W tym sezonie na wyjazdach beniaminek z Chorzowa spisywał się bardzo słabo, natomiast dla walczącej o europejski puchary Korony własny obiekt był dotychczas głównym miejscem gromadzenia ligowych punktów. Któż mógłby więc przypuszczać, że zwycięstwo na Arenie Kielce przyjdzie Niebieskim tak łatwo... Ruch dość niespodziewanie wywiózł z bardzo trudnego terenu komplet punktów, pewnie wygrywając 2:0, a kieleccy rywale nie stawili mu zbyt dużego oporu.
Pierwszą bramkę zdobył z rzutu karnego Piotr Ćwielong, natomiast wynik konfrontacji ustalił pięknym uderzeniem z rzutu wolnego Pavol Balaż. - "Jedenastka" była kluczowym momentem spotkania. Karny był dla mnie ewidentny, a bramkarz powinien jeszcze dostać za ten faul czerwona kartkę - komentuje wejście Wojciecha Kowalewskiego w nogi Gabora Straki Tomasz Brzyski, który był jednym z najbardziej zadowolonych piłkarzy po tym spotkaniu.
"Brzytwa" w zimowym okienku transferowym przeniósł się bowiem na Śląsk właśnie ze stolicy świętokrzyskiego. W Koronie spędził półtora roku, w czasie którego rozegrał 16 ligowych meczów, przy czym tylko jeden jesienią tego sezonu. Zwykle musiał walczyć zaledwie w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy. Nic więc dziwnego, że na dobrym występie przeciwko byłej drużynie zależało mu wyjątkowo. - Każde zwycięstwo cieszy, ale to podwójnie. Nie mam jednak do Korony żadnego żalu - zapewnia 26-letni zawodnik, jednak po chwili przyznaje, iż okres spędzony w Kielcach może uznać raczej za stracony. - W Koronie spaliłem się psychicznie. Do Ruchu przyjechałem, aby się odbudować i jestem na dobrej drodze - twierdzi, nie ukrywając, że łatwiej się skupić na grze, mając za sobą poparcie szkoleniowca, na które w Kielcach nie mógł liczyć. - Trener dużo rozmawia zarówno ze mną, jak i z całą drużyną i to jest klucz do naszych zwycięstw - przekonuje.
Choć ten filigranowy defensor nie zdobył żadnej z dwóch bramek, zaliczał się do najlepszych graczy w swoim zespole w starciu przeciwko Koronie. Kilka razy ośmieszył wręcz swoich byłych klubowych kolegów. Wyłączył z gry Grzegorza Bonina oraz skutecznie powstrzymywał Marcina Kaczmarka. - To moi koledzy, których bardzo dobrze znam, więc wiedziałem, jakimi zwodami dysponują. Grzesiu to bardzo dobry piłkarz, ale ostatnio bez formy, podobnie Marcin. Czegoś im brakuje - nie kryje ofensywnie grający lewy obrońca Ruchu.
- Korona nie gra już tak, jak wtedy, kiedy ja w niej byłem i to obserwowałem, bo sam nie grałem, tylko siedziałem zwykle na ławce - mówi Brzyski. - Teraz stara się grać długimi podaniami, a nie, jak wcześniej, piłką przez środek. A tego jej zabrakło i dlatego przegrała ten mecz. Prezentuje się ostatnio słabiej, a my to wykorzystaliśmy. Życzę jej jednak jak najlepiej w kolejnych meczach. Zdanie wychowanka Lublinianki Lublin podziela inny bohater sobotniego meczu w Kielcach i także były zawodnik Korony, Marcin Nowacki. - To nie jest ta Korona, która była za trenera Wieczorka, od której oczekiwało się gry finezyjnej, kombinacyjnej. Ta Korona niczym nas nie zaskoczyła - przekonuje środkowy pomocnik Niebieskich, który także do ekipy Dusana Radolskiego dołączył zimą.
Chociaż Ruch znakomicie rozpoczął rundę wiosenną, to obaj jego nowi piłkarze zachowują spokój. - Naszym celem, mimo wszystko, jest utrzymanie - uważa Tomasz Brzyski. Z tym jednak Ruch przy takiej grze nie powinien mieć większych problemów. Po zwycięstwach nad Górnikiem Zabrze i Koroną awansował na 9. miejsce w ligowej tabeli, a do siódmego lokalnego rywala z Zabrza traci już tylko trzy "oczka". - Ale jesteśmy realistami. Ósme miejsce to nasz zasięg. Na razie jest dobrze, ale nie możemy po tych trzech meczach chodzić z głową w chmurach. Jednak uważam, że jeszcze niejednemu zespołowi urwiemy punkty - straszy przeciwników Marcin Nowacki. Za tydzień Ruch podejmie u siebie Widzew Łódź.