W styczniu tego roku pierwszoligowy ŁKS Łódź kupił z FC Nordsjaelland 30-letniego pomocnika Mikkela Rygaarda. Z tym że słowo kupił trzeba w tym momencie wziąć w cudzysłów, bo mimo wielokrotnych interwencji duński klub, jak twierdzi jego prezes, nie dostał od Polaków żadnych pieniędzy za piłkarza.
- Nie dostaliśmy zapłaty, choć minęło już 9 miesięcy od uzgodnionej między klubami daty przelewu – mówi nam Jan Laursen, prezes FC Nordsjaelland. – Mimo że na prośbę polskiego klubu przesunęliśmy już raz datę zapłaty, to wciąż nie otrzymaliśmy żadnej płatności. To frustrujące i nie do zaakceptowania wśród profesjonalnych klubów. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do takich standardów – denerwuje się duński działacz.
Trzy odpowiedzi na 50 zapytań?
Skandynawów irytuje też fakt, że, jak twierdzą, polska strona przestała odpowiadać na ich zapytania. – Nie odzywają się do nas od ponad miesiąca. Przestali odpowiadać na wiadomości, maile, telefony. Wcześniej dostaliśmy tylko trzy odpowiedzi na więcej niż 50 prób kontaktu z naszej strony – wylicza duński działacz.
ZOBACZ WIDEO: Burza w kadrze w przypadku przegranej w eliminacjach? Prezes PZPN zdradza swoje plany
Jan Laursen mówi też o okolicznościach transferu Rygaarda. – Zaproponowali kupno naszego piłkarza, zaoferowali określone pieniądze, zasugerowali datę zapłaty. Wzięliśmy wszystkie ich propozycje pod uwagę, nie chcieliśmy też blokować Mikkela, który zamierzał podjąć nowe wyzwanie. W zamian za to do tej pory nie dostaliśmy nic. Naprawdę uważam, że zrobiliśmy już wszystko, żeby sytuacja nie dotarła do tego punktu - przekonuje Duńczyk.
"Profesjonalne kluby muszą dotrzymywać umów"
Prezes Laursen zapewnia też, że długo chciał załatwić sprawę polubownie. - Zaakceptowaliśmy opóźnioną płatność, staraliśmy się nawiązać dialog, nie chcieliśmy upubliczniać sprawy, czy załatwiać jej przez zewnętrzne organy. Ale skoro od ponad miesiąca druga strona nie reaguje, to nie mamy wyjścia. Ostrzegaliśmy ŁKS, że sprawa może zostać upubliczniona, a spór przekazany do innych instancji, ale na to też nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi – twierdzi Laursen.
Szef FC Nordsjaelland podkreśla, że jego klub jest przyzwyczajony do innych standardów. – Profesjonalne kluby muszą dotrzymywać umów. Również ze względu na szacunek dla innych, z którymi rywalizują w lidze. Jeśli ktoś nie płaci za piłkarzy, których sprowadza, to jest nie fair względem innych, którzy wywiązują się z zobowiązań. Dla nas to może nawet bardziej kwestia zasad niż samych pieniędzy - mówi Laursen, jednocześnie zapowiadając dalsze kroki jeśli sytuacja się nie zmieni.
Duńczycy chcą ostrzegać innych przed ŁKS
- Skoro nie mamy żadnego kontaktu z ŁKS, to jedynym wyjściem jest poinformowanie odnośnych federacji i departamentu prawnego UEFA. Oczywiście, wolelibyśmy tego uniknąć, ale nie bardzo widzimy inne wyjście. Nie otrzymaliśmy ani pieniędzy, ani wytłumaczenia całej sytuacji, więc czuję się zobowiązany ostrzec inne kluby, aby nie robiły interesów z tak zachowującym się ŁKS. Dla nas to bardzo frustrujące i czasochłonne doświadczenie i nie chcemy, aby przydarzyło się innym – kończy duński działacz.
Co na to ŁKS? Już wcześniej, w lokalnych mediach, pojawiały się artykuły świadczące o tym, że klub faktycznie ma problemy finansowe. Bo wysokie kontrakty graczy, pandemia, brak awansu do Ekstraklasy... W rozmowie z "Dziennikiem Łódzkim" prezes Tomasz Salski przyznał, że są kłopoty, ale zapewnił też, że to sytuacja przejściowa.
"Do końca października zapłacimy"
A jak klub odnosi się do zarzutów ze strony Duńczyków? Poprosiliśmy ŁKS o komentarz. - Mieliśmy określone kłopoty, ale w następnym tygodniu kapitał spółki zostanie podniesiony o 7 milionów złotych i do końca października należność zostanie uregulowana. Niestety, my również cierpimy, że nie wszyscy uregulowali w terminie zobowiązania wobec nas - przekazał nam Bartosz Król, rzecznik prasowy klubu.
A co z brakiem kontaktu z Duńczykami? - Informowaliśmy ich o sytuacji - dodał Król. Tu pewnie mamy do czynienia z kwestią interpretacji, co to znaczy "informowaliśmy". Duńczycy przyznają, że wcześniej kontakt, choć znikomy, to był, natomiast zapewniają, że od ponad miesiąca panuje głucha cisza.
Sytuacja jest bardzo nieprzyjemna, ale być może uda się uniknąć najgorszego, czyli przeniesienia sporu przed organy zewnętrzne. Do tego niezbędny jest jednak dialog, a przede wszystkim przelew.
Łukasz Fabiański zdradził tajemnicę
To dlatego Szpakowski zniknął z TVP. Wszystko ujawnił