Śląsk Wrocław dużo strzela, ale też traci. Jacek Magiera tłumaczy

Śląsk Wrocław awansował do trzeciej rundy eliminacji Ligi Konferencji UEFA. Zespół ze stolicy Dolnego Śląska stracił aż pięć goli w dwumeczu z Araratem Erywań. - Chcemy grać ofensywną, otwartą piłkę. A ona powoduje ryzyko - przyznał szkoleniowiec.

Mateusz Byczkowski
Mateusz Byczkowski
Jacek Magiera PAP / Sebastian Borowski / Na zdjęciu: Jacek Magiera
Przez eliminacje Ligi Konferencji UEFA Śląsk Wrocław idzie jak burza. Na ten moment zespół Jacka Magiery w europejskich pucharach ma trzy zwycięstwa i jeden remis. Czwartkowe spotkanie można było spokojnie wygrać, ale bramka w końcówce dała wyrównanie Araratowi Erywań.

Jacek Magiera przyznał, że nie jest rozczarowany wynikiem. Sam uważa, że jego zespół rozegrał dobre spotkanie i zbiera doświadczenie na arenie międzynarodowej. - Oczywiście chcemy wygrywać, to dla nas najistotniejsze. Zbieramy doświadczenie i dostajemy lekcje w pucharach. Gra w takich rozgrywkach to coś nowego dla wielu zawodników Śląska - powiedział szkoleniowiec podczas pomeczowej konferencji prasowej.

Wrocławianie w dwumeczu przeciwko drużynie z Armenii stracili aż pięć goli. Gra ekipy ze stolicy Dolnego Śląska jest jednak przyjemna dla oka. Tego chce Jacek Magiera, który uczy swoich piłkarzy ofensywnego futbolu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kto bogatemu zabroni? Tak spędza wakacje Cristiano Ronaldo

- Piłka nożna to ma być widowisko - tak do tego podchodzę. Chcemy grać ofensywną, otwartą piłkę. A ona powoduje ryzyko. Tracimy bramki po indywidualnych błędach. Wiemy, ze nie powinny się przytrafiać, ale są wkalkulowane w piłkę nożną - stwierdził.

- Chcemy strzelać jak najwięcej goli. Jeśli ktoś prześledzi moje poprzednie drużyny, które prowadziłem, wie, że tak właśnie jest. Oczywiście pracujemy nad obroną, nie jest tak, że powiem teraz "nic się nie stało" - dodał.

Po przerwie Śląsk grał o wiele lepiej w defensywie. Pod koniec spotkania gdy wszystko było już przesądzone wrocławianie dali sobie wbić jednego gola. - Dokonaliśmy pewnej korekty, która sprawiła, że było lepiej. To dla nas lekcja, ale gramy dalej, różne mecze przed nami - stwierdził były trener reprezentacji Polski U-19.

Podczas pierwszej połowy czwartkowego meczu z boiska zszedł Mateusz Praszelik. Była to wymuszona zmiana, bo pomocnika "kłuło coś pod żebrami". Jacek Magiera zdecydował, że wpuści na boisko Waldemara Sobotę.

- Zostawiłbym go, by sobie z tym poradził i grał dalej, ale Ararat dochodził do sytuacji, był groźniejszy i dokonaliśmy zmiany. Nie chcieliśmy grać w dziesiątkę, chciałem, by Mateusz złapał oddech. Zrobimy badania i zobaczymy, co się stało. Jutro lub w sobotę będziemy wiedzieć, czy jest do dyspozycji na Cracovię - mówił szkoleniowiec.

W kolejnej rundzie eliminacji Ligi Konferencji Śląsk zmierzy się z Hapoelem Beer Szewa. Trener wrocławian będzie zapewne liczył na Roberta Picha. Słowak, który w rewanżu z Araratem Erywań zdobył dwie bramki, już od pewnego czasu prezentuje fantastyczną zmianę.

- Zmiana w końcówce była celowa, by docenili go kibice. Dostał owację na stojąco, to ważne chwile dla zawodnika, tak buduje się jego tożsamość w zespole. (...) Dla niego liczy się zespół i na pewno nie będziemy deklarować, ile strzeli goli. Strzeli najwięcej, ile będzie mógł, ale najważniejszy będzie zespół - dodał.

Zobacz też:
El. LKE: Śląsk Wrocław z kapitałem. Inni startują od zera
El. LKE: niewygodny rywal Śląska. Sprawdź terminarz wrocławian

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×