Kapitan Śląska przeszedł gehennę. "To jest aż niemożliwe"

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Wojciech Golla
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Wojciech Golla

- Podczas rehabilitacji mówiłem trenerowi, że wrócę na puchary. Non stop wierzyłem w zespół i tak się stało. Chcemy jak najdłużej grać w Lidze Konferencji - mówi Wojciech Golla, obrońca Śląska Wrocław, przed meczem z Hapoelem Beer Szewa.

Czwarty zespół ubiegłego sezonu ligi izraelskiej będzie najbliższym rywalem Śląska Wrocław w III rundzie eliminacji Ligi Konferencji. Wcześniej zespół Jacka Magiery pokonał Ararat Erywań z Armenii i estoński Paide Lannameeskond. Tym razem zmierzy się z zespołem z wyższej półki, bo Hapoel w ostatnich pięciu latach trzy razy wygrał ligę.

A Śląsk ostatni raz w europejskich pucharach grał w 2015 roku. Wtedy odpadł już w drugiej rundzie eliminacji Ligi Europy ze szwedzkim IFK Goteborg. W tym roku wrocławianie walczą o fazę grupową rozgrywek, które w tym sezonie rozgrywane są po raz pierwszy w historii. Pierwszy mecz III rundy z Hapoelem rozegrają u siebie w czwartek. Rewanż tydzień później w Izraelu.
Maciej Siemiątkowski, WP SportoweFakty: Na co zwracacie szczególną uwagę w przygotowaniach do meczu z Hapoelem?

Wojciech Golla, obrońca Śląska Wrocław: To poukładany zespół, który ma piłkarzy na dobrym poziomie. Wygląda na naszego najtrudniejszego jak dotąd przeciwnika w eliminacjach Ligi Konferencji. Ale przygotowujemy się na niego tak samo jak do poprzednich meczów. Analizujemy rywala, ale patrzymy też na siebie. Chcemy grać swoją piłkę.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to się nie mieści w głowie! Zobacz, co ten Polak potrafi

Trener Jacek Magiera kładzie też nacisk na przygotowanie mentalne?

Tak i jest ono bardzo ważne. Trener powtarzał nam, byśmy panowali nad emocjami i skupiali się na tym, co dzieje się w trakcie meczu. Pod tym względem jesteśmy mocni.

Podczas okresu przygotowawczego trener zwracał uwagę, jak ważna jest pewność siebie i byśmy pokazywali ją na boisku. Abyśmy nie bali się grać w piłkę i przejmowali inicjatywę. Bo kiedy jesteśmy w posiadaniu, staramy się dominować i mieć mecz pod kontrolą, to nasza siła rośnie.

Po szalonej końcówce sezonu, po której wywalczyliście miejsce premiowane grą w kwalifikacjach, potrzebowaliście solidnego odpoczynku?

Na początku była euforia, ale po niej przyszedł czas na odpoczynek i reset głów. Wtedy miejsce pucharowe uzyskaliśmy dopiero w ostatniej kolejce. Tamten sezon pokazał nam i przypomniał, jak ważny jest każdy punkt w lidze. Dlatego każdy mecz, każdy punkt i każda sytuacja na boisku w ostatecznym rozrachunku mogą okazać się decydujące. Nie będziemy szukać wymówek, że gramy co trzy dni. Mocno pracowaliśmy przed początkiem rozgrywek i jesteśmy przygotowani, by co trzy dni dawać z siebie maksimum w każdym spotkaniu.

Dla pana to nie był łatwy sezon z powodu kontuzji. W rok dwa razy zerwał pan więzadła krzyżowe.

Chcę wymazać z pamięci tamten rok i to, co wtedy wydarzyło się w moim życiu. Do tamtej pory nie miałem kontuzji, a w 2020 roku trochę się to posypało. Wystarczy raz doznać tak poważnego urazu, by doświadczyć, ile trzeba włożyć pracy w powrót do gry. Ja przeszedłem to dwa razy. Trzeba być wytrwałym i myśleć z dnia na dzień. Najtrudniej jest zaraz po operacji. Z każdym miesiącem jest coraz lepiej, bo mogę wykonywać coraz więcej rzeczy, choć nadal trzeba uważać. Podczas rehabilitacji pomogło mi też wsparcie od rodziny. Minęło już ponad dziewięć miesięcy od operacji i mam nadzieję, że limit pecha już wyczerpałem. Mogę już grać w piłkę na najwyższych obrotach. Ale nadal muszę wzmacniać nogę, by cały czas była gotowa na obciążenia.

Przykład Bartosza Kapustki pokazał, że może się to przydarzyć w najmniej oczekiwanym momencie.

To jest aż niemożliwe. Ale takie rzeczy się niestety dzieją. To może nastąpić podczas ostrego kontaktu z rywalem na boisku lub podczas wyskoku do piłki. Na dobrą sprawę, czasem wystarczy źle stanąć na krawężnik.

Do czego można wtedy porównać powrót na boisko?

Kiedy wychodzi się z drużyną na boisko po niemal siedmiu miesiącach przerwy, to jest to po prostu coś pięknego. Uśmiecham się, bo podczas rehabilitacji w Poznaniu mówiłem trenerowi, że wrócę na puchary. Non stop wierzyłem w zespół i tak się stało. Chcemy jak najdłużej grać w Lidze Konferencji. Na razie idzie to w dobrym kierunku.

I zalicza pan udany powrót. Po czterech meczach ma pan już gola i asystę.

Bardziej skupiam się na tym, żeby drużyna wygrała i było czyste konto. Takie rzeczy jak bramki i asysty również cieszą, ale najważniejsze są nasze dokonania jako zespół. Teraz liczy się tylko, by dobrze zacząć dwumecz z Hapoelem i zrobić wszystko, by awansować do czwartej rundy.

Mistrz Polski wraca do kraju. "Od sierpnia zacznę pracę w warsztacie samochodowym"
Polski bramkarz o krok od transferu

Komentarze (0)