Górnik Łęczna w pierwszej połowie jeszcze podjął walkę z trzecim zespołem w tabeli PKO Ekstraklasy, oddawał uderzenia celne, a nawet strzelił gola. Inna sprawa, że i tak przy zejściu do szatni na przerwę prowadziła 2:1 Pogoń Szczecin. W drugiej części podopieczni Kamila Kieresia zostali zdominowani i stracili jeszcze dwie bramki. Wygrana Portowców była zasłużona.
- Po takim meczu nastroje w naszej ekipie nie są dobre. Jesteśmy beniaminkiem, który ma kłopoty i tylko pięć punktów. Przegrywamy z faworytami ekstraklasy i tracimy sporo bramek. Trzeba będzie się z tym zmierzyć, ponieważ nie uciekniemy od sytuacji - mówi Kamil Kiereś, trener Górnika.
Górnik dostał się do PKO Ekstraklasy poprzez baraże, do których przystąpił jako szósta siła Fortuna I ligi. Jak dotąd w elicie wygrał jeden mecz z Wisłą Płock, a poza tym dwa razy zremisował i poniósł siedem porażek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co wyczyniał piłkarz PSG? Trening "na Neymara"
- Na pewno jesteśmy w trudnym momencie. Media skazują nas na pożarcie i nie chcę opowiadać bajek, czego my tutaj nie zrobimy. Czuję odpowiedzialność za sytuację i jej powagę, nie chcę szukać usprawiedliwień - opowiada Kiereś.
- Istotne jest przed kolejnym meczem, który będzie po przerwie reprezentacyjnej, żeby odpowiedzialność za drużynę wzięli liderzy. Paweł Baranowski i Tomek Midzierski pomogli w wywalczeniu awansu, Bartek Rymaniak i Janusz Gol dołączyli do nas latem. Bartosz Śpiączka daje przykład pozostałym, jak pociągnąć drużynę. Piłkarze, którzy przeżyli podobnie trudne momenty, muszą sobie je przypomnieć, a młodzi muszą zbierać doświadczenia - mówi szkoleniowiec Górnika.
- Opieram optymizm na tym, że w poprzednich klubach potrafiłem odmienić złą sytuację poprzez codzienną pracę i tak na to patrzę. Nie poddajemy się. Musimy zresetować się i myśleć o tym, co będzie dalej - podsumowuje Kiereś.
Przeciwnikiem łęcznian po przerwie reprezentacyjnej będzie Piast Gliwice.
Czytaj także: Wielka dziura w obronie Zagłębia. Lider Jagiellonii ją wykorzystał
Czytaj także: Obrona Zagłębia Lubin przeciekała. Klub zareagował ciekawym transferem