Nie ma wątpliwości, że w przyszłorocznym okienku transferowym, Erling Haaland może być jednym z bardziej łakomych kąsków. O bramkostrzelnego snajpera biją się największe kluby Europy.
Co nie dziwi - przyszłość Haalanda jest także przedmiotem wielu medialnych spekulacji. Jedna z plotek sugerowała, że Borussia może musieć sprzedać swoją gwiazdę, z powodu giełdowych inwestorów, posiadających akcje klubu.
- Słyszałem, że ktoś powiedział, że "oni muszą sprzedać Haalanda, bo są notowani na giełdzie - to bzdury - skomentował prezes Borussii, Hans-Joachim Watzke.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co wyczyniał piłkarz PSG? Trening "na Neymara"
- Decyzja, czy ktoś zostaje sprzedany, w naszym klubie jest podejmowana przez zarząd klubu i tylko i wyłącznie przez zarząd - dodał Niemiec.
Wiadomo jednak, że w przyszłym roku zostanie aktywowana klauzula w kontrakcie Norwega, która pozwoli mu odejść za około 90 mln euro. Dla największych klubów zdecydowanie nie będzie to przeszkoda nie do przeskoczenia.
- Póki co nie została podjęta decyzja, czy rzeczywiście odejdzie tego lata. Dopiero to rozważymy - skomentował Watzke.
- Piłka jest po stronie Erlinga. Dobrze dogadujemy się z Mino Raiolą [agentem piłkarza, przyp. red.], ponieważ potrafimy się dobrze ocenić - podsumował Watzke.
Czytaj także:
- Lukas Podolski z kolejną fuchą w Niemczech. Co na to Jan Urban?
- Tak syn Ronaldo zareagował na Messiego