- To były krótkie żołnierskie słowa. Powiedziałem, że wierzę w ich umiejętności. Mają po prostu zagrać to, co potrafią. Przecież chyba nie zapomnieli, że umieją klepać piłkę aż miło? Panowie, tutaj nie ma już naprawdę przebacz - usłyszeli. Trzeba dać z siebie wszystko - zostawić serce, nogi i płuca na boisku. Lejce mają w rękach, muszą je jednak tylko uruchomić. Przesłanie było bardzo proste. Nie było jednak niepotrzebnych krzyków, tylko pogadanka motywująca - wyjaśnił na łamach Przeglądu Sportowego Kadziński.
Źródło artykułu: