Raków Częstochowa zremisował 0:0 we wszystkich dotychczasowych meczach w eliminacjach Ligi Konferencji Europy. Nie zmienił wyniku w dwóch spotkaniach z litewską Suduvą Mariampol, nie zrobił tego również w rywalizacji z rosyjskim Rubinem Kazań. Podopieczni Marka Papszuna nie pozwalali na częste kreowanie szans strzeleckich gościom, sami jednak prawie nie odpowiadali na ich ataki.
- Graliśmy z silnym przeciwnikiem, szczególnie w ofensywie. Dobrze broniliśmy się przed jego atakami i nie pozwoliliśmy na dużo. Rubin miał jedną sytuację podbramkową w pierwszej połowie, ale kapitalnie zachował się nasz bramkarz. Przeważaliśmy, ale zabrakło precyzji - analizuje Papszun na konferencji prasowej.
- W drugiej połowie również przeprowadzaliśmy dużo akcji, ale kończyliśmy je gdzieś przed polem karnym. Mogliśmy zdobyć zaliczkę przed rewanżem. Żałuję, że to się nie udało, jednak i tak wszystko rozstrzygnie się w Kazaniu - dodaje szkoleniowiec Rakowa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to się nie mieści w głowie! Zobacz, co ten Polak potrafi
Rubin nie starał się za wszelką cenę zmienić wyniku meczu w Bielsku-Białej. Fragmentami rosyjska drużyna przejmowała inicjatywę i dwukrotnie poważnie sprawdziła formę bramkarza Vladana Kovacevicia. Trudna była przede wszystkim interwencja gracza Rakowa w sytuacji sam na sam w 16. minucie.
- To był wyrównany mecz na mokrej murawie. Na pewno utrudniała ona płynną grę. W pierwszej połowie przeprowadziłem dwie zmiany, co wpłynęło na późniejsze losy spotkania. Przebieg meczu, który był bardzo intensywny, pozostawia nadzieję, że rewanż będzie równie interesujący - mówi trener Leonid Słucki.
Czytaj także: Zawiodła ofensywa. Pierwszy polski klub odpadł
Czytaj także: Warta Poznań pokazała charakter. Pogoń Szczecin ukarana za minimalizm