Wciąż chce mieć wpływy. Zakulisowe zagrania Zbigniewa Bońka

WP SportoweFakty / Michał Domnik / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek
WP SportoweFakty / Michał Domnik / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek

Choć Zbigniew Boniek nie jest już prezesem PZPN, to właśnie jego ludzie zajmują kluczowe stanowiska. Najpierw sekretarzem generalnym został Łukasz Wachowski, teraz dyrektorem sportowym Marcin Dorna. I to nie koniec.

Chociaż Zbigniew Boniek nie jest już prezesem PZPN, nie zamierza odpuszczać i wciąż chce rozdawać karty. Jego ludzie zaczynają zajmować kluczowe stanowiska u nowego prezesa, Cezarego Kuleszy.

Po tym jak Anglicy oskarżyli Kamila Glika o rasistowskie gesty, prezes PZPN Cezary Kulesza, wraz ze Zbigniewem Bońkiem, prezesem honorowym, umówili się wstępnie na wspólne oświadczenie. Kulesza, wiadomo, z racji zajmowanego stanowiska. Boniek jako wiceprezydent UEFA. Miało to wzmocnić polski przekaz medialny na rynku międzynarodowym.

Tyle tylko, że ukazało się oświadczenie samego Bońka. Jak udało się nam ustalić, był to pomysł Janusza Basałaja. To szef wydziału komunikacji i przez lata jeden z najbliższych współpracowników Bońka, wręcz jego prawa ręka.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nawet Lewandowski czasem się myli. Tak przegrał z Muellerem!

Kulesza - jak mówią nam w związku - się wściekł, zaś członkowie zarządu PZPN zrozumieli, że Boniek wcale nie zamierza odpuścić i nadal chce móc wpływać na to, co dzieje się w związku. Gdy więc "Zibi" zasugerował, że chętnie razem z Kuleszą pożegna Łukasza Fabiańskiego, który ogłosił, że kończy karierę w bramce reprezentacji Polski, ten zdecydowanie odrzucił taką propozycję. Szef może być tylko jeden. Ale "Zibi" nie ustępuje.

Kulesza, choć wcześniej był wiceprezesem związku, był postrzegany jako człowiek niezależny od Bońka. Za kontynuatora myśli "Zibiego" uważano Marka Koźmińskiego. Zresztą on sam, w swojej mowie podczas wyborów (już wtedy wiedział, że przegranych), prosił wygranego, by oszczędził pracowników PZPN. Kulesza nie tylko oszczędził, ale dał im nowe stanowiska. 

Były właściciel Jagiellonii wygrał w sierpniu wybory na prezesa, ale okazało się, że nie ma własnych kandydatów na stanowiska. Dlatego nagle na pierwszy front wysunęli się ludzie Bońka, którzy już wcześniej byli wysoko postawionymi pracownikami PZPN.

Jak słyszymy, strategia Kuleszy jest bezpieczna. Ludzie, którzy byli już w związku, mogą płynnie przyjść do pracy, nie muszą się do niczego przygotowywać od zera.

Gdy sekretarzem generalnym związku został Łukasz Wachowski, jeden z ulubionych pracowników Bońka, a poprzednio dyrektor departamentu rozgrywek, zostało to przyjęte ze zrozumieniem. Wachowski uchodzi za dobrego fachowca.

Ostatnio jednak dyrektorem sportowym został Marcin Dorna, były selekcjoner kadry do lat 21. Ciekawe, że Kulesza startował do wyborów z hasłami zmian w szkoleniu młodzieży, a przecież Dorna był jedną z najważniejszych osób odpowiedzialnych za sprawy szkoleniowe w ostatnich dwóch kadencjach. Według naszych informacji to właśnie "Zibi" podsunął kandydaturę Dorny, który uchodzi za jego ulubieńca.

Dodatkowo na stanowisko nowego szefa komunikacji spore szanse ma Paweł Drażba, jeden z najbliższych współpracowników Basałaja. Sam Basałaj utrzymał stanowisko, ale dlatego, że jest w okresie ochronnym przed emeryturą. Według naszej wiedzy nie ma jednak szans na utrzymanie wpływów.

Jak mówi nam jeden ze związkowych prezesów, Boniek przyjechał na pierwsze spotkanie zarządu PZPN (2 września). Miał do tego prawo jako prezes honorowy. W siedzibie związku dostał nawet swój własny elegancki gabinet. A jednak obecność Bońka nieco zdziwiła członków zarządu. Co ciekawe, "Zibi" tylko siedział i słuchał, jakby chciał zasygnalizować, że wciąż tu jest i nie należy go lekceważyć.

Zobacz także: Tego się nie spodziewano! Młodzian lepszy od Roberta Lewandowskiego
Zobacz także: Świetne informacje dla polskich kibiców. Chodzi o Roberta Lewandowskiego

Źródło artykułu: