiedział mi o tym dopiero kilka lat temu, ale wtedy doktor zapytał go, czy uprawiam jakiś sport. Ojciec powiedział, że trenuję futbol w lokalnej drużynie, na co lekarz odparł, by rodzice oswoili mnie z myślą, że już nigdy w życiu nie zagram - przyznał w rozmowie z legia.com.

Zdarzył się cud i przyszły wicemistrz świata U-20 (2011) wrócił na boisko po niespełna roku. To zdarzenie umocniło jego wiarę w Boga. - Na przekór wszystkiemu jestem tu, gdzie jestem. Cała moja rodzina wierzy w Boga, jesteśmy mu wdzięczni za wszystko, co nas spotkało. Wierzę, że tam na górze ktoś nade mną czuwa - podkreśla przy każdej okazji.

Hiob

Bóg wystawia jednak na próbę jego wiarę. Jako 22-latek Rafael Lopes zastanawiał się, czy w ogóle kontynuować karierę. Po spadku z portugalskiej ekstraklasy z Moreirense słyszał, że "nadaje się najwyżej do III ligi", co zdemolowało jego pewność siebie. Najtrudniejszy czas przeżył jednak tuż przed przyjazdem do Polski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kto bogatemu zabroni? Tak spędza wakacje Cristiano Ronaldo

W 2017 roku "pod choinkę" dostał informację o poważnej chorobie dwuletniego synka. - Akurat miały się zacząć święta, gdy poszli [żona z synem - przyp. red.] na wizytę do kardiologa i usłyszeli: "Jest poważny problem z sercem. Syn w ciągu roku musi przejść operację". Taki dostaliśmy prezent na święta - otworzył się w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

Był wtedy zawodnikiem Omonii Nikozji, ale postanowił wrócić do kraju, by być bliżej rodziny. Związał się z Boavistą Porto, dla której strzelił tylko 3 gole. W żadnym klubie nie był tak mało skuteczny.

- To najgorszy rok i najgorszy sezon w mojej karierze. W ogóle nie potrafiłem skupić się na futbolu. W grudniu, miesiąc przed operacją, nie myślałem już o niczym innym. Zabieg miał się odbyć w Lizbonie, stąd bardzo często jeździłem po 300 kilometrów w tę i z powrotem. Sam moment operacji to jedna z najgorszych chwil, jakie przeżyłem - przyznał.

Mimo to wiosną 2019 roku zgłosiła się po niego Cracovia. - Wyciągnęła do mnie rękę w momencie, gdy najbardziej tej ręki potrzebowałem. Zawsze zresztą będę jej za to wdzięczny, ale wdzięczny jestem też Bogu, bo po prostu pomógł mi powstać. Piłkarsko byłem już na dnie - teraz wróciłem na dobre i jestem w Legii - mówił.

Transferowy majstersztyk

Karierę piłkarz zawdzięcza cudownemu ozdrowieniu, a o jego grze w Legii zadecydowała... pandemia. W Krakowie odżył i po udanej rundzie z bardzo atrakcyjną ofertą - dla Cracovii i niego samego - zgłosił się klub ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Walczącym wtedy o mistrzostwo i Puchar Polski Pasom udało się namówić Lopesa na pozostanie przy Kałuży 1 do końca sezonu w zamian za obietnicę zgody na odejście po sezonie.

Dwa miesiące później wybuchła pandemia COVID-19 i Cracovia usiadła z piłkarzami do rozmów w sprawie redukcji wynagrodzenia na czas przerwy w rozgrywkach. Portugalczyk wykorzystał tę okoliczność do zabezpieczenia się. Zgodził się na obniżkę, ale w zamian w jego kontrakcie znalazła się opiewającą na 150 tys. euro klauzula odejścia, którą aktywowała Legia.

Lopes nie zastanawiał się długo nad ofertą z Łazienkowskiej 3. - Gdybyście zapytali setkę piłkarzy w ekstraklasie, czy podpisaliby kontrakt z Legią, toby się zgodzili - mówił nam. Więcej TUTAJ. - Całe życie pracowałem na coś takiego. Zasuwałem non stop, żeby w końcu pewnego dnia zagrać w wielkim klubie - przyznał po transferze.

Niespełna 700 tys. zł za najlepszego strzelca (12) ligowego rywala i kapitana zdobywcy Pucharu Polski to transferowy majstersztyk Legii. Nie wszystkim jej kibicom sprowadzenie Lopesa jednak przypadło do gustu. "Tragedia! W taki sposób nigdy nie zbudujemy silnego zespołu", "Transfer jest, ale czemu nie wzmocnienie?", "29-letni napastnik, który niewiele bramek w życiu strzelił i ostatnio grał w słabej lidze, ma być wzmocnieniem?" - można było przeczytać pod tweetem, w którym klub pochwalił się zakontraktowaniem Lopesa.

Klucze do skarbca

Portugalczyk nie był witany czerwonym dywanem, ale dziś jest bohaterem wszystkich legionistów. Dariusz Mioduski przez cztery lata samodzielnych rządów wydał na transfery blisko 50 mln zł, a za 19 zawodników zapłacił więcej niż za Lopesa. Kiedy w lipcu 2020 roku autoryzował przelew na 150 tys. euro, nie mógł przypuszczać, że właśnie "Mustafa" będzie jego najlepszą inwestycją.

Tymczasem stopa zwrotu z Lopesa jest oszałamiająca. Sprowadzony za mniej niż 700 tys. zł napastnik w dwumeczu z Florą Tallinn (2:1, 1:0) strzelił dwa gole, które okazały się wytrychami do skarbca UEFA. Dzięki tym trafieniom Wojskowi awansowali do III rundy eliminacji Ligi Mistrzów, a to oznacza, że mistrz Polski jest już pewny udziału w fazie grupowej Ligi Konferencji. UEFA wycenia to na 2,94 mln euro, czyli ponad 13 mln zł. Więcej TUTAJ.

Od sezonu 2016/17 Legia nie obłowiła się tak na udziale w europucharach, a może zarobić jeszcze więcej. Jeśli w III rundzie eliminacji Ligi Mistrzów Wojskowi pokonają Dinamo Zagrzeb, zamiast w Lidze Konferencji, zagrają co najmniej w Lidze Europy, a awans do tych rozgrywek wiąże się z jeszcze wyższą premią - 2,94 mln euro zamieni się na 3,63, czyli ponad 16 mln zł. Z kolei za awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów UEFA wypłaca klubom 15,25 mln euro, czyli prawie 70 mln zł.

Mecze III rundy eliminacji Ligi Mistrzów Dinamo - Legia i Legia - Dinamo zaplanowano na 4 i 10 sierpnia.

Źródło artykułu: