Z Albanią graliśmy już o wszystko. Arcyważny mecz w cieniu wielkiej tragedii

Polska musiała wygrać, by być już pewna awansu na mundial. Wynik uratowała gwiazda, która doleciała w dzień meczu, a wcześniej widziała śmierć na własne oczy. Z Albanią przeżywaliśmy już emocjonalny rollercoaster.

Marcin Jaz
Marcin Jaz
Zbigniew Boniek w 1985 r PAP/EPA / Peter Robinson / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek w 1985 r.
Jako rywal w eliminacjach do mistrzostw świata czy Europy Albania wyjątkowo leży reprezentacji Polski, bowiem Biało-Czerwoni nigdy nie przegrali z nią meczu w tego typu rozgrywkach. Z takich spotkań warto pamiętać o rywalizacji z 1985 r., która była tak naprawdę o wszystko.

Polacy potrzebowali wygranej, by być pewnym przynajmniej baraży. Dla Albańczyków wygrana w Tiranie należała do obowiązków. W przeciwnym razie pożegnaliby się z marzeniami o grze na mistrzostwach świata.

Albania miała prawo myśleć, że Polska jest w zasięgu - wszak zremisowała w pierwszym meczu grupowym 2:2, a przez moment nawet prowadziła. Przed meczem w Tiranie obawiała się naszego największego gwiazdora, który mógł być jednak nie w pełni sił. Zbigniew Boniek przyleciał do Tirany w dzień meczowy, tuż po wygranym finale Pucharu Europy na Heysel (Juventus FC pokonał Liverpool FC 1:0 - przyp. red.).

ZOBACZ WIDEO: Burza w kadrze w przypadku przegranej w eliminacjach? Prezes PZPN zdradza swoje plany

Przylot po tragedii

Do stolicy Albanii dotarł ok. godz. 13:00. Był całkowicie wstrząśnięty tragedią, która wydarzyła się na stadionie w Brukseli. Wyglądał na rozbitego psychicznie. - Mógł to być dla mnie jeden z najpiękniejszych dni. Sport jest zawsze sportem i finał powinien być chwilą zbratania między dwoma narodami. Tymczasem, gdy wyszedłem na boisko i spojrzałem na trybuny, łzy stanęły mi w oczach - mówił w rozmowie z "Corriere della Sera".

- Szatnia Juventusu była najbliższym schronieniem dla uciekających. Tam trafiło sporo rannych i pokaleczonych osób. Masażyści bez przerwy udzielali pomocy, my oddawaliśmy swoje dresy, spodnie, buty, bo ludzie wpadali podarci, bez ubrania, niektórzy nawet bez skarpet. Dzieci pytały piłkarzy, co robić, bo właśnie zginęli ich rodzice.

Piłkarze "Starej Damy" byli w stanie cieszyć się z wygranego finału, kibice w Turynie bawili się do białego rana. Boniek był wyjątkiem. Po powrocie do hotelu zjadł kolację i pojechał taksówką na lotnisko.

Zebrać się i pokazać siłę

Boniek od początku jednak wyrastał ponad wszystkich, prezentując niebywałą jakość. Opaska kapitana reprezentacji, którą założył po raz pierwszy, nie była żadnym ciężarem. Dał z siebie maksimum.

Skończyło się szczęśliwą wygraną 1:0, która zapewniała nam miejsce przynajmniej w barażach. Potem nie przegraliśmy z Belgią, co poskutkowało bezpośrednim awansem na MŚ w Meksyku.

"Obawialiśmy się o wynik w Tiranie, ale wszystko skończyło się znakomicie. W kolejnym meczu grupy 1 strefy europejskiej eliminacji mistrzostw świata Mexico 86 reprezentacja Polski wygrała z Albanią 1:0. Jedyną, jakże cenną bramkę, zdobył w 24. minucie Zbigniew Boniek pięknym strzałem z 18 metrów" - relacjonował "Przegląd Sportowy".

Mecz Albania - Polska w ramach elim. do MŚ w Katarze o godzinie 20:45.

Czytaj też:
Ikona Albanii: Mamy nad Polską przewagę!
Krótka i jasna ocena Sousy

Czy Polska wygra z Albanią?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×