Frustracja unosiła się w powietrzu. Starzy działacze myśleli, że będą postrzegani po wsze czasy jako wielcy rewolucjoniści, a środowisko piłkarskie pokazało im czerwoną kartkę. W pewnym momencie do dziennikarza WP SportowychFaktów podszedł odchodzący już jeden z wysoko postawionych urzędników związkowych i wypalił: "Mam do ciebie dwa słowa. Oficjalnie panie redaktorze. I prywatnie. Ty ch...!".
Nie było niespodzianki. Tak naprawdę od dłuższego czasu było jasne, że Cezary Kulesza wygra wybory, choć jeszcze na początku roku różnice między kandydatami nie były aż tak znaczące. Właściciel Jagiellonii Białystok zatrudnił wtedy na szefa sztabu Piotra Szefera. To były wiceprezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej, który zrezygnował z posady, bo nie mógł się przebić z pomysłami dotyczącymi reform.
Kampania mocno się sprofesjonalizowała. Ostateczny wynik, 92:23, dla Kuleszy to prawdziwy pogrom. Jak słyszymy w sztabie Kuleszy, przełomowym momentem była rozpowszechniona w prasie informacja, że kandydata z Białegostoku wspiera 10 z 16 związków wojewódzkich. Do tej pory wydawało się, że tzw. baronowie grają w jednej drużynie ze Zbigniewem Bońkiem oraz jego kandydatem Markiem Koźmińskim.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to się nie mieści w głowie! Zobacz, co ten Polak potrafi
Koźmiński ma żal do działaczy
Sam Koźmiński wchodząc na mównicę wiedział już, że przegrał. To wynikało jednoznacznie z jego słów. Przedstawienie programu było dość skromne, sporo czasu kandydat poświęcił za to na pretensje do różnych środowisk.
Koźmiński zwrócił się do właściciela Legii Dariusza Mioduskiego: "Darek, dlaczego na spotkanie z kandydatem poszedł bojkot klubów ekstraklasowych?". Sam Mioduski potem w rozmowie z nami zapewnił, że nic takiego nie miało miejsca, choć faktem jest, że wiele drużyny Ekstraklasy nie chciało rozmawiać z Koźmińskim.
Przez wiele lat stosunki między centralą a klubami były bardzo chłodne, decyzje podejmowano w oderwaniu od prezesów klubów, dlatego też Mioduski stał się jednym z wielkich sojuszników Kuleszy.
Koźmiński miał pretensje do dziennikarzy. - Zostałem tak sprawdzony, że aż moja żona się zdziwiła w pewnych sprawach, ale cóż, takie życie - mówił.
W ostatnich tygodniach w "Gazecie Polskiej" pojawiło się wiele negatywnych tekstów na temat naszego byłego reprezentanta, opisywano jego biznesy, życie prywatne.
Koźmiński miał też pretensje do baronów, którzy nie wpuścili go wcześniej na zebranie dotyczące piłki amatorskiej. Chciał odpowiadać na pytania, a tymczasem czekał dwie godziny pod drzwiami. To był dla niego cios i nie ukrywał tego.
Jak mówił, nie był w stanie zrozumieć, że delegaci nazywają go "betonem bońkowym" i negują 9 lat pracy związku. Tym bardziej że Boniek został uznany honorowym prezesem przez aklamację.
Swoim przemówieniem Koźmiński na pewno nie zyskał. Zresztą karty były rozdane. Koźmiński dostał głosy z województwa małopolskiego, dolnośląskiego i sporo rozproszonych. Baronowie, którzy byli z nim, teraz zmienili obóz. Koźmiński zdawał sobie z tego sprawę, dlatego jego wystąpienie było jak ostatnia mowa przed egzekucją. Atakował, sugerował, insynuował czy stawiał się ponad środowiskiem. - Jeden działacz powiedział mi ostatnio: "Marek ty jesteś fajny, ale jakbyś tak czasem przyjechał wódeczkę wypił". I drugi: "Ty jesteś naiwny i uczciwy". - Tak, jestem uczciwy i taki pozostanę - mówił.
Widać było w tych jego słowach żal, ale też brak rozeznania w sytuacji. Żegna się Koźmiński, żegna się cała drużyna Zbigniewa Bońka. Sekretarz generalny Maciej Sawicki zostaje na stanowisku, ale tymczasowo. Ma wprowadzić następcę, tyle że tego jeszcze nie ma.
Czas na obsadę stanowisk
Większość wyborów było ustalonych wcześniej. Wiceprezesem do spraw organizacyjno-finansowych został śląski baron Henryk Kula, wiceprezesem do spraw zagranicznych Mieczysław Golba z Podkarpacia, do spraw piłki profesjonalnej Wojciech Cygan, prezes Rakowa Częstochowa, do spraw piłki amatorskiej Adam Kaźmierczak, czyli prezes Łódzkiego ZPN. Zaskoczeniem była obsada wiceprezesa do spraw szkoleniowych. Kandydatami byli Sławomir Kopczyński z Białegostoku oraz Paweł Wojtala z Wielkopolskiego ZPN. Strony nie były w stanie się porozumieć i ostatecznie stanowisko dostał Maciej Mateńko z Zachodniopomorskiego Związku Piłki Nożnej.
To ciekawa historia, bo Mateńko kilka miesięcy temu ogłosił start do wyborów na prezesa ZZPN, został automatycznie wykluczony ze struktur związkowych (był trenerem Mobilnego AMO), a za jego zwolnieniem stał Marek Koźmiński. Teraz Mateńko zajmuje miejsce Koźmińskiego, a ten odchodzi sfrustrowany.
Choć Kulesza od początku roku mógł sądzić, że zostanie prezesem, wciąż nie rozdał kluczowych stanowisk dyrektorskich, jak szef szkoły trenerów (obecnie Dariusz Pasieka), dyrektor departamentu grassroots (obecnie Magdalena Urbańska), dyrektor wydziału komunikacji (obecnie Janusz Basałaj), dyrektor sportowy (Stefan Majewski).
Z obozu Kuleszy wiemy, że chce koniecznie pozyskać fachowców i menedżerów, bo bardzo zależy mu na tym, żeby być postrzeganym jako odnowiciel.
Dariusz Mioduski, szef Legii Warszawa, który od początku był uważany za "cichego wspólnika" Kuleszy w wyborach: - Dla mnie podstawową kwestią jest współpraca wewnątrz świata piłkarskiego. Możemy mieć różne poglądy, ale musimy wypracować konsensus i działać razem. Moim zdaniem Cezary Kulesza będzie starał się łączyć środowisko. Będzie pracował i będzie bardziej w cieniu. Te wybory pokazały, że potrafi połączyć środowisko. Kluczem jest jakość pracy klubów. Jeśli kluby będą funkcjonować dobrze, to cała piłka będzie funkcjonowała dobrze. Tak więc z klubami nie wolno walczyć, trzeba je wspierać.