"Pasy", podobnie jak ełkaeisacy, nie potrafili zdobyć bramki przez 120 minut rywalizacji na Stadionie Króla w Łodzi. Trener Michał Probierz z jednej strony cieszył się z czystego konta swojej drużyny, z drugiej jednak żałował niewykorzystanych, choć nielicznych, sytuacji pod bramką przeciwnika (więcej o meczu TUTAJ).
- Zaczęliśmy bardzo dobrze, utrzymywaliśmy się przy piłce, byliśmy agresywni, do "szesnastki" nieźle rozgrywaliśmy piłki, ale solą piłki jest strzelanie bramek. Na to ciągle zwracamy uwagę, brakuje nam ostatniego podania - stwierdził na pomeczowej konferencji prasowej trener Cracovii.
- Myszor gdyby miał więcej spokoju, to mogliśmy otworzyć ten mecz. W drugiej połowie mieliśmy piłkę meczową, którą powinniśmy wykończyć, a tak podnieśliśmy morale ŁKS, który poza sytuacją ze 119. minuty nic nie stworzył. Im więcej czasu upływało, tym bardziej brakowało nam umiejętności - analizował.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bramkarz popełnił błąd. Padł super gol
Szkoleniowca ekipy z Małopolski ma prawo martwić skuteczność w serii rzutów karnych. Z czterech prób jego zespół wykorzystał tylko jedną i w efekcie przegrał konkurs 1:3.
- Rzuty karne ćwiczyliśmy dzień wcześniej. Bolesne jest to, że nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Chcieliśmy zajść dalej w Pucharze Polski, a kończymy przygodę już na pierwszej rundzie. Cieszy w defensywie mecz "na zero" z tyłu, ale co z tego skoro nie awansujemy? - zakończył Probierz.
Z kolei ŁKS Łódź odniósł pierwsze zwycięstwo u siebie od 8 sierpnia. Choć trener Kibu Vicuna postanowił zamieszać nieco składem, pozytywnie ocenił postawę swoich piłkarzy.
- Jesteśmy bardzo zadowoleni z awansu do kolejnej rundy. W pierwszej połowie Cracovia była lepsza, choć nie miała klarownej sytuacji. Po przerwie był wyrównany mecz. Zadowoleni jesteśmy z tego, że drużyna bardzo dobrze walczyła. Wystąpiło wielu zawodników, którzy dotąd mało grali - Koprowski, Radaszkiewicz, Kuźma. Zagrali bardzo solidnie.
Hiszpański trener biało-czerwono-białych zdradził, że grupa graczy wyznaczonych do wykonywania "jedenastek" wyklarowała się na przedmeczowym treningu.
- Pytałem chłopaków, kto chce strzelać. Kelechukwu od początku chciał. Był pewny. Zrobiliśmy zabawę w stylu "jak nie strzelisz to odpadasz". On trafił trzy na trzy. Dobrze trenuje, jest dobrze zdyscyplinowany, miał pewność siebie i to potwierdził - przyznał trener łódzkiej drużyny.
Jednak po raz kolejny w trakcie gry ŁKS stracił piłkarza z powodu kontuzji. Tym razem trafiło na Piotra Janczukowicza, który ma problem z mięśniem dwugłowym. Mimo to Vicuna liczy, że wygrana z Cracovią podbuduje mentalnie zespół przed ważnym starciem w Fortuna I Lidze z Sandecją Nowy Sącz w niedzielę.
- To jest wygrana z drużyną z ekstraklasy. Drużyna zawsze miała wiarę, ale tutaj od początku byli zmotywowani, wierzyli. Nie tylko dlatego, że po drugiej stronie była silna Cracovia. Potrzebowaliśmy impulsu. Taki mecz i takie zwycięstwo może nim być. Po drugiej połowie czułem, że złapaliśmy pewność siebie, a w końcówce dogrywki mieliśmy najlepszą sytuację ze wszystkich - przyznał trener ŁKS.
Zobacz, jak rywal przywitał Legię Warszawa. Lawina komentarzy