Paulo Sousa z jednej strony może mówić o pechu, bo przez cały okres pracy z reprezentacją Polski wypadali mu z powodu kontuzji kluczowi i perspektywiczni piłkarze. Z drugiej zaś potrafi znaleźć nowe nazwisko, które teoretycznie poszerza pole manewru przy ustalaniu składu i taktyki. W ten sposób próbuje tworzyć głębię składu, na której jedni zyskują, a drudzy tracą. Wrześniowe zgrupowanie ma kilku wygranych i przegranych.
WYGRANI
Adam Buksa
Gol w debiucie, hat-trick w kolejnym meczu, wyjście w pierwszym składzie przeciwko wicemistrzowi Europy - taki bagaż wrażeń i doświadczeń jest bardzo budujący dla Adama Buksy. Żadne z tych trzech spotkań nie było idealne w jego wykonaniu od początku do końca, ale pokazał niezłe umiejętności. Dużo dawał jako strzelec, potrafił utrzymać się przy piłce, dobrze grał tyłem do bramki.
- Bardzo doceniam Adama Buksę. To jest utalentowany chłopak, dobry piłkarz, bardzo mądry i inteligentny człowiek. Ale pewności nie mam. Jak wrócimy do meczu z Albanią - gdyby on nie strzelił gola, to by został zmieniony. W pierwszej połowie nie bardzo pomagał drużynie. Bramka go odblokowała, ale trener też musi reagować - oceniał go Andrzej Twarowski z Canal+ Sport.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramka-marzenie! Można oglądać do znudzenia
Atak reprezentacji Polski nagle wzbogacił się o kilku zawodników, którzy są całkiem dobrymi alternatywami dla trenera. Sousa ma w kim wybierać. Adam Buksa jest jego kartą, "wynalazkiem".
Paweł Dawidowicz
W dużej mierze był niedoceniany, ale Sousa uwierzył w niego i dodał mu pewności siebie. Im więcej minut dostawał do gry, tym lepiej się prezentował. Wyprzedził w hierarchii Tomasza Kędziorę, skorzystał na kontuzji Bartosza Bereszyńskiego. Na boisku nieustępliwy, skoncentrowany, uważny. Rozwija się na naszych oczach.
"Sousa nie tyle wrzucił go na głęboką wodę, co wypchnął go z łódki w worku na środku jeziora, ale 26-latek bezpiecznie wrócił na brzeg. Miał najtrudniejsze zadanie na boisku, bo przez większość meczu musiał odpierać ataki Grealisha, a momentami też Sterlinga. Od ich zwodów mogło mu się zakręcić w głowie, ale nie dał się oczarować angielskim kuglarzom" - tak oceniał go Maciej Kmita po meczu z Anglią.
Damian Szymański
Dowołany na starcie zgrupowania w obliczu plagi kontuzji sprawdził się w swojej roli. Intensywnie pracował w środku pola, dobrze grał z piłką i bez piłki. Znał już kadrę, więc nie miał problemów z aklimatyzacją. Szybko zrozumiał plany Paulo Sousy na zespół.
Powrót do kadry Damian Szymański zalicza jako bohater ostatniej akcji. To on strzelił gola Anglikom. W ten sposób spełnił swoje marzenie i przybliżył się do kolejnych powołań w przyszłości.
Karol Linetty
Dojrzały i odpowiedzialny Karol Linetty daje naprawdę w środku pola. Za kadencji Adama Nawałki czy Jerzego Brzęczka obawiano się, że to kadrowicz zmarnowany, spalony. Paulo Sousa potrafił odblokować jego potencjał. Nakreślił mu konkretne zadania, które konsekwentnie Przez moment nosił nawet opaskę kapitana, a to ogromne wyróżnienie. Linetty urósł w oczach i pozostaje mieć nadzieję, że ten trend się utrzyma.
Nicola Zalewski
Choć zagrał tylko 25 minut z San Marino, to pokazał jakość i technikę. Piłka przy nodze zupełnie mu nie przeszkadzała. Bez kompleksów pędził skrzydłem, nadawał tempo akcjom. Do tego zaliczył asystę w swoim kadrowym debiucie, a świadkiem tego był m.in. jego wzruszony ojciec.
Nicola Zalewski ma wielki potencjał i z taką techniką może wnieść świeżość do kadry i dodawać akcjom nieco finezji.
PRZEGRANI
Kamil Piątkowski
Niestety, są też piłkarze, którzy rozczarowali. Jednym z nich jest Kamil Piątkowski. To on sprokurował bramkę dla San Marino, źle wycofując piłkę. Po czymś takim wydaje się, że może mieć zamknięte drzwi do pierwszego składu na długi czas. Nie można mu odmówić chęci i ambicji, ale jeszcze nie prezentuje poziomu etatowego obrońcy reprezentacji Polski.
Szatnia, a w szczególności kapitan Robert Lewandowski, starają się go jednak wspierać. Kosztowny błąd z amatorami to był dla niego cios, ale musi wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski. Na wrześniowym zgrupowaniu zrobił krok w tył, ale jest młody i w każdej chwili może zrobić dwa kroki do przodu, albo i więcej.
Jakub Kamiński
Jeśli stresujesz się debiutem w kadrze przeciwko amatorom z San Marino, to wiedz, że jeszcze nie dorosłeś do reprezentacji. To jest inny ciężar gatunkowy i emocjonalny niż liga, ale taki rywal jest słabszy od drużyn w Ekstraklasie. Jakub Kamiński musi sporo się jeszcze nauczyć.
Technicznie odstawał też od innego debiutanta, Zalewskiego, co też pokazuje przepaść między polskim a włoskim szkoleniem. Nikt jednak nie zamyka całkowicie Kamińskiemu drzwi. Musi tylko znaleźć kolejny klucz, by otworzyć je szerzej.