Wesele i pogrzeb w Lubinie - relacja z meczu KGHM Zagłębie Lubin - Arka Gdynia

Kibice dopisali, mimo czterech z rzędu ligowych porażek. Na Dialog Arena przybyło ponad 8500 tysiąca widzów, by zobaczyć mecz KGHM Zagłębia Lubin z Arką Gdynia. Zmierzyły się zespoły, które jeszcze w tym sezonie nie zdobyły choćby punktu.

Na trybunach panowała przyjacielska atmosfera. Wszak fani obu zespołów od ponad 30 lat darzą się ogromną sympatią. Przed meczem rozegrali towarzyski mecz, a w przerwie juniorzy Arki i Zagłębia także mierzyli swoje siły.

W Lubinie jednak walczyli przede wszystkim piłkarze. Przed 5. kolejką żadna z drużyn nie miała choćby punktu na koncie. W Miedziowych od pierwszej minuty zagrał Michał Łabędzki, były zawodnik Arki.

Pierwsze minuty w Lubinie były bardzo nieciekawie. Pozycja obu zespołów w ligowej tabeli odzwierciedlała to na boisku. Mierzyła się ostatnia drużyna z przedostatnią. Na pierwszą ciekawą akcję trzeba było czekać do 28. minuty. Wówczas z lewej strony dośrodkował Fernando Dinis. Całą akcję zamknął Piotr Świerczewski, ale jego strzał bardzo dobrze obronił Andrzej Bledzewski.

Kilka minut później sam na sam z Bledzewskim wyszedł David Caiado. Portugalczyk jednak zbyt daleko wypuścił sobie piłkę i ta padła łupem bramkarza Arki. 60 sekund później goście zdobyli bramkę. Lewą stroną pola karnego przedarł się Przemysław Trytko i sam postanowił zakończyć akcję. Futbolówka ugrzęzła w siatce i do przerwy Arka prowadziła 1:0.

Tuż po przerwie w polu karnym Arki padł Ilijan Micanski. Bułgar domagał się "jedenastki" za rzekomy faul Bledzewskiego. Gwizdek arbitra milczał. Kolejne minuty to nieudolne próby Zagłębia do zdobycia wyrównującej bramki i spokojna gra Arki.

Coraz bardziej zaczęli niecierpliwić się kibice. Wreszcie, 6 minut przed końcem, kapitalnym strzałem z rzutu wolnego popisał się Bartosz Ława. Było jasne, że Zagłębie tego dnia nie zdobędzie ani jednego punktu. Grało fatalnie z tyłu, w środku i z przodu. - Wierzę już tylko w Franciszka Smudę. Tylko on może nam pomóc - powiedział po spotkaniu załamany Piotr Świerczewski.

Fani Miedziowych nie wytrzymali. Stracili cierpliwość. Kiedy piłkarze chcieli im po meczu podziękować za doping, wygwizdali ich i skandowali niecenzuralne hasła. - Nie można im się dziwić. Drużyna słabo gra. Jest na ostatnim miejscu. Nie mogą nam zarzucić, że nie mamy ambicji. Gramy na tyle, ile potrafimy. Brakuje wyników. Wstydzimy się tych porażek. Musimy coś zrobić - powiedział Dawid Plizga.

Po meczu piłkarze Arki mogli się wreszcie uśmiechnąć. Dariusz Pasieka był dumny ze swoich podopiecznych: - To nie jest ostatnie słowo, które powiedzieliśmy. A Zagłębie? Ma dwa tygodnie do kolejnego meczu. Od wtorku trenerem będzie Franciszek Smuda. To w nim pokładane są największe nadzieje.

KGHM Zagłębie Lubin - Arka Gdynia 0:2 (0:1)

0:1 - Trytko 42'

0:2 - Ława 84'

Składy:

Zagłębie Lubin: Kopył - Rymaniak, Łabędzki, Stasiak, Dinis, Pawłowski, Dariusz Jackiewicz (72' Kolendowicz), Świerczewski, Caiado (64' Plizga), Hanzel, Micanski.

Arka Gdynia: Bledzewski - Kowalski (68' Ulanowski), Szmatiuk, Płotka, Budziński, Mrowiec, Ława, Siebiert, Wachowicz (54' Ljubenov), Trytko, Labukas (77' Niciński).

Żółte kartki: Labukas (Arka) oraz Stasiak (Zagłębie).

Sędzia: Robert Małek.

Widzów: 8528.

Komentarze (0)