Lech Poznań zatracił główny atut. Liczy, że tylko na chwilę

WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: piłkarze Lecha Poznań
WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: piłkarze Lecha Poznań

Po wpadce ze Stalą Mielec (0:0), Lech Poznań nie może sobie pozwolić na kolejną. W starciu z Górnikiem Łęczna musi sięgnąć po pełną pulę, a pomóc ma w tym eliminacja jednego głównego mankamentu lidera, o czym otwarcie mówi trener Maciej Skorża.

"Kolejorz" ma już 27 bramek - najwięcej spośród wszystkich drużyn - ale ekipie z Podkarpacia, mimo wielu sytuacji, nie wbił ani jednej. Powtórka tej niemocy w starciu z zamykającym stawkę beniaminkiem byłaby już kompromitująca.

- Mocno pracujemy nad skutecznością. W minionym mikrocyklu robili to wszyscy ofensywni zawodnicy. Liczę, że w sobotę zobaczymy pozytywny efekt tej pracy. Na odprawie zwracaliśmy też uwagę, że więcej powinno być strzałów z dystansu, zwłaszcza w wykonaniu środkowych pomocników - przyznał Maciej Skorża.

Chytry plan

Na przedmeczowej konferencji szkoleniowiec poznaniaków był pytany o grę dwójką napastników. - Nie wykluczam takiego ustawienia, do tej pory wdrażaliśmy je w krótkich fragmentach meczów. Być może w którymś spotkaniu tak zaczniemy, choć często w rolę drugiej dziewiątki wciela się Joao Amaral. To więc nie musi być ustawienie wyjściowe np. z Arturem Sobiechem i Mikaelem Ishakiem. Wolę nawet, żeby atak był uzupełniany w sposób zmienny, bo wtedy przeciwnikowi trudniej nas rozczytać - wyjaśnił.

ZOBACZ WIDEO: Gwiazdor Bayernu dał prawdziwy popis! Lewandowski i koledzy dumni

Kłopoty ze skutecznością ma Ishak, który nie zdobył gola ani w Mielcu, ani we wcześniejszej potyczce z Wisłą Płock (4:1). - Ostatnio urodziło mu się dziecko, jednak nie ma problemu z nieprzespanymi nocami. Rozmawiałem z nim o tym. Zawsze gdyby chciał, przed meczem czeka na niego hotel. Faktycznie ostatnio trafia do siatki rzadziej, ale bardzo się stara i włącza do gry, co było widać także przeciwko Stali. Szwankuje tylko finalizacja, natomiast wierzę w niego, bo to świetny piłkarz i pozytywna osobowość. Przyjemnie się z nim pracuje - oznajmił Skorża.

Na razie niewielką rolę w Lechu odgrywa Artur Sobiech. Czy to się w końcu zmieni? - Ma mało minut i to mu nie pomaga. A tych minut ma mało, bo Ishak gra dobrze i jest w wysokiej formie. Artur to jak na polską ligę bardzo dobry napastnik, ale przypadła mu trudna rola. Czasem wpuszczam go na boisko, gdy musimy gonić wynik. Oczekujemy, że zrobi coś ekstra, a nie grając zbyt dużo, jest to trudne. Ta sytuacja powoduje, że Sobiech nie jest w do końca optymalnej dyspozycji. Ciężko mu zaakceptować funkcję zmiennika Mikaela, jednak widzę, że się nie poddaje, jest w nim determinacja i to budzi mój optymizm - przyznał trener.

Presja rośnie, łatwiej nie będzie

Od jakiegoś czasu "Kolejorz" jest uważany za głównego faworyta do mistrzostwa Polski. Czy to mu przeszkadza? - Te opinie zwiększają na nas presję, lecz musimy sobie radzić. Ja patrzę głównie na rozwój drużyny i na to, co trzeba zrobić, żeby eliminować braki. Mamy za sobą trzynaście kolejek, to nawet nie jest połowa sezonu. W naszej lidze do zmian na czele dochodziło już bardzo wiele razy, więc musimy przede wszystkim pilnować swoich obowiązków. Cieszymy się, że ktoś docenia naszą grę, ale to nie opinia publiczna jest decydująca, a punkty.

Wszystko wskazuje na to, że w starciu z Górnikiem Łęczna lider będzie zmuszony do mozolnego ataku pozycyjnego - już nie po raz pierwszy. - Tam nie będzie innego obrazu gry niż w Mielcu. My swojego stylu nie zmienimy, a Górnik będzie dobrze zorganizowany. Potrafił się już przeciwstawić Piastowi Gliwice. Być może teraz będzie chciał bardziej zaatakować, zwłaszcza że w spotkaniu z Rakowem Częstochowa miał trzy dobre sytuacje. Niewykluczone więc, że to będzie bardziej otwarta rywalizacja niż ze Stalą. Nie zamierzamy szukać żadnych usprawiedliwień na ewentualną stratę punktów, bo tego nie zakładamy. Potrzebujemy kompletu i to jest nasz cel - zakończył Skorża.

Mecz Górnik Łęczna - Lech Poznań rozpocznie się w sobotę o godz. 20.00.

Czytaj także:
48 minut na boisku w ciągu niespełna roku. Koszmar ligowca
Matty Cash to fenomen. Ekspert wyjaśnia dlaczego

Źródło artykułu: